Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 32-33 z dnia 09.08.2016

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Samorządy przeciw centralizacji państwa
Kto ile zaoszczędził?
Gorące ulice w Cedyni
Jeśli władza nie ma wizji, to powinna zrezygnować
Wołoszański kręci u nas
Żywot człowieka renesansu w Kołbaczu
Kto nie kupi, ten trąba?
Sport

Jeśli władza nie ma wizji, to powinna zrezygnować

Rozmowa z gryfińskim starostą Wojciechem Konarskim

„Gazeta Chojeńska”: - Był Pan burmistrzem Chojny przez 8 lat (1998-2006). Obecnie dobrze znane są poważne problemy finansowe tej gminy. Wyobraźmy sobie, że może Pan znów być tu burmistrzem. Co by Pan zrobił?

Wojciech Konarski: - To, co obecnie dzieje się z finansami w Chojnie, to jest przede wszystkim stracona ostatnia szansa na środki unijne. Z żalem patrzę, że dobre kierunki nie zostały rozwinięte. Gdybyśmy jako powiat nie wyremontowali niedawno ul. Jagiellońskiej czy Słowiańskiej, to miasto nie zmieniłoby w ogóle wyglądu. Doceniam to, że gmina dołożyła, ale zrobilibyśmy to i bez tego. Współczuję tym, którzy będą realizować program naprawczy, bo będzie to okres wielu wyrzeczeń i boję się, że u mieszkańców nie znajdzie to zrozumienia. Mówię to w kontekście chociażby decyzji z ostatniej sesji Rady Miejskiej, czyli przedłużenia do 2018 roku spłaty części obligacji. To tak, jakby wziąć kolejny kredyt na niespłaconą teraz kwotę.

- Jako jedną z głównych przyczyn zapaści finansowej Chojny wymienia się zbyt gęstą sieć szkół, pochłaniającą mnóstwo pieniędzy. Ale to zostawiła w spadku Pańska ekipa.

- Zawsze można winić poprzedników. Sprawowanie władzy wymaga odwagi i jeśli ktoś wygrywa wybory, to ponosi potem odpowiedzialność. Ja zostawiłem taką sieć tylko dlatego, że 50 głosami przegrałem, inaczej z tą rzeczywistością w Chojnie musiałbym sobie dalej dawać radę. Mieliśmy pomysły.

- Ale mieliście pomysł przerzedzenia sieci szkół, jednak wycofaliście się z tego.

- Nie, wprowadzaliśmy nowy system, jakim były szkoły społeczne. Przykładem była szkoła w Krajniku Górnym [Szkoła społeczna funkcjonowała tam w latach 2001-2007, zaraz po likwidacji gminnej podstawówki, a od 2007 r. nie ma tam już żadnej szkoły - red.]. Nie jest powiedziane, że takiego modelu nie rozciągalibyśmy także na inne szkoły. Ale dla mnie przyczyną obecnej sytuacji finansowej jest przede wszystkim nieudolność władzy. Każda władza, jeśli zdobywa mandat, to powinna działać i nie oglądać się na to, że tamci nie zrobili. Też chciałbym przychodzić do jakiejś nowej pracy czy nowego samorządu i mieć wszystko podane na tacy, spijając samą śmietankę. Gdy odchodziłem, to na koncie gminy były 2 mln zł, była zrobiona oczyszczalnia ścieków. Potem nie wykorzystano szansy i z roku na rok - można powiedzieć - bawiono się. Podobnie było wcześniej w powiecie, gdy mniejszość radnych zwracała uwagę, a mimo to władza sobie różne rzeczy robiła zamiast tak poustawiać koszty, żeby wszystko funkcjonowało.

- Obecny burmistrz Adam Fedorowicz rządzi już trzecią kadencję i niewątpliwie odpowiedzialność spoczywa teraz na nim i jego ekipie. Ale jak to się działo, że w 2014 roku wygrał po raz trzeci wybory, nie mając praktycznie z kim przegrać? Żaden kandydat poważnie mu nie zagroził. Jak w tym świetle wygląda siła opozycji i jej kandydatów?

- Jest jeszcze kwestia liczby kandydatów. Gdyby w 2006 roku nie wystawiono przeciwko mnie pięciu kandydatów, to pewnie bym wygrał, i to może w pierwszej turze. Adam Fedorowicz miał też zapewne dobrych kandydatów na radnych, którzy na niego pracowali. Ale dzisiaj sami się nim rozczarowali.

- Program naprawczy i reżim oszczędnościowy nie pozwala sięgać po fundusze unijne, a właśnie zaczęło się ostatnie rozdanie. Chojna musiałaby mieć znaczną nadwyżkę operacyjną (czyli przewagę bieżących dochodów nad bieżącymi wydatkami), rzędu 4-5 mln zł. Gdzie szukać możliwości?

- W zmianie władzy.

- Ale co by Pan konkretnie zrobił, gdyby to Pan był teraz burmistrzem Chojny?

- Przepraszam, ale nie jestem doradcą tych władz.

- Nie jest Pan doradcą, ale jest Pan liderem części opozycji w Radzie Miejskiej, dlatego można Panu zadać takie pytanie.

- Opozycja powinna zmienić władzę.

- Załóżmy, że zmienia władzę. Jakie robi pierwsze trzy kroki?

- Musi się przyjrzeć, gdzie są duże koszty. Bo można niby zrobić plan naprawczy, ale potem się okazuje, że zajmujemy się w nim kwotą 10 tysięcy, a nie istotnymi sprawami. Na pewno jest kwestia administracji. Mogę powiedzieć na przykładzie powiatu, bo zmagaliśmy się z podobnym problemem i brakowało pieniędzy na wypłatę. Niestety, pewne decyzje są niepopularne, bo dotyczą konkretnych ludzi. Najpierw trzeba zrobić przegląd administracji, czy nie dochodzi do powielania czynności i czy pracownicy są efektywni. Zrobiliśmy też pewne posunięcia w powiatowej oświacie. Z niektórych pomysłów musieliśmy się wycofać, ale szukaliśmy innych rozwiązań. Dzisiaj np. Technikum Rolnicze w Mieszkowicach kwitnie, bo ma dwa źródła finansowania: Ministerstwo Rolnictwa i Ministerstwo Edukacji. Jeśli zostaną wprowadzone zapowiadane przez rząd zmiany w oświacie, to gmina mogłaby pomyśleć o istnieniu w mieście dwóch szkół powszechnych, dzięki czemu zniknęłyby koszty dowozów. Centrum Kultury w 2006 roku to było łącznie z biblioteką - o ile pamiętam - 900 tys. zł rocznie. Teraz jest dwa razy więcej. I jest pytanie, czy poziom usług dla mieszkańców jest dwa razy wyższy. A więc widać, że są możliwe oszczędności.

- Brak dyrektorów domów kultury z wizją to dość powszechna choroba w wielu gminach. Burmistrzowie wybierają sobie takich dyrektorów, którzy są im przydatni w kampanii wyborczej. O kulturę chodzi tam nieraz najmniej.

- Na pewno jest to przywara wszystkich nas, którzy sprawujemy władzę. Ale trzeba zachowywać umiar i próbować się zmieniać. A co do Polsko-Niemieckiego Centrum w Krajniku Górnym: to fajna idea, ale trzeba też patrzeć na koszty. Potrzebna jest wizja, ale żeby była wizja, to potrzebna jest nowa władza.

- Ale nikt nie wyszedł z inicjatywą referendum, a wybory będą dopiero w 2018 roku.

- Jeśli władza nie ma wizji i nie pokazuje mieszkańcom, co poprawi, tylko szczyci się załatwieniem pożyczki z budżetu państwa (którą trzeba przecież spłacić), to sama powinna zrezygnować. Czasami tak to trzeba stawiać: „nie daję rady, więc rezygnuję”.
Rozm. i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska