Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 42 z dnia 18.10.2016

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Są już przetargi na projekty tras rowerowych
Lokalna ekożywność
Kto z nominacją do Bociana?
Dbajmy o architekturę
Cudowna lampa Aladyna w Schwedt
Przygody zbuntowanego chłopca
Konserwa
Sport

Konserwa

Nie jest to polityczny felieton o konserwatystach, ale zdarzenie prawdziwe. Często spotykam swych byłych uczniów, z którymi ucinam sobie krótkie pogawędki. Wśród tych osób niekiedy są smakosze trunków, którzy po wstępnej konwersacji przechodzą do sedna sprawy, prosząc o wsparcie. Kiedy robią to taktownie, raczej nie odmawiam, gdyż - jak wpajano mi przez wiele lat - uczniów należy traktować z pełnym szacunkiem, podmiotowo, bo to najważniejsze ogniwo w procesie edukacji. Ale do rzeczy. Przed sklepem spożywczym w pewnej miejscowości grzecznie mi się ukłonił były absolwent, pytając zdawkowo: „Co tam u pana?”. Odpowiedziałem standardowo, że jakoś leci. Wtedy on skłonił głowę, mówiąc: „A u mnie cieniutko, cieniutko, panie profesorze”. Zanim zebrałem myśli, powiedział: „Nie chcę pieniędzy, ale niech mi pan kupi coś do jedzenia”.

Takiego wyznania nie słyszy się często i przyjrzałem się uważniej rozmówcy. Wyglądał schludnie i nie pachniał „jabłuszkiem”. Mówię wtedy, sięgając do kieszeni” „Dam ci pieniądze i kup sobie coś”. A on na to: „Nie, niech mi pan kupi”. Pomyślałem, iż może podpadł w tym sklepie i wstydzi się tam wejść. Już w drzwiach zapytałem jeszcze, co by chciał. Odparł, że może być konserwa rybna. Na stoisku mięsnym zobaczyłem jednak ładne pętko dobrej kiełbaski (kiedyś już ją kupowałem) i poprosiłem o nie. Zapłaciłem 10 zł i 4 grosze. Wychodząc, dałem je wraz z foliową torebką oczekującemu uczniakowi, życząc smacznego. Grzecznie podziękował.
Odszedłem i po kilkunastu metrach zauważyłem na drodze jakiś zwinięty papierek. Podniosłem go i… był to banknot 10-złotowy. Obejrzałem się, ale ani z tyłu, ani z przodu nie było żywej duszy. Cóż człowiek wtedy myśli? Ot, zrobiłem miłosierny uczynek i aniołek zwrócił mi tę dychę. Żarty, żartami, ale takie myśli krążą po głowie i uśmiechając się do siebie, byłem jakiś otumaniony. Po kilku metrach znów natknąłem się na owego biedaka. Zobaczywszy mnie, powiedział ze zbolałą miną: „Szefie, poratuj, ja nie chcę kiełbasy, dałby szef pieniądze, to kupiłbym sobie konserwę rybną”. Zupełnie mnie rozminował tym żądaniem i opuściły mnie już myśli pozaziemskie. Poradziłem mu, żeby poszedł do sklepu i zamienił kiełbasę na konserwę.

Opisując to zdarzenie, już chciałem przytoczyć tytuł przeboju Niemena „Dziwny jest ten świat”. Lecz z drugiej strony cóż w tym dziwnego, że facet miał akurat chęć na konserwę rybną? Trochę mnie jednak zastanawia, dlaczego akurat ja znalazłem tę dychę?
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska