Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 06 z dnia 09.02.2016

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Sekretarz odwołana
Ratujmy oczy Piotrusia
Nasi sąsiedzi reklamują się w Szczecinie
Walentynki 2016
Pogodno na Włóczykiju
Rzeczy są bardziej złożone, niż myślisz
Przecieram innym ścieżki
Złote komnaty i krzycząca nędza
Sport

Przecieram innym ścieżki

Alina Leończyk
Rozmowa z kierowniczką Warsztatów Terapii Zajęciowej w Goszkowie i zarazem prezesem Spółdzielni Socjalnej „Promyk” Aliną Leończyk


Tadeusz Wójcik: – W sierpniu 2014 roku na otwarciu spółdzielni socjalnej wszyscy was podziwiali za odwagę, dobrze życzyli, lecz wiele osób miało obawy, czy w dłuższej perspektywie to będzie udane przedsięwzięcie, bo utrzymać się na rynku pracy w tym czasie było bardzo trudno. Przecież zatrudniacie także osoby niepełnosprawne.

Alina Leończyk: – Teraz już mogę powiedzieć, że się udało i jestem osobą spełnioną, mając satysfakcję, że trud przyniósł owoce, chociaż ścieżka, którą przeszłam, nie była łatwa. Ach… co tu mówić. Patrząc nawet z ekonomicznego punktu widzenia (może nie wszyscy to doceniają), w warsztatach terapii zajęciowej i w spółdzielni zatrudnionych jest ogólnie 15 osób (10 plus 5). Fundusze pozyskujemy z zewnątrz, a podatki zostają w gminie.

– Z czego utrzymuje się spółdzielnia?

– Do tej pory realizowaliśmy szereg różnych zamówień, przeważnie z branży gastronomicznej. Gotowaliśmy około 50 obiadów dla naszych pacjentów, i podopiecznych OPS-u, ponadto organizowaliśmy małe imprezy okolicznościowe, przyjęcia, bo mamy namioty, stoły i niezbędny sprzęt, który zakupiliśmy dzięki realizowanym projektom. Robimy też wypieki na zamówienie oraz przygotowywaliśmy wyroby garmażeryjne (różne sałatki) dla niektórych sklepów w Gryfinie i Szczecinie. Obecnie wygraliśmy przetarg na dostarczanie obiadów do szkół z gminy Mieszkowice, więc już z garmażerki zrezygnowaliśmy, bo łącznie przygotowujemy 140 obiadów. To już znaczna ilość. Trzeba wiedzieć, że spółdzielnia socjalna osób prawnych to jest przedsiębiorstwo społeczne i członkowie zarządu, czyli ja i wiceprezes Agnieszka Wiecheć, nie biorą żadnego wynagrodzenia. Gdy są zyski, to musimy je wydać na cele społeczne. Przeważnie kupujemy sprzęt na polepszenie bazy. Zatrudniamy osoby zagrożone wykluczeniem społecznym, czyli niepełnosprawne oraz te, które nie mają pracy.

Szefowa kuchni przygotowuje próbki żywnościowe.
Z lewej Alina Leończyk

– Gdy zakładaliście spółdzielnię, to byliście prekursorami w naszym województwie. Czy ktoś już poszedł waszymi śladami?

– Na razie nie. Podpatrują nas, mieliśmy cztery wizyty studyjne, ale bardziej zainteresowana jest Wielkopolska niż nasz region. Co tu dużo mówić, nie bardzo ktoś garnie się do działalności, gdy nie ma z tego pieniędzy. Wiele osób nie wierzy, że pracujemy za darmo. Jak gdzieś jadę w sprawie spółdzielni, to też nikt mi nie zwraca kosztów. Gdy zaczęłam interesować się spółdzielnią, to podpatrywałam, jak inni to robią, jakie są praktyczne rozwiązania niektórych problemów. Dużo pomogła mi Agnieszka Ścigaj (obecnie posłanka od Kukiza), która założyła spółdzielnię koło Olkusza. To bardzo zaangażowana, energiczna i życzliwa osoba. Nieocenioną pomoc miałam od Elwiry Profé-Mackiewicz, bo ona ze mną jeździła i pokazywała, jak takie ośrodki i spółdzielnie funkcjonują w Niemczech. Wtedy nabrałam przekonania, że u nas też może to zadziałać. A ponadto mieliśmy od niej na początku wsparcie finansowe, bo gdy przejęliśmy ten obiekt, to była ruina. Można było się załamać, ale mam ogromną satysfakcję, że się udało. Teraz możemy być przykładem dla innych. W tym roku będziemy mieć ogólnopolską wizytę studyjną kierowników warsztatów. Część przyjedzie do nas, a część do Olkusza. Dobrze nam się układa współpraca z powiatem – naszym udziałowcem, bardzo życzliwa dla nas jest dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Marianna Kołodziejska-Nowicka. Gmina Mieszkowice sprzedała nam za symboliczną kwotę 1 proc. budynek i dzięki temu jako właściciele możemy łatwiej sięgać po fundusze zewnętrzne. Mamy też wsparcie z 1 proc. odpisów podatkowych.


– Znając Pani energię i zaangażowanie, domyślam się, że ma Pani jakieś kolejne plany.

– Mam… i nawet już skonkretyzowane. Zamierzamy zrobić przybudówkę i rozszerzyć naszą działalność. Docelowo zyskalibyśmy kolejnych 10 etatów, a ponadto chcę na piętrze tej przybudówki urządzić 4 mieszkania dla niepełnosprawnych. Pomysłów na działalność mam wiele. Można robić różne rzeczy. W statucie mamy zapisane aż 44 rodzaje działalności, łącznie z hodowlą trzody chlewnej. Warsztaty terapii i spółdzielnia to jest wzajemnie uzupełniający się tandem. Teraz przy przygotowywaniu obiadów nasi podopieczni wykonują szereg niezbędnych, pracochłonnych czynności, np. obróbkę wstępną warzyw i owoców. Oni to lubią, uczą się, robią to też dla siebie, są pomocni.

– Postawienie przybudówki to duże i kosztowne przedsięwzięcie. Skąd fundusze? Skąd weźmiecie pieniądze na wkład własny, bo rozumiem, że to będzie realizacja kolejnego projektu?

– Już zrobiłam rozeznanie, bo trzeba działać z wyprzedzeniem i gdy tylko pojawi się szansa, należy mieć wszystko przygotowane. Projekt może być zrealizowany z funduszy Agencji Nieruchomości Rolnych (wspieranie obszarów po byłych PGR-ach), a pieniędzy w gotówce nie musimy mieć, bo zabezpieczeniem – wkładem będzie nasz budynek. Już jesteśmy po konsultacji z biurem projektów i mamy wstępne rozeznanie co do kosztów inwestycji. Wyniosłaby ona około 1 mln zł. Zdaję sobie sprawę, że to trochę potrwa, ale sądzę, że w tym roku zdążymy złożyć wniosek.

– To już się wpraszam na oficjalne rozpoczęcie budowy.

– Będę pamiętać.
Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska