Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 05 z dnia 02.02.2016

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Kto zatrzyma polskich emigrantów?
Partnerzy znad Odry
Co zamierza powiat?
Jest Rada Muzeum
Wartości i antywartości. Polemika
z Robertem Ryssem

Nasze pola golfowe zaprezentują się
w Niemczech i Danii

Końcówka straży miejskiej
Zupa dla twardzieli
Wygraj wyjazd do Brukseli!
Sport

Zupa dla twardzieli

Rozmowa z miłośnikiem dalekich podróży – Jerzym Kołaczykiem z Morynia, który w ostatnich latach odwiedził Chiny, Meksyk, niedawno podziwiał Petersburg, a w grudniu wrócił z 16-dniowej wycieczki do Tajlandii, zaliczając równolegle podczas jednodniowych wypadów Kambodżę, Laos i Birmę.


Tadeusz Wójcik: - Co tak cię pogoniło prawie na koniec świata? Gdybyś się trochę zdrzemnął w samolocie, to wylądowałbyś w Australii, a stamtąd to już dalej się nie da.

Jerzy Kołaczyk: – Z Bangkoku (stolicy Tajlandii) do Australii leci się podobno 8 godzin, więc do końca świata miałem jeszcze dość daleko. A co mnie pognało? Egzotyka tych krajów. Chciałem zobaczyć Tajlandię, skonfrontować opowieści o tym kraju, zahaczyć o słynny Złoty Trójkąt.

Jerzy Kołaczyk podczas wodnej przeprawy
– A co to za twór?

– Złoty Trójkąt to obszar na pograniczu Tajlandii, Laosu i Birmy, słynący kiedyś z uprawy i handlu opium. Teraz też ten proceder kwitnie, nielegalnie co prawda , ale z tą nielegalnością to duża przesada, bo słoik opium np. w Laosie można na targu kupić bez żadnego problemu za niewielką kwotę.

– Pierwsze wrażenie po wylądowaniu?

– Nie było szoku cywilizacyjnego, bo to duża metropolia, porządna i miła obsługa na lotnisku i gdy ktoś kumał po angielsku, to nie miał żadnego problemu z dogadaniem się. Szoku termicznego też nie doznałem, bo to u nich okres chłodny i temperatura oscylowała w granicach 25- 30 stopni. Miałem wrażenie, że od powietrza cieplejsza była woda w Zatoce Tajlandzkiej. Czułem się jak na Lagunie w Gryfinie.

– A mnie Tajlandia kojarzy się z seksturystyką i boksem tajskim. Czy są to rzeczywiste wyróżniki tego kraju?

– No… prawidłowe masz skojarzenia, bo jak mówiłem, że lecę do Tajlandii, to dodawali, że zapewne na Tajki. Kiedyś tak rzeczywiście było, a teraz ten pierwszy element nie jest tak wyrazisty, chociaż słynne miasto uciech Pattaya trochę szokuje. Tam kiedyś „odpoczywali” amerykańscy żołnierze walczący w Wietnamie. Domy publiczne z cennikami, żywe reklamy zachęcające klientów itp., w naszej kulturze nie są czymś powszechnym. Tajki w moim odczuciu są jednak przereklamowane. Jakoś trudno się przyzwyczaić, bo robią wrażenie małych dziewczynek. Nieraz nie sposób ocenić, czy to jest 15-letnie dziecko, czy kobieta w wieku 30 lat. W ogóle to drobny naród i Europejczycy wyglądają tam jak wielkoludy. Nieraz śmiesznie to wygląda, gdy jakiś wyrośnięty, bladolicy Anglik idzie pod rękę z malutką Tajką. Wygląda jak dziadek z wnuczką. Kończąc ten wątek, powiem, że Rosjanki są o wiele atrakcyjniejsze, nie mówiąc już o Polkach.

– Ale gdybym ja poleciał do Tajlandii, to mógłbym się pod względem walorów fizycznych dowartościować.

– Bezsprzecznie tak. Mógłbyś na wielu popatrzeć z góry.

Szczury z grilla (fot. J. Kołaczyk)

– Jesteś smakoszem i zwolennikiem kulinarnych nowinek. Jadłeś coś ciekawego, egzotycznego?

– Powiem prawdę, że w tym rejonie świata miałem sporo obaw, bo słyszało się różne historie. Chciałem wrócić do kraju bez żołądkowych sensacji i zbytnio nie eksperymentowałem, chociaż raz zrobiłem widowisko na całą restaurację.

– Połknąłeś tarantulę?

– Nie, bo już bym nie żył, ale reakcja była podobna. Wiesz, jaka jest moja znajomość angielskiego. Zamówiłem jakąś regionalną zupę (tyle zrozumiałem z karty) i oczywiście po dość długiej celebrze przyniesiono mi w kolorowym, żaroodpornym naczyniu z przykrywką coś w rodzaju gulaszu, tylko zamiast kawałków mięsa pływały chyba krewetki. Ładnie to pachniało, więc wziąłem łychę, podmuchałem i... Mógłbym powiedzieć, że dalej nie pamiętam, bo oczy wyszły mi z orbit. Życie uratowała mi stojąca w pobliżu lodówka. Pobiegłem, otworzyłem i wychyliłem pół butelki jakiejś wody. Potem kichałem i prychałem, a cała sala ryczała ze śmiechu.

– Ale oni jakoś to jedzą.

– Jedzą, ale mają jakieś sposoby. Może popijają lub czymś przegryzają. Okazało się, że były dwie wersje tej zupy. Ja wziąłem tę dla twardzieli, a była też inna, w wersji light.

– A nie kusiło cię, żeby przegryźć coś z ogonkiem?

– Widziałem szczury na grillu, ale sam zapach był wstrętny. Nasz kierowca jednak wziął trzy sztuki. Zawinęli mu w papier i poniósł do autobusu.

– Polak?

– No nie. Tubylec.
(cdn.)
Rozm. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska