Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 51-52 z dnia 22.12.2004

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Życzenia od gazety
Od stycznia więcej pociągów!
Debata trudna, ale potrzebna
Wina i cierpienie
Powiatowe potyczki z budżetem
Językowa przygoda
Za dużo imprez, za mało lekcji
Oczyszczanie oczyszczalni
Legia - Hamburger SV w Mieszkowicach

Wina i cierpienie


- Gdy Niemcy zaczynają mówić o swych cierpieniach związanych z wojną, to Żydzi mówią: "To my wycierpieliśmy najwięcej". Słychać też zaraz głos Polaków: "Przecież my też cierpieliśmy!". Zaczyna się konkurowanie i licytowanie, kto cierpiał najbardziej. To do niczego nie prowadzi. Należy respektować ból innych.
Tak mówiła Helga Hirsch 15 grudnia podczas spotkania w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Mieszkowicach. Przyjechała na zaproszenie Klubu Europejskiego, działającego w miejscowym gimnazjum pod kierunkiem Remigiusza Rzepczaka, który prowadził środowe spotkanie.
Dyskusja była bardzo interesująca, bo i gość był szczególny. Helga Hirsch jest znaną niemiecką pisarką i dziennikarką, w latach 1988-95 była korespondentką tygodnika "Die Zeit" w Polsce. Jest autorką niedawnego listu, pod którym podpisało się kilkudziesięciu wypędzonych. Oświadczyli oni, że zrzekają się roszczeń majątkowych, gdyż "przyszłość Europy nie leży we wzajemnych rozliczeniach, lecz w otwartym dialogu" (zob. "GCh" nr 38). List podpisała m.in. mieszkająca ponownie w Mieszkowicach Elwira Profé, która była wśród gości środowego spotkania. Padło pytanie, jaka była w Niemczech reakcja na tę deklarację.
- Niewielka, bo społeczeństwo w Niemczech na ogół mało się tym interesuje. Jestem pewna, że wy więcej wiecie o Wilnie i Lwowie niż młodzi Niemcy o Wrocławiu czy Szczecinie - mówiła H. Hirsch do mieszkowickich gimnazjalistów. - Utrata tych terenów była w Niemczech dotąd traktowana jako sprawiedliwa kara za wojnę i dopiero ostatnio mówi się, że także Niemcy cierpieli, że tęsknią za swą ziemią ojczystą. Ale to nie znaczy, że Niemcy nie są winni za wojnę. Możliwe jest u nas istnienie i poczucia winy, i poczucia własnego cierpienia. To można łączyć - podkreśliła dziennikarka.

H. Hirsch popiera pomysł utworzenia w Berlinie Centrum przeciwko Wypędzeniom. - Bardzo chciałabym, żeby Polacy wypędzeni z Wilna czy Lwowa chcieli się spotkać z Niemcami wypędzonymi np. z Mieszkowic. Centrum powinno być miejscem takich spotkań. Ludziom, którzy stracili ojczyznę, trzeba dać miejsce, gdzie mogliby ją wspominać. Ponadto w Centrum młodzi ludzie mogliby dowiedzieć się, jak było: że zanim zrobiono nam krzywdę, my skrzywdziliśmy innych. To Centrum nie chce relatywizować niemieckiej historii - przekonywała pisarka. - Polakom jako ofiarom wojny trudno to zaakceptować. Czują się lekceważeni. I faktycznie, kiedy w Niemczech mówi się o ofiarach wojny, to myśli się o Żydach, a o Polakach niewiele - przyznała.
Według Helgi Hirsch roszczenia niemieckich wypędzonych mają bardzo niewielką szansę w sądach, łącznie ze Strasburgiem. - Ale nie mamy żadnej możliwości zabraniać komuś składania pozwów - stwierdziła.
Jeden z gimnazjalistów zapytał, czy problemy związane z wysiedleniami nie dotyczą już wyłącznie starszych pokoleń, bo młodzież niewiele się tym interesuje. - Też tak myślałam, dopóki nie pojechałam do Jugosławii i nie zobaczyłam, jak łatwo mogą odżyć uśpione uprzedzenia.

(tekst i fot. rr)

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska