Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 11 z dnia 13.03.2018

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Pieniądze na most w Siekierkach zatwierdzone
Warunkowe umorzenie
Gęsto od wydarzeń i emocji
Trzcińsko jednak bez budżetu?
Sporne okręgi
Poszukiwany: gospodarz z wizją!
Plac posmutniał...
Sport

Poszukiwany: gospodarz z wizją!

Od kilku tygodni (nr 7, 8, 9, 10), po wizycie w Chojnie wojewódzkiego konserwatora zabytków, publikujemy opinie na temat ratowania w tym mieście zaniedbanych średniowiecznych murów. Trwa też zbieranie podpisów pod apelem do władz gminy o podjęcie działań ratunkowych. Dziś kolejny głos.


Chojeńskie mury, bramy miejskie i baszty rozsypują się. Coraz trudniej będzie je uratować. Co gorsza, władzom miasta i większości mieszkańców są – w najlepszym razie – obojętne. A właściwie stanowią problem: niczemu nie służą, są zawalidrogą. Jedyne praktyczne zastosowanie znaleźli dotychczas dla średniowiecznych cegieł właściciele przylegających do murów miejskich ogródków działkowych, którzy z zabytkowych cegieł pobudowali sobie kurniki, a przy samych murach „zorganizowali” wysypisko śmieci. To przestępstwo i barbarzyństwo, ale to także nie zainteresowało, o ile wiem, ani władz, ani policji, ani też służb konserwatorskich.

Niepotrzebne zabytki?
Mury i bramy miejskie mają pecha, bo nie pełnią żadnej funkcji użytkowej, nikomu nie są potrzebne – brzmiała zgodna teza uczestników spotkania z Ewą Stanecką, wojewódzkim konserwatorem zabytków w Bibliotece Publicznej w Chojnie 10 lutego. I była to zgodność ponad podziałami zawodowymi i politycznymi. Na pierwszy rzut oka teza ta jest prawdziwa: murów nie da się sprzedać, by podratować gminny budżet, do Bramy Świeckiej nikt nie chce się przyznać, a los Bramy Barnkowskiej, mimo że właściciel jest znany, i tak jest zapewne przypieczętowany.
Pora na drugi rzut oka. Półbaszty średniowiecznych murów miejskich zamienione w stylowe kafejki, a nawet mieszkania, bramy miejskie pełniące funkcje wystawiennicze lub muzealne, o czym pisała w swym artykule w poprzednim numerze Magda Ziętkiewicz. Dodajmy do tego szlaki turystyczne prowadzące wzdłuż miejskich murów, usytuowane przy nich tereny rekreacyjne i edukacyjne. Mowa oczywiście nie o Chojnie. Ale nie jest to też wizja fantasty pozbawionego związku z rzeczywistością. To realia wielu miast po niemieckiej i polskiej stronie Odry (Stralsund, Templin, Stargard, Moryń). Chojeńskie fortyfikacje rodem ze średniowiecza mają przy tym co najmniej taką samą, a najczęściej o wiele wyższą wartość historyczną i architektoniczną, niż wymienione wyżej. Są wręcz miasta, np. Malbork czy Stralsund, które dosłownie z zabytków i turystyki żyją.

Niszczejąca Brama Świecka jest unikatem nie tylko w skali ogólnopolskiej.
Od paru lat trzeba ją omijać z daleka, bo mogą na głowę spaść cegły.

Problem = szansa
W psychologii biznesu od dziesięcioleci obowiązuje zasada, zgodnie z którą każdy kryzys i każdy problem postrzegać należy jako szansę na rozwój. By regułę tę zastosować w chojeńskiej rzeczywistości, spełnić należy kilka warunków:
1. Konieczna jest wizja docelowa, w której mury czy bramy nie będą zawalidrogą, tylko immanentną częścią spójnego planu.
2. Wizja ta musi być oparta o twardy rachunek ekonomiczny.
3. Do koncepcji przekonać należy przynajmniej dużą część lokalnej społeczności.
4. Konieczne jest współdziałanie samorządu lokalnego, powiatowego i wojewódzkiego, instytucji rządowych, prywatnych inwestorów i – to bardzo ważne – mieszkańców oraz organizacji pozarządowych.
5. Niezbędny jest marketing z prawdziwego zdarzenia.
Póki co, żaden z tych warunków nie został w Chojnie spełniony.

Burmistrzu, rządź! Rado, radź!
W budżecie gminy Chojna zaplanowano na ratowanie zabytków – jak co roku od wielu lat - czternaście tysięcy złotych. I jest spora szansa, że pieniądze te nie zostaną wydane, tylko pod koniec roku przesunięte zostaną na inne (ważniejsze oczywiście!) cele. Nic mi nie wiadomo, by w Urzędzie Miejskim powstała jakakolwiek koncepcja rozwoju gminy, plan rozwoju turystyki czy program ochrony zabytków. Chojna wegetuje nie tylko dlatego, że ma długi. Także dlatego, że nie ma planu na przyszłość. Albo inaczej: ma długi, bo nie ma pomysłu na samą siebie, bo nie ma strategii.

Nic mi także nie wiadomo, by Rada Miejska (nazwa tej instytucji sugeruje, że jej członkowie winni radzić…) wytworzyła w swym gronie jakąkolwiek koncepcję rozwoju dla gminy. W ciągu ostatnich 10 lat kilkakrotnie pojedyncze osoby i niektóre organizacje pozarządowe apelowały publicznie (w artykułach prasowych, w przygotowanych specjalnie koncepcjach) o przygotowanie programu dla Chojny. Zaciekawienie pomysłem tych, którzy winni być najbardziej zainteresowani, czyli np. kandydatów na radnych i burmistrzów, było znikome, a w 24 godziny po ogłoszeniu wyników wyborów było równe zeru.
Mamy więc w Chojnie burmistrza, który zamiast rządzić - zawiaduje długiem oraz radę, która zamiast radzić - kontroluje zawiadywanie długiem.

Paradoks bogactwa
To nie żart: Chojna jest niezwykle bogata! Jak mało które miasto, dysponuje zabytkami o randze europejskiej, a są wśród nich prawdziwe perły. Chojeńskie zabytki można wykreować na prawdziwe turystyczne rarytasy. Jeśli dodać do tego turystyczne atrakcje (na razie głównie tylko potencjalne atrakcje) na terenie gminy: kąpieliska nad jeziorami, leśne ścieżki piesze i rowerowe, to realistyczna staje się wizja, w której mieszkańcy otrzymają szansę na dostatnie życie, a kasa gminna się zapełni.
Wiem, że nie da się tego zrobić w ciągu roku ani dwóch. Mamy jednak do wyboru (my – wszyscy mieszkańcy gminy): albo nadal biernie przyglądać się będziemy, jak marnieje największe bogactwo, które dane nam zostało przez naturę i historię, albo już dzisiaj zaczniemy tworzyć plan wykorzystania tego bogactwa. Jak? Nie nawołuję do szaleństwa! Zacznijmy od wspólnego myślenia i rozmowy o przyszłości. Stwórzmy na przykład społeczną radę rozwoju gminy, w której zasiądą przedstawiciele burmistrza, starosty i Rady Miejskiej, właściciele firm obsługujących turystów, zaproszeni specjaliści, przedstawiciele organizacji pozarządowych i mieszkańcy. Plan wykreowany przez taką radę poddajmy publicznej dyskusji, określmy kolejne etapy. Niech stanie się on oficjalnym programem Rady Miejskiej. Niech pierwszym konkretnym krokiem będzie uratowanie jednego fragmentu murów. Pokażmy, że można! Stwórzmy koalicję wokół właściciela Bramy Świeckiej (ktokolwiek miałby się nim ostatecznie okazać…) i nadajmy sens i cel temu zabytkowi. Nie ratujmy Bramy Świeckiej dlatego, że jest stara, ale dlatego, że może nam służyć i przynieść nam korzyści. A potem następne kroki. By za lat dziesięć Chojna stała się turystyczną atrakcją z prawdziwego zdarzenia.
Przemysław Konopka


OD REDAKCJI: zachęcamy do dalszych opinii w tej sprawie

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska