Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 35 z dnia 1.09.2004

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Ważne chwile Chojny
Wystawa o kościele w kościele
Wzorowa zagroda T. Majera
Jak sprzedać swe produkty?
Bociany policzone
Uczniowie z Czelina na tropach historii
Samuraj z Orzechowa
Piłka nożna

Samuraj z Orzechowa


Japonistyka to niezwykle rzadki kierunek studiów. Po kilkunastu studentów rocznie przyjmują tylko trzy uniwersytety w Polsce: warszawski, poznański i UJ w Krakowie. Właśnie na UJ studiuje Adam Bednarczyk z Orzechowa (gm. Cedynia). Adam jest już po trzecim roku nauki i mówi, że nie miałby problemów z dogadaniem się z turystą japońskim, spotkanym na ulicy. Poznał także około 2 tys. znaków japońskiego pisma. Obecnie w chojeńskiej Bibliotece Publicznej dwa razy w tygodniu prowadzi cykl spotkań dla wszystkich chętnych, którzy chcą poznać bliżej historię, kulturę, literaturę i życie codzienne tego dla nas egzotycznego kraju. Dyrektor biblioteki Teresa Błońska mówi: - To nasz wieloletni czytelnik i sympatyk, absolwent Liceum Ogólnokształcącego w Chojnie. Podczas kolejnej wizyty dogadaliśmy się, że Adam spróbuje podzielić się swą wiedzą o Japonii. Jak się okazało, był to bardzo dobry pomysł, bo na spotkania przychodziło czasem nawet ponad 10 osób.
Potem podczas rozmowy Adam dodał, że dużo zawdzięcza chojeńskiej placówce i takie materiały, jak ma nasza biblioteka, trudno znaleźć gdzie indziej. Spotkał tu nawet techniczny słownik polsko-japoński. Między innymi te materiały zaważyły, że Adam wypadł bardzo dobrze podczas rozmowy kwalifikacyjnej na egzaminie wstępnym.
Oto rozmowa, jaką przeprowadziliśmy z "samurajem z Orzechowa".

"Gazeta Chojeńska": - Kiedy zrodziła się u Pana fascynacja Japonią?
Adam Bednarczyk: - To było już dość wcześnie, gdzieś w II klasie liceum. Przypadkowo zetknąłem się z programami telewizyjnymi o Japonii. Potem doszły filmy, artykuły w gazetach. Gdy już połknąłem bakcyla, to zaczęło się szperanie po literaturze.
- Jednak to luźne zainteresowanie przerodziło się w coś więcej, bo poszedł Pan za ciosem i podjął życiową decyzję, wybierając się na japonistykę - kierunek studiów odbiegający od dążeń przeciętnego młodzieńca.
- Właściwie decyzję podjąłem już w IV klasie ogólniaka i przygotowywałem się pod tym kątem, wybierając np. na maturze język niemiecki, potrzebny na egzaminie wstępnym. Postanowiłem spróbować i... udało się.
- Jak liczna grupa znalazła się na pierwszym roku?
- Przyjęto 16 osób, a obecnie, po trzecim roku, grupa ta zmalała do 10.
- Był Pan już w Japonii?
- Jeszcze nie. Od trzeciego roku jest możliwość wyjazdu na stypendium fundowane przez Japończyków i może w przyszłym roku coś z tego wyjdzie. Można wyjechać na rok i przesunąć sobie o ten okres studia. Są jednak ostre kryteria. Trzeba dobrze wypaść w konkursie języka japońskiego, gdzie jest wymagany określony poziom i zdobyć odpowiednią ilość punktów, aby znaleźć się w gronie 20-30 polskich stypendystów. Są stypendia różne - od kilkutygodniowych do pięcioletnich, gdzie można robić studia w Japonii. Jest też warunek, że tamtejsza uczelnia wyrazi na to zgodę. Tak więc trzeba załatwiać sprawę dwutorowo: przez rząd i na uczelni.
- Przeciętny Polak nie wie, czym się różni pismo chińskie od japońskiego. Jest jakaś różnica między tymi skomplikowanymi "krzaczkami"?
- W japońskim mamy alfabet sylabiczny i znaki pochodzenia chińskiego, a więc japońskie pismo nie jest zbudowane tak jak chińskie, z samych znaków. Japończyk może alfabetem sylabicznym napisać dowolny znak, bo każdej sylabie jest przyporządkowany znak graficzny.
- Ile znaków zawiera słownik japoński?
- Ponad 50 tysięcy, ale w codziennym użyciu jest dużo mniej. Od nas np. jest wymagane, żebyśmy opanowali znaki do użytku podstawowego. Jest ich około 2 tysięcy.
- To i tak bardzo dużo.
- Dużo, ale - jak już wspomniałem - gdy Japończyk wie, co chce napisać, a zapomni znaku, to może zapisać to alfabetem sylabicznym i nie ma problemu. Chińczyk natomiast nie ma takiej możliwości.
- Co obejmuje program studiów?
- Zagadnienia historyczne, kulturalne, religie, cywilizacja japońska, chińska, gramatyka opisowa, językoznawstwo ogólne, historia filozofii, obowiązkowy angielski oraz dużo godzin praktycznego japońskiego, pismo japońskie itd.
- Nie macie problemów z wykładowcami? Skąd wziąć specjalistów w Polsce?
- Właśnie u nas jest kłopot i część kadry musi dojeżdżać z Poznania i Warszawy, gdzie nie mają takich problemów. Rzecz w tym, że niektórzy nie mają odpowiednich kwalifikacji. Brakuje samodzielnych pracowników, spełniających wymogi uniwersyteckie. Z tego powodu w tym roku zrobiono tylko nabór na studia licencjackie, rezygnując z magisterskich.
- Czy zajęcia, które prowadzi Pan w bibliotece, to forma praktyki studenckiej?
- Nie, chcę się po prostu podzielić wiedzą i przybliżyć słuchaczom ten ciekawy, daleki kraj. W Polsce nawet w większych ośrodkach, takich jak Szczecin, jest bardzo mało osób parających się profesjonalnie japońszczyzną. Jest niby Centrum Kultury Japońskiej, ale działa w bardzo ograniczonym zakresie. To nie Kraków, gdzie jest spore skupisko Japończyków i prężne Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej. Jest to oddział Muzeum Narodowego.
- Wracając do nauki języka: czy jest to sztuka arcytrudna? Czy Polak ma anatomiczne możliwości poprawnej wymowy?
- Sądzę, że dla nas jest on prostszy niż angielski. Gdy się opanuje iloczas (operowanie długą i krótką samogłoską), to wymawianie japońskiego nie sprawia kłopotów. Są pewne niuanse głosek nosowych, ale i samym Japończykom różnie to wychodzi. Natomiast pismo to jest skala trudności nieporównywalna z żadnym europejskim.
- Zastanawiał się Pan, jakie będą perspektywy po skończeniu studiów?
- Wybierając kierunek, myślałem o tym, żeby studiować to, co nie będzie dla mnie udręką, lecz czymś interesującym. Japoński mi bardzo fajnie "pachniał". Przeczytałem ponadto artykuł o perspektywach dla języków orientalnych i pomyślałem: a dlaczego nie? Sądzę, że rynek coś mi zaoferuje. Przecież jest tyle firm japońskich. Wstępując do Unii, Polska otwarła się na świat i nasze kontakty będą coraz intensywniejsze.

Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska