Muzyczne wzruszenia w Moryniu
To było duże wydarzenie. 6 kwietnia w romańskim kościele pw. Ducha Świętego w Moryniu mieliśmy rzadką w naszym powiecie okazję wysłuchania koncertu muzyki poważnej. Wykonawcami byli: orkiestra i chór Akademii Sztuki w Szczecinie pod dyrekcją jej ubiegłorocznego absolwenta - morynianina Marka Siwki (12 miesięcy temu w tym samym kościele dyrygował Requiem Mozarta). Solistami byli śpiewacy Opery na Zamku w Szczecinie: Joanna Tylkowska i Janusz Lewandowski oraz gościnnie sopranistka Aleksandra Bałachowska z Chojny - studentka Akademii Muzycznej w Poznaniu. W programie były znane dzieła, m.in.: słynne Adagio Albinoniego, preludium c-moll Chopina, a przede wszystkim Requiem Gabriela Fauré.
|
Koncert rozpoczął działający przy moryńskiej parafii chór Sanctus pod kierunkiem Ilony Włodarczyk, śpiewając pieśni wielkopostne. Nagrał właśnie pierwszą płytę pt. „Adoramus”. W wypełnionym kościele był m.in. starosta Wojciech Konarski i burmistrz Jan Maranda. Koncert zorganizowano dla uczczenia rocznicy śmierci Jana Pawła II i pamięci ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.
Dyryguje Marek Siwka
|
Specjalne słowa uznania należą się miejscowemu chórowi Sanctus, który - jak na amatorskie realia - zaprezentował duży kunszt. To światełko w tunelu kultury naszych gmin, gdzie zdecydowanie zbyt często królują wykonywane na żałosnym poziomie piosenki biesiadne i disco polo. Niestety, tego typu antywzorce propagują nawet domy kultury. Moryńska społeczność tej niemal najmniejszej liczebnie gminy w powiecie pokazała, że całkiem oddolnie można iść inną drogą, zawstydzając przy okazji dużo większe miasta w okolicy.
Śpiewa Aleksandra Bałachowska
|
Jak powiedział nam jeden z organizatorów koncertu - ks. wikary Marian Augustyn (który pozyskał od sponsorów połowę niezbędnych środków), ich ambicją jest, by Moryń stał się miejscem cyklicznych imprez tego typu, a może nawet festiwalu. Rzeczywiście, to pięknie położone miasteczko i jeden z najstarszych w województwie kościołów nadają się do tego znakomicie.
Chór Sanctus
|
Tekst i fot. Robert Ryss