Chwała antybohaterom
Władzom Cedyni należy się pochwała za to, że do zmiany nazw ulic Świerczewskiego i Żymierskiego przymierzają się za pomocą demokratycznych metod (pisaliśmy o tym przed tygodniem). Ale demokracja sprawdza się najlepiej, gdy ludzie dokładnie wiedzą, za czym głosują (nie jest przypadkiem, że funkcjonuje najskuteczniej w społeczeństwach dobrze wyedukowanych i o wysokiej świadomości obywatelskiej). Być może tu kryje się przyczyna wyników internetowej sondy, w której 61% mieszkańców wypowiedziało się przeciw zmianom. A więc przed jakimikolwiek głosowaniami władze samorządowe i lokalne stowarzyszenia powinny przeprowadzić stosowną akcję informacyjną.
Nasza gazeta - choć wyrosła ze "słusznych" korzeni - nigdy nie należała do obozu komunożerców. Mimo to byliśmy zwolennikami zmian nazw niektórych ulic w naszej okolicy. Wychodziliśmy z założenia, iż oddawanie czci fałszywym bohaterom strasznie miesza w głowach mieszkańców. A imię ulicy jest przecież formą oddawania czci osobie, która je nosi. Nie chodzi więc tylko o prozaiczne sprawy, jak adres w dowodzie osobistym czy na pieczątce, lecz o zachowanie elementarnego ładu moralnego i społecznego.
Apelowaliśmy więc o zmianę nazw ulic Żymierskiego i Świerczewskiego. W Mieszkowicach w końcu nas "posłuchano" i w 2005 r. Żymierski ustąpił Janowi Pawłowi II. Cedynia nie reagowała.
Przypomnijmy, co w 1996 roku "Gazeta Chojeńska" pisała o obu "bohaterach".
Michał Żymierski (znany pod pseudonimami Zawisza, Lipski, a zwłaszcza Rola) urodził się w 1890 r. Bardzo młodo rozpoczął karierę wojskową. Podczas l wojny walczył w Legionach Polskich, a już w 1918 r. został szefem sztabu 2. Korpusu Polskiego. W wojnie polsko-bolszewickiej (1919-20) dowodził brygadą i dywizją. W latach 1924-26 był zastępcą szefa administracji armii. Podczas przewrotu majowego opowiedział się przeciw Piłsudskiemu. W 1927 r. oskarżono go o nadużycia finansowe związane z zamówieniami dla wojska. W efekcie został zdegradowany i skazany na 6 lat więzienia. Po 5 latach Żymierski wyemigrował do Francji, gdzie przebywał do 1938 r, nawiązując przy okazji współpracę z wywiadem radzieckim. Nie bez przyczyny więc w czasie II wojny współdziałał z Polską Partią Robotniczą i Gwardią Ludową. W 1943 r. został doradcą ds. wojskowych w Sztabie Głównym GL. W lipcu 1944 przebywał w Moskwie jako członek delegacji Krajowej Rady Narodowej. Był współtwórcą PKWN, gdzie zajmował się resortem obrony. Stalin prowadził już wówczas intensywne przygotowania do osadzenia swych namiestników w Polsce. Dlatego jeszcze w maju tego roku uznał KRN za reprezentację narodu polskiego. 21 lipca 1944 r. KRN ogłosiła przejęcie zwierzchnictwa nad Armią Polską w ZSRR i Armią Ludową. Połączono je w Wojsko Polskie, którym dowodził Żymierski, wówczas już generał. Bardzo dwuznaczną rolę pełnił tuż przed wybuchem powstania warszawskiego. 29 lipca nad Warszawą zrzucano ulotki wzywające ludność do walki z hitlerowcami. Podpisane były przez Żymierskiego. Ten sam Żymierski już jesienią podpisywał wyroki śmierci na akowców jako "współpracowników Hitlera przeciw Polsce". Ten haniebny proceder czerwony generał wykonywał aż do 1949 r. W powołanym przez KRN Rządzie Tymczasowym pełnił funkcję ministra obrony, podobnie jak w utworzonym w 1945 r. Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej. Wtedy dostał nominację na marszałka. Szefem MON był do 1949 r., kiedy to przestał pełnić funkcje wojskowe, ustępując miejsca Rokossowskiemu. Przez następne 3 lata był figurantem w Radzie Państwa, W 1953 r. mógł sobie powiedzieć: "fortuna kołem się toczy" lub "łaska pańska na pstrym koniu jeździ", bowiem aresztowano go pod sfabrykowanym zarzutem współpracy z zachodnimi wywiadami. Groteskowy był to zarzut wobec człowieka, owszem, aktywnie współpracującego z wywiadem, ale... wschodnim. Po 30-letnim politycznym niebycie z Żymierskiego znów uczyniono figuranta, ozdabiając w latach 1981-86 jego osobą skład KC PZPR. Pełnił też funkcję honorowego prezesa ZBoWiD-u. Zmarł w 1989 r. w wieku 99 lat.
Karol Świerczewski urodził się w 1897 r. Od 1915 r. mieszkał w Rosji, gdzie wkrótce wziął udział w rewolucji październikowej i wojnie domowej. W 1918 r. wstąpił do partii bolszewickiej (RKPb), został też członkiem Międzynarodówki Komunistycznej. Jako żołnierz Armii Czerwonej doszedł w niej do stanowisk dowódczych (zwłaszcza w latach 1927-36). Jednym z bardziej bulwersujących wątków życiorysu człowieka, którego imię nosiło w PRL mnóstwo szkół, ulic i placów jest to, iż w latach 30. szkolił on w ZSRR dywersantów do działań w... Polsce. W latach 1936-38 Świerczewski uczestniczył w wojnie domowej w Hiszpanii, dowodząc XIV Brygadą Międzynarodową i 35. Dywizją Międzynarodową. Po powrocie do ZSRR i wybuchu II wojny nadal piastował dowódcze stanowiska w Armii Czerwonej. W 1943 r. współorganizował Armię Polską w ZSRR, zostając zastępcą dowódcy l Korpusu, a rok później zastępcą dowódcy l Armii WP. Pod koniec wojny objął dowództwo II Armii. Na obszarach jej działania był współodpowiedzialny za represje wobec żołnierzy Armii Krajowej. Wraz z generałem Rolą-Żymierskim zatwierdzał na nich wyroki śmierci. Od 1944 r. Świerczewski był członkiem KC PPR, a wcześniej należał do Centralnego Biura Komunistów Polskich w ZSRR. Po wojnie od 1946 r. pełnił funkcję wiceministra obrony narodowej (ministrem był Żymierski). Zginął 28 marca 1947 r. w zasadzce UPA pod Baligrodem w Bieszczadach w trakcie przygotowań do wielkiej operacji przeciw Ukraińcom. Część historyków próbowała dopatrywać się w jego śmierci komunistycznej prowokacji, mającej dać pretekst rozpoczęcia trzy miesiące później akcji "Wisła", podczas której wysiedlono z południowo-wschodniej Polski ok. 150 tys. Ukraińców. Zginęło wówczas 1,5 tysiąca osób narodowości ukraińskiej.
Tyle tytułem przypomnienia. Teraz niech każdy cedynianin świadomie decyduje, czy Świerczewski i Żymierski powinni być w ich mieście czczeni dokładnie tak samo jak inni patroni cedyńskich ulic, np.: Bolesław Chrobry, Kościuszko, Pułaski. I czy nie jest to obrazą dla tych drugich.
W Cedyni niepotrzebnie do jednego worka ze Świerczewskim i Żymierskim włożono ulicę Obrońców Stalingradu, której nazwę władze też chcą zmienić. Przecież bitwa pod Stalingradem stanowiła początek końca Hitlera, zginęły w niej tysiące prostych żołnierzy i taka nazwa nie ma nic wspólnego ze składaniem hołdu Stalinowi.
Robert Ryss