Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 49 z dnia 8.12.2004

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Ukraina dziękuje Polsce
Turystyka, przemysł i dzika przyroda
Jak wywabić białe plamy w oświacie?
Ile pociągów?
Matki wróciły
Nauczyciele z Zielina poznają Europę
Sportowe sukcesy w Niemczech
Robert Iżak prezesem Odry

Turystyka, przemysł i dzika przyroda

Do kolejnego spotkania osób związanych z Parkami Doliny Dolnej Odry po obu stronach granicy doszło 26 listopada w Criewen. Przewodniczący Towarzystwa Przyjaciół Niemiecko-Polskiego Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry Thomas Berg poinformował, że park po niemieckiej stronie dąży do przekształcenia 50 procent swej powierzchni w obszar dzikiej przyrody. Jest to warunek utrzymania statusu parku narodowego. - Wówczas ścisły rezerwat po stronie niemieckiej będzie tak duży jak Międzyodrze po polskiej. To zwiększy szansę na realizowanie wizji wspólnego parku - uważa T. Berg. Jednocześnie będzie to utrudnienie dla gospodarki. - Musimy rozmawiać z przemysłem w Schwedt. Nie jest on zagrożony przez park, ale spory są, największe - zdaniem Berga - z rybakami. Ograniczenia dotkną też turystów, gdyż co prawda ścieżki rowerowe na wałach pozostaną, ale spora część innych będzie musiała być zlikwidowana.

Różne wizje parków
Starosta Ewa De La Torre nawiązała do poprzedniego spotkania, które odbyło się siedem miesięcy wcześniej w gryfińskim starostwie. - Myślą przewodnią była symbioza, na którą skazani są samorząd, ekolodzy, park, przemysł. Nie różniliśmy się w poglądzie, że parki są dobrem, które należy chronić. Ale zdecydowanie różniliśmy się w tym, jak ta ochrona ma wyglądać - stwierdziła starosta. - Spojrzenie na ochronę przyrody musi być harmonijne po obu stronach Odry. Park musi być dostępny dla tych, którzy chcą podziwiać jego walory. Tylko wtedy spełni swą rolę. Dostępna przyroda zyskuje więcej sprzymierzeńców. Będąca skutkiem kilkudziesięcioletnich zaniechań działalności człowieka postępująca renaturalizacja Międzyodrza może z czasem stanowić zagrożenie powodziowe dla Mescherin i Gryfina - przypomniała swą opinię starosta. Nawiązała ponownie do ogromnej różnicy w rozwoju infrastruktury parków po polskiej i niemieckiej stronie. Chodzi o parkingi, toalety, ścieżki edukacyjne i rowerowe. Według dyrektor Parków Krajobrazowych Doliny Dolnej Odry Blandyny Migdalskiej, jest to skutek przepaści finansowej, jaką jest Odra. Choć niemiecki park jest dużo mniejszy od polskiego, to dysponuje o wiele większymi środkami. - Nie mamy funduszy na budowę parkingów, ścieżek i innej infrastruktury - twierdzi dyrektor Migdalska.


Most na Regalicy w Gryfinie - jego remont też zablokowali ekolodzy
Mosty nadal dzielą
W dyskusji wróciła też sporna kwestia remontu prowadzących do przejścia granicznego gryfińskich mostów na Odrze i Regalicy. Ekolodzy zablokowali w ub. roku przyznanie na ten cel przez Brukselę 2 mln euro. Wśród protestujących był m.in. Thomas Berg. E. De La Torre określiła protest jako absurdalny. - Jednocześnie w rejonie Schwedt i Vierraden intensywnie rozwija się gospodarka. Czy niemieckie stowarzyszenia ekologiczne będą z równą energią protestować przeciwko rozbudowie portu koło Vierraden oraz budowie nowej drogi i mostu w tej okolicy? - zapytała.
- Może być pani pewna, że protest przeciwko temu będzie o wiele silniejszy - oznajmił T. Berg. A wiceprzewodniczący Towarzystwa Przyjaciół Parku Ansgar Vössing dodał: - Kategorycznie sprzeciwiamy się budowie nowej drogi na północ od Schwedt. Gotowy już port jest o wiele za duży i nie ma gospodarczej racji bytu. Rząd Brandenburgii chce teraz popełnić drugi błąd - powiedział, a następnie skrytykował także polski projekt "Odra 2006" oraz niemiecki pomysł pogłębienia drogi wodnej Hohensaaten - Friedrichsthal. - Jest on zły dla polskiej racji stanu. Radzę polskim przyjaciołom, żeby w żadnym wypadku się na to nie godzili - oznajmił. - Otwarcie przejścia Gryfino/Mescherin dla samochodów to błąd, ale tak postanowiono i tak zostanie. To drobna sprawa w porównaniu z pogłębieniem drogi wodnej - uważa A. Vössing.
- Jeśli niemieccy ekolodzy zaakceptowali przejście, to czy nie będą protestować po złożeniu przez stronę polską nowych wniosków na remont mostów? - zapytała starosta.
- Za swoje pieniądze można robić, co się chce, ale za unijne należy spełniać odpowiednie warunki. Unia finansuje też obszary chronione, które się tu znajdują. Europejskie pieniądze nie mogą iść na cele sprzeczne ze sobą.
- Ale nasz wniosek spełniał wszystkie wymogi! - dziwiła się E. De La Torre. W tym momencie zaoponowała przewodnicząca stowarzyszenia "Stary Zagon" z Widuchowej Saba Keller: - Protest musiał mieć jakieś podstawy, skoro Unia go uwzględniła. To nie jest tak, że w Brukseli rządzą ekolodzy.

Dobre stosunki ekologów z przemysłem
- My po niemieckiej stronie musimy akceptować obszar przemysłowy w rejonie Schwedt i Vierraden, a pani Migdalska po stronie polskiej musi akceptować wielką elektrownię. Ona ma dobre stosunki z elektrownią, a my z naszym przemysłem - stwierdził A. Vössing.

Tekst i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska