Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 42 z dnia 20.10.2004

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Szkoła z klasą w pałacu prezydenckim
Nagrody kuratora oświaty
Cedynia w czołówce krajowej
Pompowane bezrobocie
Mit odwiecznej wrogości
Gmina utrzyma prom
Młodzież porządkowała poradziecki cmentarz
Gol w barwach narodowych
Skoczkowie z nizin na wyżynach sukcesów
Piłka nożna

W 1994 r. z okazji 750-lecia Chojny nasza gazeta opracowała i wydała broszurę pt. "Początki Chojny na tle dziejów Słowiańszczyzny Zachodniej". Wcześniej przez kilka miesięcy drukowaliśmy ją w odcinkach. Na koniec zamieściliśmy rodzaj postscriptum, które przypominamy poniżej. Tekst ten dedykujemy dziś, w 2004 roku tym, którzy ostatnio ponownie odgrzewają stereotypowy i fałszywy obraz 1000-letnich stosunków polsko-niemieckich, powtarzając slogany o odwiecznej wrogości obu narodów.

Mit odwiecznej wrogości

Jakiej narodowości byli władcy Polski?
Rozpoczynając kilka miesięcy temu nasz cykl o początkach Chojny, mieliśmy świadomość czyhających pułapek. Pół biedy, gdyby chodziło tylko o spowodowane skąpymi dokumentami trudności z odkryciem faktów. Większe problemy wynikają z nieprzekładalności pojęć i mentalności średniowiecznej na kategorie zrozumiałe dla ludzi XX wieku. Znaczenia nadawane dziś pojęciom takim, jak naród, narodowość, państwo są wynalazkiem świeżym: XIX- i XX-wiecznym. Przed tysiącem lat podstawowym spoiwem młodych społeczności europejskich były związki nie narodowe, lecz rodzinne, plemienne, później także feudalne. Dlatego mieszane, wielonarodowe małżeństwa były wśród ówczesnych możnych na porządku dziennym. Praktyka taka, przeniesiona w dzisiejsze czasy, niewątpliwie gorszyłaby tych, którzy chcą "Polski dla Polaków". Co ciekawe, punktem odniesienia jest dla nich często postać Bolesława Chrobrego, który zmieniał żony jak rękawiczki: miał ich cztery, żadna nie była Polką, a prawie każda miała inną narodowość. Pierwsza to córka niemieckiego margrabiego Rygdaga, druga - córka księcia węgierskiego Gejzy, kolejna - Emnilda to córka księcia zachodniosłowiańskiego Dobromira i wreszcie czwarta - Oda - córka margrabiego Ekkeharda. Zważywszy, że sam Chrobry jako syn Dobrawy był już pół-Czechem, to jakiej narodowości byli potomkowie Chrobrego i jego żon, czyli przyszli władcy Polski? Według dzisiejszych kryteriów byłoby to trudne do ustalenia.
Następni Piastowie szli w ślady swych dziadów: Mieszka i Chrobrego, dopełniając dzieła dokumentnego wymieszania krwi. Prawie żaden z nich nie żenił się z Polką.

Niemcy częściej byli sojusznikami niż wrogami
Jedynie do lamusa nadają się obowiązujące w ostatnim półwieczu i nasycone ideologią doktryny historyczne, mówiące o istnieniu przed tysiącem lat w Europie dwóch zwartych i przeciwstawnych sobie bloków: germańskiego i słowiańskiego. Chłodna analiza opracowań historycznych (i to nawet wyłącznie polskich) pozwala wyrobić sobie inne spojrzenie. Mieszko I chyba częściej niż z Niemcami potykał się zbrojnie ze słowiańskimi Wieletami - z reguły w przymierzu z tymi pierwszymi. Zresztą w czasach poprzedzających powstanie państwa polskiego Polanie nawet nie graniczyli z Germanami, gdyż przegradzały ich liczne plemiona Słowian połabskich i Serbołużyczan, znacznie dalej wysunięte na zachód niż Wielkopolanie. Zawierane sojusze bywały bardzo doraźne i zmienne. Wieleci krwawo zmagali się zarówno z Niemcami, jak i Polakami, a także z Obodrzycami. Mieszko, żeniąc się z Dobrawą, wszedł w sojusz z Czechami, ale po jej śmierci prowadził już z Czechami wojnę.

Nikt nie był monolitem
Nie tylko Słowianie, ale i Niemcy nie stanowili wówczas monolitu. W skonfliktowanych księstwach niemieckich bardzo silne były tendencje odśrodkowe, w rezultacie czego na przykład cesarz Otto I zwalczał bunty nawet swych braci i syna. Patrzenie na ówczesne stosunki polsko-niemieckie jedynie przez zideologizowany pryzmat bitwy pod Cedynią ogromnie wypacza obraz rzeczywistości. Okazuje się bowiem, że margrabiowie brandenburscy i miśnieńscy, wbrew potocznym mniemaniom, nie byli w konflikcie z Polską, a nawet z nią współdziałali, np. poprzez paraliżowanie wrogich Polsce posunięć cesarzy. Z faktu rozbicia politycznego Niemiec Polska korzystała już od X w. Wspólne interesy łączyły Piastów z panami saskimi, stanowiącymi trzon silnej antycentralistycznej opozycji wobec władzy cesarskiej. Sojusze te wyrażały się m.in. w polsko-saskich małżeństwach Mieszka I, Chrobrego i wielu późniejszych królów i książąt polskich. Są wśród polskich historyków nawet takie opinie, że niejednokrotnie tylko dzięki swoim związkom z margrabiami udało się książętom obronić suwerenność państwa polskiego.

Co najmniej równie silne były dążenia do niezależności (tak od Niemców, jak i od Polaków), przejawiane przez słowiańskich Pomorzan. Późniejsza germanizacja Pomorza Zachodniego niezbyt dokładnie pokrywa się z naszymi wyobrażeniami na temat tego procesu, ukształtowanymi historią ostatnich dwóch wieków. Książę Barnim, sprowadzając niemieckich osadników (także do Chojny), robił to w celu pobudzania rozwoju gospodarczego. W tamtych czasach feudalni możnowładcy sprowadzali z przeludnionego Zachodu na dużo słabiej zaludnione obszary rolników, rzemieślników, rycerzy i kler. Osadnicy ci stawali się zaczynem rozwoju i przysparzali bogactw swym nowym panom. Późniejsza historiografia określała ten proces jako Drang nach Osten. Lecz ten sam proceder parcia na wschód praktykowała też Rzeczpospolita. Zjawisko to było na tyle naturalne, że można je wyjaśnić bardziej prawidłami fizyki niż polityki. Po prostu ekspansja na wschód tak dla Niemców, jak i dla Polaków była najłatwiejsza i przynosząca najwięcej korzyści przy stosunkowo najmniejszym nakładzie energii.

Stereotypy trapią wszystkich
Rozmaite stereotypy i uprzedzenia pokutują nie tylko u nas. Na przykład Anglicy znani są ze swej dumy i pogardliwego stosunku do Francuzów. Lecz ciekawe, na ile przeciętny Anglik ma świadomość, że przez 300 lat u schyłku średniowiecza oficjalnym językiem w Anglii był właśnie francuski? Kultura francuska była wtedy dworską kulturą wyższych sfer angielskich, a języka angielskiego używali jedynie chłopi bądź ludzie uznawani za prostaków. Do dziś w brytyjskim godle narodowym widnieje inskrypcja w języku francuskim.

Najspokojniejsza granica w 1000-letnich dziejach
Tak jak pojęcia narodu i narodowości są kategoriami bardzo młodymi, podobnie polsko-niemieckie uprzedzenia i nienawiści są owocem ostatnich dwustu lat, a szczególnie ostatniego półwiecza. Pomijając tragiczny wiek XX, granica z Niemcami była w całej historii naszego państwa granicą najspokojniejszą. Dobrze jest mieć tę świadomość, nie zapominając oczywiście o okrutnym i bolesnym doświadczeniu II wojny, którą wypada uznać bardziej za wyjątek niż regułę układania się wzajemnych stosunków między Polską a Niemcami w ostatnim tysiącleciu.

U swych początków Chojna (wówczas Königsberg) kształtowała się na styku wielu kultur i narodów. Oprócz Polaków i Niemców obszar ten podlegał wpływom Pomorzan, Wieletów i innych pomniejszych grup. Teraz miasto znów leży na pograniczu, co stwarza wielką szansę rozwoju początkowo gospodarczego, ale w szerszym wymiarze czasowym także niematerialnego. To właśnie pogranicza Rzeczypospolitej, na których mieszały się narody, tradycje, języki i religie rodziły najwartościowsze owoce polskiej kultury i sztuki.
Chojna leży w środku Europy. Jak na razie stwierdzenie to jest tak do końca prawdziwie jedynie w kategoriach geograficznych. By miasto maksymalnie wykorzystało swe usytuowanie, spełniony musi być pewien warunek: abyśmy my, jego mieszkańcy, poczuli się Europejczykami. Wtedy 750 lat historii miasta będziemy odczuwać w pełni jako naszą historię.

Robert Ryss

"Gazeta Chojeńska" z 19 października 1994 r.

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska