Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 37 z dnia 15.09.2004

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Z Gryfina na olimpiadę
Groby nie muszą dzielić
Okruchy integracyjne i dezintegracyjne
Film ze zdjęciami A. Żurawskiego wygrywa w USA
Zagon aktywny
Kolejny tomik
Syndrom gospodarza
Siatkarze Orlika Trzcińsko na 8. miejscu w Polsce!
Silna grupa w Chojnie
Piłka nożna

Syndrom gospodarza


Rozmowa z Piotrem Helonem - znawcą jeździectwa, uczestnikiem wielu imprez w powożeniu zaprzęgami. Podczas ostatnich Mistrzostw Polski w Powożeniu Zaprzęgami Parokonnymi w Bielinie P. Helon pełnił funkcję spikera, imponując fachową wiedzą i doskonałą znajomością możliwości wszystkich zawodników.

"Gazeta Chojeńska": - Czy jest Pan zaskoczony tak dużymi przetasowaniami w trzecim dniu zawodów podczas próby zręcznościowej?
Piotr Helon: - Absolutnie nie. Po dwóch dniach różnice czołowej szóstki były tak nieznaczne, że wszystko było możliwe. Zresztą takie przetasowania to żaden ewenement. Często się zdarza, że stuprocentowi faworyci nie wytrzymują presji. Dzisiaj tak było z prowadzącym po dwóch dniach Jackiem Kozłowskim i waszym Waldkiem Kaczmarkiem. Roman Kusz swym bezbłędnym przejazdem "dobił" Kozłowskiego, a Kaczmarek za mocno chciał i... nie wyszło. Przed próbą terenową wszyscy mówili, że wygra ją Kaczmarek, bo przecież to jego tor, zna doskonale przeszkody itd. Ja wtedy mówię: właśnie dlatego, że jest na swoim terenie, to będzie miał gorzej. To jest syndrom gospodarza, bo gdy człowiek bardzo chce, to często nie wytrzymuje napięcia, nie ma takiego luzu i fantazji potrzebnej do osiągnięcia pełnego sukcesu.
- Wynika z tego, że mamy bardzo wyrównaną czołówkę krajową, więc jest to symptom zdrowej rywalizacji. Jaka jest kondycja i pozycja tego sportu na tle innych krajów?
- Sukcesy mieliśmy do 1995 roku. Wtedy ostatni raz zdobyliśmy medal (srebrny) na Mistrzostwach Świata, potem był wyraźny regres, a obecnie odnotować należy spore ożywienie i co za tym idzie - znaczące sukcesy. W roku ubiegłym w zaprzęgach parokonnych zdobyliśmy w Mistrzostwach Świata srebrny medal drużynowo, a ponadto dzisiejszy zwycięzca Roman Kusz wywalczył brąz indywidualnie. W tym roku też jest się czym pochwalić, bo medal brązowy zdobyła drużyna zaprzęgów jednokonnych (Mistrzostwa Świata są co 2 lata: w jednym roku zaprzęgi jednokonne, a następnie dwukonne). Tak więc gdybyśmy porównywali te wyniki z osiągnięciami Polaków w innych konkurencjach jeździeckich, to w powożeniu jesteśmy zdecydowanie najmocniejsi. Właściwie tu tylko odnosimy sukcesy, bo gdzie indziej zupełnie się nie liczymy.
- Ale jest to sport elitarny, drogi i nieolimpijski. Ilu ludzi w Polsce profesjonalnie para się powożeniem?

- Jest około 30 załóg, licząc zaprzęgi jednokonne i parokonne, które etatowo zajmują się powożeniem. Oczywiście są też amatorzy startujący tylko na imprezach regionalnych mniejszej rangi, na pokazach itp. Często na takich imprezach pokaże się talent, który zaczyna jeździć wyczynowo. Tak było z Kaczmarkiem. Zaczął od pokazów wielozaprzęgowych, a chyba dopiero w 2001 roku pojawił się na imprezach sportowych.
- Jak Pan ocenia przygotowanie gospodarzy do mistrzostw: jakość i trudność toru, warunki do tego rodzaju zawodów w Bielinie?
- Gospodarze spisali się na medal - zresztą robiono to pod kierunkiem doskonałego fachowca, jakim jest W. Kaczmarek i innych profesjonalistów. Tor jak na obecne warunki pogodowe był średnio trudny. Gdyby było deszczowo, to byłby o wiele trudniejszy, bo w Bielinie jest sporo podmokłego terenu. Wiadomo jednak, że na imprezie takiej rangi nie może być łatwizny, bo trzeba wyłonić mistrzów Polski, którzy sprawdzają się w najcięższych próbach.
- Czy Bielin ma szansę na to, by cyklicznie mogły być tutaj rozgrywane Mistrzostwa Polski?
- Nie, nie można z różnych względów rozgrywać zawodów mistrzowskich w tym samym miejscu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w Bielinie odbywały się imprezy najwyższej rangi w obsadzie międzynarodowej. Sądzę, że tak będzie, bo przecież gospodarze ponieśli duże koszty i nie można tego zmarnować. Słyszałem, że planuje się przesunięcie dwóch najbardziej oddalonych przeszkód, aby tor był bardziej widowiskowy. Wracając do oceny mistrzostw, miałem pewien niedosyt. Na imprezie tej rangi było zdecydowanie za mało widzów - szczególnie w drugim dniu na bardzo widowiskowym torze przeszkód. To są Mistrzostwa Polski i należało uświadomić okolicznym mieszkańcom, że w Bielinie będzie się działo coś ważnego, szczególnego. O tym organizatorzy muszą w przyszłości pomyśleć.

Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska