Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 06 z dnia 06.02.2018

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Targowisko w Krajniku sprzedane
Do którego szpitala karetka ma wieźć chorego?
Wreszcie pojawiają się tablice przy granicy
Trzcińsko wreszcie z budżetem
Znów bronią szkoły
Sport

Do którego szpitala karetka ma wieźć chorego?

Dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie Roman Pałka i kierownik filii w Gryfinie Grzegorz Dolata zostali zaproszeni na sesję Rady Powiatu Gryfińskiego, która odbyła się 31 stycznia. To owoc uwag zgłaszanych m.in. przez członka Zarządu Powiatu Tomasza Siergieja, że pacjenci z południa terenu są z reguły przewożeni przez karetki do szpitala w Dębnie, mimo że chcieli do Gryfina.

Dyr. Roman Pałka
Dyr. Pałka przypomniał, że na terenie powiatu gryfińskiego stacjonuje pięć zespołów ratownictwa medycznego: po dwa w Gryfinie i Chojnie oraz jeden w Mieszkowicach. Zespół gryfiński w 2017 roku interweniował 3461 razy, chojeński 2779 i mieszkowicki 1354. - Nasze działania regulują zasady funkcjonowania ratownictwa medycznego. Pacjenci wymagający interwencji w ośrodkach wysokospecjalistycznych są tam od razu dowożeni. Dotyczy to ostrych zespołów wieńcowych (zawały). Chory jest od razu transportowany do ośrodka kardiologii w Szczecinie na Pomorzanach, a z południowej części powiatu często do szpitala w Gorzowie. Z kolei osoby z udarami mózgu są przewożone nie do szpitala w Gryfinie czy Dębnie, lecz bezpośrednio do ośrodków klinicznych, gdzie można udzielić im wysokospecjalistycznych świadczeń. Dotyczy to także zagrożonej ciąży, dzieci czy urazów wielonarządowych. Pozostałe osoby transportowane są do najbliższego szpitala. Taka jest zasada. Nie mamy wpływu na to, co się dzieje z pacjentem w szpitalu. Osoby z okolic Dębna będą nadal przewożone do tamtejszego szpitala. Mamy jak najszybciej odtwarzać możliwości ambulansu do dalszego działania - przekonywał dyrektor.

Ale radny Siergiej podawał kolejne argumenty: - Z Cedyni do Gryfina jest 57 km, a do Dębna 47, więc jest to raptem różnica 10 km. Pacjent z gminy Cedynia z podejrzeniem udaru został zawieziony do Dębna, mimo że rodzina prosiła załogę karetki o przewiezienie go do Gryfina. Na drugi dzień, z powodu braku lekarzy, rodzina na własny koszt musiała wynająć karetkę i przewieźć pacjenta z Dębna do Szczecina. Z kolei pacjent z Chojny z podejrzeniem urazu narządów wewnętrznych, choć prosił, by zawieźć go do Gryfina, został zawieziony do Dębna i leżał tam 24 godziny, ponieważ nie było lekarza mającego uprawnienia do obsługi USG, więc na własny koszt pojechał wykonać te badania w Szczecinie. Pacjenci chcą mieć zapewnione bezpieczeństwo. Poza tym szpital w Gryfinie jest naszym szpitalem, to nasz wysiłek, nasze podatki, nasza troska, żeby ten obiekt funkcjonował. Dwa kilometry w jedną czy drugą stronę nie są dla nas istotne. Dla nas istotne jest to, że ten szpital funkcjonuje dobrze i chcemy być tutaj leczeni. A szpital w Dębnie od wielu lat boryka się z problemami - mówił T. Siergiej.
Dyrektor Pałka replikował: - Jeżeli odległość jest zbliżona, to wola pacjenta powinna być zrealizowana. Nie możemy odpowiadać za funkcjonowanie szpitali. Zespół ma udzielić pomocy i przekazać pacjenta do szpitala, a potem jak najszybciej wrócić do miejsca stacjonowania i dalej pozostawać w stanie gotowości. Zespoły ratownictwa nie działają zgodnie z wolą pacjenta czy jego rodziny, tylko zgodnie z zasadami funkcjonowania państwowego systemu ratownictwa.
T. Siergiej przypomniał też, że dla rodziny dojazd do szpitala w Gryfinie i możliwości odbioru pacjenta są znacznie lepsze niż w Dębnie. Jednak - jak przekonywał dyr. Pałka - uwarunkowania komunikacyjne nie mają dla załogi karetki większego znaczenia. Ma ona jak najszybciej odtworzyć możliwość swej następnej reakcji, bo w każdej chwili może być potrzebna do udzielania pomocy następnemu człowiekowi.

Według wiceprzewodniczącego Rady Powiatu Mariusza Adamskiego zadaniem pogotowia jest nie tylko dostarczyć pacjenta do szpitala, nie patrząc, co się dalej dzieje, bo powinien liczyć się efekt końcowy: czy jest tam udzielona fachowa pomoc. Od innej strony spojrzała na to radna Joanna Kostrzewa (z zawodu lekarka): jeśli pacjent umrze, to wtedy karetka jest rozliczana, że miała gdzieś o 4 km bliżej do szpitala i tam miał być przewieziony pacjent. Wówczas pogotowie będzie oskarżone o niewykonanie procedur.
- Nie mnie oceniać szpital, który jest w sieci szpitali i jest równoważny placówkom w Barlinku, Gryfinie czy Pyrzycach, bo ma taki sam oddział chirurgiczny czy chorób wewnętrznych - mówił dyr. Pałka. - Nie do pogotowia należy ocenianie szpitala, czy w tym momencie wykonuje on świadczenia. To jest sprawa jego dyrektora, podmiotu prowadzącego i Narodowego Funduszu Zdrowia. Dla państwa 5 czy 10 minut nie ma znaczenia, ale w tym czasie mózg człowieka może trzy razy umrzeć.

Radny Paweł Sławiński stwierdził: - Czasem pacjent ma obrażenia ewidentnie wskazujące, że w tym szpitalu mu nie pomogą, a mimo to tam trafia. Jeżeli np. do Dębna wiezie się osoby ze złamaniem, to tam tylko rozkładają ręce i po 2-3 dniach wypisują ze skierowaniem na ortopedię - powiedział i przekonywał, że skoro karetka i dyspozytor mają kontakt ze szpitalem, to nie jest problemem zapytać, czy jest on w stanie zapewnić opiekę. Szef wojewódzkiego pogotowia odparł, że czym innym jest transport sanitarny, a czym innym ratownictwo. - Przewiezienie ze szpitala po kilku dniach czy nawet po kilku godzinach jest transportem międzyszpitalnym, za który odpowiada szpital, a nie pogotowie. Jeśli szpital nie może zapewnić pacjentowi właściwego świadczenia, zobowiązany jest zapewnić transport do placówki, która takie świadczenia może wykonać. Nie nam jest oceniać, czy dany szpital ma lekarzy, czy nie. Skoro państwo mają taką wiedzę, to proszę zgłosić nie do mnie, tylko do prokuratury o stworzeniu zagrożenia zdrowotnego. Pogotowie nie jest od sprawdzania, który szpital ma dzisiaj obsadę lekarską, a który nie - stwierdził i podkreślił, że wyjątkiem jest oddział intensywnej opieki medycznej, bo jeśli nie ma on wolnych stanowisk, to następnego pacjenta nie można tam zawieźć, gdyż nie udzieli mu się pomocy.
- Rozumiem więc, że jeżeli jest pacjent ze złamaniem, to wieziemy go tam, gdzie jest najbliżej, a później niech szpital się martwi - z przekąsem stwierdził P. Sławiński. - Każdy pacjent, który nie wymaga natychmiastowych świadczeń wysokospecjalistycznych i mogą być one odroczone o 2-3 doby, wcale nie musi być wieziony bezpośrednio do tego ośrodka - odparł R. Pałka. - Kto decyduje o wyborze np. szpitala w Dębnie? - dociekał radny. - Decyduje o tym ustawa o ratownictwie medycznym -stwierdził szef pogotowia.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska