Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 40 z dnia 06.10.2015

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Napady w przygranicznym Osinowie
Most przez cztery dni zamknięty
Nie chcemy pomagać nawet Polakom
Kongres Kobiet w Gryfinie
Po butelce na głowę
Bank nie dał kredytu
Bez solarów i bez pieniędzy
Cedyńskie finanse na półmetku
Festiwal CeDynia na Okrągło
Śmieciowiska w centrum miasta
Barwna tradycja
W piątek otwarcie galerii w Trzcińsku
Dyrektor Nowicka nie zgadza się z zarzutami
Sport

Nie chcemy pomagać nawet Polakom

W Internecie znaleźć można takie hasło: „A więc mówisz, że najpierw musimy pomagać swoim, a nie uchodźcom? Proszę, powiedz mi, kiedy ostatni raz troszczyłeś się o bezdomnego?”.

Facebook/Nacjonalizm to choroba wieku dziecięcego
Hasło to doskonale ilustruje ostatnie wydarzenia w Chojnie. Otóż Stowarzyszenie Pomocy Bliźniemu Mar-Kot – Dom dla Ludzi Bezdomnych w Poznaniu (inicjatorem tego ruchu w Polsce był nieżyjący już Marek Kotański) zwróciło się do władz Chojny o wydzierżawienie jakiegoś obiektu na terenie gminy. Opinię w tej sprawie miała wyrazić Rada Miejska na sesji 28 września. Burmistrz Adam Fedorowicz poinformował, że gmina dysponuje przynajmniej dwoma odpowiednimi i niewykorzystywanymi obiektami, których nie jest w stanie sama zagospodarować ani sprzedać. Wymienił łącznik na Lotnisku przy ul. Orląt – koło ŚDS (był przetarg na sprzedaż, ale nie przyniósł rezultatów) oraz dawny dworzec w Godkowie, przekazany gminie przez kolej. Mar-Kot przeprowadziłby remont na swój koszt. Sołtys Godkowa-Osiedla Beata Rzeszowska zaznaczyła, że mieszkańcy sygnalizują brak mieszkań dla młodych. Burmistrz odpowiedział, że gmina nie ma pieniędzy na remont dworca i zaadaptowanie go na mieszkania, zwłaszcza że w całej gminie dług najemców wobec Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej wynosi już 1,5 mln zł i rośnie lawinowo.

– To pewnie nie będą bezdomni z naszej gminy, więc dlaczego mamy im pomagać? – zaniepokoił się radny Bronisław Krzyżanowski. Przewodniczący rady Piotr Mróz wyraził przypuszczenie, że z czasem pewnie przeszliby oni na garnuszek gminy. Inni radni również stwierdzili, że „przecież w naszej gminie też są bezdomni”.
Burmistrz Fedorowicz chyba nie zamierzał przekonywać radnych, gdyż oznajmił: – Skoro nie ma głosów pozytywnych, to moja odpowiedź będzie negatywna.


Trudno o lepszą ilustrację powiedzenia o psie ogrodnika, który sam nie zje, ale drugiemu nie da. Lecz biorąc pod uwagę ogólnopolskie nastroje i sondaże, przypuszczać można, że podobną postawę przyjęłyby władze i mieszkańcy zdecydowanej większości gmin, więc Chojna jest tu tylko przykładem. I nadal bez odpowiedzi pozostaje pytanie, kim mają być ci „swoi”, którym bylibyśmy podobno gotowi pomagać. Że nie wystarczy po prostu bliźni, to już wiemy. Okazuje się, że nie wystarczy być też Polakiem, bo powinien to być Polak z naszej gminy. A może wyłącznie z naszej miejscowości, ulicy, domu, a najlepiej z rodziny? Ale i to jest wątpliwe wobec wszechogarniającej nieufności (pod względem wzajemnego zaufania do siebie Polacy są na końcu europejskiej listy).

Wolimy (w deklaracjach) mieć w kraju Polaków z Ukrainy czy Kazachstanu niż uchodźców z Bliskiego Wschodu, jednak doświadczenia dotychczasowych repatriantów wywołują mieszane uczucia. W ostatnich 20 latach sprowadziliśmy trochę polskich rodzin z Kazachstanu, które trafiły m.in. do gmin Chojna, Gryfino, Moryń. Jak zostały przyjęte? Bardzo różnie. Z powodu wschodniego akcentu lub słabej znajomości polskiego niektórych wyzywano od kacapów. Warunkiem sprowadzenia było zapewnienie przez państwo lub gminę mieszkania i pracy, więc czasem sąsiedzi zawistnie pytali, dlaczego ci „Ruscy” za darmo dostali to, czego im nikt nie dał.

Każdy z nas ma prawo do świętego spokoju. To poniekąd naturalne. Ale grubym nieporozumienie jest ubieranie takiego egoizmu w szaty obrońców uniwersalnych czy tradycyjnych wartości. Dzisiaj twierdzenia o Polsce jako kraju chrześcijańskim, który ma nieść Europie jakieś wartości, odwoływanie się do kolebki solidarności, bajania o tradycyjnej polskiej tolerancji i gościnności, o stawianiu na wigilijnym stole nakrycia dla niespodziewanego wędrowca są już aktualne wyłącznie w tekstach kabaretowych, i to bardziej gorzkich niż śmiesznych. Albo w podręcznikach psychologii w rozdziałach o obłudzie.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska