Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 44 z dnia 3.11.2004

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Pociągów jeszcze mniej
Danuta Bus szefową SLD
Kowalczyk za Hippmanna
Ekolodzy w obronie ptaków i bobrów
Nadodrzańskie wędrówki kulturalne
Podatki w Gryfinie na jednym głosku
Kara śmierci: zabijanie w majestacie prawa (1)
Zieloni daleko skaczą i szybko jeżdżą
Amatorzy wśród zawodowców
Piłka nożna

Amatorzy wśród zawodowców


Jacek Limanówka - nauczyciel wf w SP w Trzcińsku Zdroju, trener II klasy, prowadził zespół Orła Trzcińsko, a od września samodzielny trener III-ligowej Odry Chojna
Rozmowa z Jackiem Limanówką - trenerem piłkarzy III-ligowej Odry Chojna

"Gazeta Chojeńska": - Przypominam sobie naszą prywatną rozmowę pod koniec wakacji, gdy byłeś od niedawna trenerem pomocniczym Marka Bieńka. Powiedziałeś wtedy, że piłkarzom Odry wystarczy sił do połowy rundy i że klub absolutnie nie jest przygotowany organizacyjnie na III ligę. Niestety, teraz widać jak na dłoni, że tak jest naprawdę.
Jacek Limanówka: - Jest to bolesne, ale prawdziwe. Długo się zastanawiałem, gdy otrzymałem z Chojny propozycję współpracy. Miałem niezłe rozeznanie, bo konsultowałem się z kolegami z Poznania, Zielonej Góry i Świebodzina, którzy już prowadzili zespoły III-ligowe i przekazali mi, jak powinno być wszystko poukładane. Podstawowa sprawa to kontrakty i jasny regulamin. Mówiłem o tym prezesowi przed sezonem. Gdy zawodnicy nie będą wiedzieli, za ile grają, to w którymś momencie wszystko pęknie. Jeden z kolegów powiedział mi wprost: "Gdy tego nie zrobicie przed sezonem, to w trakcie rozgrywek wszystko się rozwali. Będą pretensje, że ten ma tyle, a tamten powinien mieć więcej itd.". Niby miało tak być, bo chłopcy mieli mieć zagwarantowane stypendia. Potem okazało się, że tych stypendiów nie ma. Pewna grupa jakieś pieniądze pobiera, a niektórzy grają za darmo. To jest jedna z przyczyn konfliktu. Druga sprawa to brak systematycznej pracy w okresie przygotowawczym, bo nie było wiadomo, kto będzie grał, kto odejdzie itd. Gdy już pojawili się zawodnicy, to trening przypominał piłkę plażową, a nie robotę dla trzecioligowca. Trener Bieniek skupił się chyba na tym, że chłopaki pociągną na świeżości. Było nieźle na początku, ale organizmu się nie oszuka. To się musiało tak skończyć.
- Czyli nie było przygotowania wytrzymałościowego?
- Zarówno zimą, jak i potem latem przed nowym sezonem były pod tym względem poważne zaniedbania. Teraz odbija się to na motoryce, bo brak podbudowy nie pozwala na utrzymanie szybkości, skoczności, wytrzymałości. Świeżość i ambicja wystarczają na 8 czy 10 spotkań, a potem przemęczenie się kumuluje. Gdy do tego dodamy złe relacje między zawodnikami a prezesem klubu, to wyłania się obraz, jaki teraz mamy.
- Czy jest jeszcze szansa na uratowanie się przed spadkiem?
- Po zakończeniu rundy trzeba podjąć poważną rozmowę: co dalej z chojeńską piłką i klubem. Można zaryzykować i spróbować utrzymać drużynę w III lidze, ale będzie bardzo ciężko, bo wiosna jest trudna do grania i... do układów. Potrzebne jest wzmocnienie 3-4 zawodnikami z ligowym doświadczeniem praktycznie wszystkich formacji. To jednak nie zagwarantuje utrzymania się. Większość zespołów, z którymi gramy, to zawodnicy z ligową przeszłością, piłkarscy weterani, którzy przeszli wszystkie etapy szkolenia od trampkarza do seniora i wiedzą na pamięć, co robić na boisku, jak się ustawić. Jeśli solidnie przepracujemy zimę jak zawodowcy, trenując dzień w dzień, to jest szansa na utrzymanie się. Nie może być tak, jak do tej pory, że mam sześciu, ośmiu czy dziesięciu zawodników na treningu. Chyba dwa tygodnie temu raz się zdarzyło, że przyszli wszyscy. Mamy dojeżdżających i są kłopoty z dojazdami. Jak ustalić taktykę, przewidzieć formę, gdy się nie widzi zawodnika? To jest - jak mawiał Jan Tomaszewski - boski zespół: Bóg jeden wie, jak mogą zagrać. Trzeba ciągle szukać, zmieniać, eksperymentować, bo ciężko wyczuć, kto aktualnie może się sprawdzić.
- Czy ten zespół można tak umotywować, by wszyscy podjęli solidny trening bez symulacji?
- Oni treningu nie markują, bo ja nie pozwoliłbym sobie, że ktoś mnie oszukuje. Gdyby tak było, to zrezygnowałbym z prowadzenia zespołu. Trenujemy solidnie i uczciwie, ale jest wiele przyczyn organizacyjnych, że nie ma przyzwoitej frekwencji. Ludzie pracują, mają obowiązki rodzinne itd.
- Stało się coś niezrozumiałego: drużyna wchodzi do wyższej ligi, jest entuzjazm, a potem nie potrafi się zatrzymać najlepszego zawodnika, króla strzelców, który był filarem zespołu. Sądzę, że bez Sikorskiego i tak chłopcy grali nadspodziewanie dobrze. Myślałem, że będzie dużo gorzej.
- To rzeczywiście była dziwna i niezrozumiała sytuacja, bo uzupełniając lukę po Robercie, trzeba było zaangażować zawodników i wyłożyć niemałe pieniądze. Robert był na tyle skuteczny, że wiązał dwóch, trzech przeciwników i z nim byłoby dużo łatwiej. Teraz, grając w Niemczech strzela też dużo bramek i wielka szkoda, że nie ma go w naszym zespole.
- Dzisiaj (rozmawiamy 26.10) ukazał się krótki list w naszej gazecie, obrazujący stosunki na styku prezes - zawodnicy. Czy jest rzeczywiście tak źle?
- Ta atmosfera jest od dłuższego czasu wręcz naganna. Zawodnicy stracili zaufanie do prezesa. Nie ma prawdziwego dialogu, rozmowy o problemach, nie ma spotkań, nie ma normalnych relacji między zawodnikami a władzami klubu. Nie chcę mówić o przyczynach konfliktu, bo one nawarstwiały się od dłuższego czasu. Trzeba rozmawiać, a nie obrażać się i wyzywać. Wystarczy trochę dobrej woli i zrozumienia. Chłopcy potrzebują wsparcia. Teraz w szczególności. Można przegrać nawet wysoko, tak jak ostatnio z Wartą Poznań, ale nikt nie miał do nikogo pretensji. Jeden z zawodników wypowiedział znamienne słowa: "jesteśmy amatorami w tej lidze". Gdy zawodnicy dowiedzieli się, jak jest wszystko poukładane w Warcie, w Janikowie i w innych klubach, to tylko usiąść i ręce załamać. W Warcie najniższe stypendium wynosi 1 500 zł, nie licząc innych premii. Zawodników nie interesuje praca. Na głowie mają tylko trening. Jak mamy się z nimi równać? Tam każdy musi być na treningu, bo ma to zawarte w kontrakcie i w razie absencji potrąca się mu gażę. W III lidze tak to musi być zorganizowane. U mnie 4-5 zawodników trenuje systematycznie, a pozostali jak praca pozwala lub jak rozwiązano kwestię dojazdów.
- Co dalej? Zostajesz w Chojnie czy podziękujesz za pracę?
- To zależy od tego, jaką wizję futbolu będzie miał nowy zarząd klubu i czy będę się mieścił w tych planach. Rozmawiałem dzisiaj z dyrektorem klubu p. Wiederem i poruszaliśmy pewne wątki. Wiadomo, że zatrudnienie nowego trenera wiązałoby się z dużymi wydatkami, bo takie postawi warunki, a ponadto każdy trener chciałby tu ściągnąć swoich ludzi, żeby czuć się pewniej i nie wejść na minę. Te manewry są kosztowne i wcale nie gwarantują utrzymania się w lidze, a w razie spadku zespół całkiem się rozsypie i trudno będzie potem coś posklejać. Jest też druga droga. Można oprzeć się na swoich zawodnikach, poszperać w terenie i ustalić klarowne zasady wynagradzania. Wtedy ewentualny spadek może być przejściowy i po sezonowej pauzie i pewnym przemeblowaniu zespołu można byłoby utrzymać III ligę.
- Czy obecni zawodnicy po systematycznej pracy mogą jeszcze podciągnąć się motorycznie?
- Zdecydowanie tak. Można poprawić motorykę i udoskonalić taktykę, bo wiadomo, że nawyki techniczne to domena młodego wieku.
- To już końcówka rundy. Czy chciałbyś coś dodać od siebie i zawodników?
- Bardzo głupio poczuliśmy się ostatnio i mnie wprost było wstyd. Chodzi o organizację meczu derbowego z Flotą Świnoujście. Zapachniało głęboką prowincją. Nie było nawet nagłośnienia. Mamy też odczucie, że chojeńscy kibice są niesprawiedliwi. Nie czujemy wsparcia, tylko połajanki i krytykę, a przecież trzeba brać poprawkę na realia i warunki, jakie nam stworzono. Gdy rozstawano się z trenerem Bieńkiem, to mówiłem, że nie chcę być kozłem ofiarnym, bo przeczuwałem, co będzie. Zapewne popełniam błędy i w pewnej mierze jestem odpowiedzialny za wyniki, ale też nie jestem nowicjuszem i znam swoje możliwości. Nie mam kompleksów w stosunku do innych trenerów prowadzących zespoły tej klasy.

Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska