Dzisiaj na więcej nie zasługujemy
Na Mistrzostwach Świata całym sercem kibicowałem polskiej reprezentacji, choć rozum podpowiadał co innego. Mówił, że przeciwnicy byli od nas lepsi i wygrywali zasłużenie. Ale serce nie kieruje się zimną logiką i wierzy w to, co niemożliwe.
Jednak bezlitosny rozum mówił więcej: sukces Polski na mundialu musiałby być wyłącznie cudem. Bo jak możliwe jest zbudowanie sprawnej i zdrowej reprezentacji, skoro całe fundamenty, czyli krajowy futbol i rozgrywki ligowe, są przegniłe? Korupcja, układy, ustawiane mecze, oszustwa - od I ligi do B-klasy, dziwni ludzie w PZPN, który jakby robił wszystko, żeby nic się w tym bagnie nie zmieniło. A do tego akceptowane przez wiele klubów ordynarne chamstwo, bandytyzm, rasizm i faszyzm na trybunach. Czy z tej zgnilizny był w stanie wykluć się biały orzeł i wznieść się pod niebo?
Gdybyśmy na mundialu zaszli daleko, cieszyłbym się radością dziecięcą i naiwną. Ale tak na chłodno to nasz sukces byłby w pewien sposób niesprawiedliwością, demoralizacją i obrazą Boską, bo udowadniałby, że można bez żadnych konsekwencji notorycznie grzeszyć i jeszcze być przez los nagradzanym.
Robert Ryss