Podatki w Chojnie
Nie było istotnej różnicy zdań w sprawie ustalenia stawek podatkowych, które zatwierdzono podczas sesji Rady Miejskiej w Chojnie 27 listopada. Podatek rolny jest na poziomie ubiegłorocznym (wszyscy byli za), a podatek od nieruchomości wzrósł o skalę inflacji, czyli o 4,2 proc. Tak samo stało się z podatkiem od środków transportowych, choć były głosy (Henryk Kłapouch), żeby niektóre stawki obniżyć, bo przedsiębiorcy skarżą się na duże obciążenia. Jednak zaproponowane taryfy przyjęto większością głosów: 9 za, 3 przeciw, 3 wstrzymujące. Poniżej najważniejsze stawki podatkowe:
* cena żyta do naliczania podatku rolnego 35 zł
* za 1 m kw. budynków mieszkalnych 0,47 zł
* za 1 m kw. budynków pod działalność gospodarczą 16,45 zł
* za 1 m kw. gruntu pod działalność gosp. 0,63 zł
(tw)
Gdzie tu logika?
Chojna ma najniższe podatki w powiecie i - co za tym idzie - proporcjonalnie najmniejsze wpływy do budżetu. Czyżby ich nie potrzebowała? Wręcz odwrotnie! Potrzeby są ogromne, a niektórzy radni wręcz twierdzą, że to zapaść finansowa. Jaka więc jest logika? Skąd czerpać dochody? Pozyskuje się je głównie z podatków i ze sprzedaży mienia. Chodzi o dochody własne, bo dotacje bądź subwencje są przeznaczane na z góry określone zadania. Podczas ostatniej sesji była bardzo burzliwa dyskusja na temat kredytu na potrzeby bieżące, bo gmina w tym roku więcej pieniędzy wydała niż zyskała. Podstawową przyczyną była mniejsza od planowanej sprzedaż majątku. Czy w roku przyszłym nie może być podobnie? Przecież jest dekoniunktura i ceny spadają, a przedsiębiorcy wyczekują, co będzie dalej. Sądziłem więc, że radni powalczą o zwiększenie dochodów poprzez chociaż niewielkie podniesienie podatków. Nic z tych rzeczy. To dziwne, bo w niektórych gminach władze jak lwy walczą o te dochody i przekonują opozycję, że to konieczność, bo trzeba mieć środki na inwestycje. W Chojnie nie podjęto żadnej dyskusji. A więc chyba wszyscy liczą na mannę z nieba. W sytuacji kryzysowej była okazja, aby nieco podbić stawki, bo władza miała silne argumenty: jest dług i musimy go spłacić. Opozycja zapewne kręciłaby nosem, ale poszłaby na umiarkowane podwyżki.
Już w przeszłości wielokrotnie sugerowałem, że polityka niskich podatków w gminie jest zgubna dla jej rozwoju, bo niby skąd ma ona czerpać dochody? Przecież nie prowadzi działalności gospodarczej, a więc bezpośrednio na niczym nie zarabia. Mówienie, że do gminy o niskich podatkach pchać się będą przedsiębiorcy, można włożyć na półkę z bajkami. Przecież każdy wie, że podatki są zmienne i nowa władza za rok lub dwa może je radykalnie zmienić. Gminy o niskiej fiskalności (np. Banie czy Moryń) przekonały się, że trzeba przynajmniej dorównać do średnich, bo poprzednia taktyka skazywała je na wegetację. Po jej zmianie szybko złapały oddech.
Tadeusz Wójcik