Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 26 z dnia 28.06.2005

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Złoty Michał
I Europejskie Spotkania z Muzyką Dawną - Chojna 2005
Znów wielki sukces krajoznawczy
Słoneczniki zapraszają
Wkrótce porządki w Dolinie Miłości
Noc Świętojańska
Dni Cedyni 2005
Wicemistrzowie województwa z Mieszkowic
Nie poddajemy się

Nie poddajemy się

Rozmowa z byłym trenerem piłkarzy III-ligowej Odry Chojna Jackiem Limanówką

"Gazeta Chojeńska": - Czy to jest rozstanie na stałe z Odrą?
Jacek Limanówka: - Nie. Prawdopodobnie będę drugim trenerem seniorów przy Rafale Piotrowskim. Zamierzam także poprowadzić jakąś grupę młodzieżową. Był pomysł, żeby wystartować w wojewódzkiej lidze juniorów, ale okazuje się, że jest to niemożliwe, bo tam można wchodzić z awansu. Rozważamy więc zgłoszenie drużyny do I ligi juniorów. Trzeba odbudować zaplecze piłkarskie w Chojnie, bo luka, jaka wytworzyła się po seniorach, jest bardzo niebezpieczna. Nie można zapominać o szkoleniu. Już teraz brakuje juniorów.
- Zmiana trenera i drużyny była konieczna?
- W tych warunkach i przy tej atmosferze, jaka się wytworzyła, zmiany są niezbędne.
- Chyba nikt Ci nie mógł zarzucić, że źle przygotowałeś zespół. Opinie były bardzo pozytywne. Chłopcy grali, wyrabiali przewagę na boisku, strzelali - tylko nie padały bramki.
- Ano właśnie. Uważam, że okres przygotowawczy był bardzo dobry. Widzę to po niektórych zawodnikach, którzy przeszli prawdziwą metamorfozę. Np. Paweł Zatorski był przez całą rundę nie do zdarcia. Harował niesamowicie na boisku przez 90 minut i wszystko wytrzymywał. Andrzeja Matwijowa Flota już spisała na straty, a tu grał bardzo błyskotliwie, szarpał niesamowicie na skrzydle i dopóki nie złapał kontuzji, wszyscy go podziwiali. Tak więc pod względem przygotowania motorycznego nie mogę sobie nic zarzucić. Zresztą było widać, że generalnie wszyscy dobrze wytrzymują cały mecz. Nie powtórzyła się sytuacja sprzed roku, gdy zawsze drżeliśmy, co będzie w końcówce. Może zabrakło dyscypliny taktycznej na boisku? Tego mogłem się spodziewać, ale przede wszystkim zabrakło skutecznego egzekutora. Wiedzieliśmy o tym od początku i nie można nam zarzucić, że nic nie robiliśmy. Przeprowadziliśmy wiele rozmów, były już konkretne zapewnienia - przypomnę tylko niektóre nazwiska: Gajewski, Chifon, Sylwesiuk, Gunia. Szukaliśmy w Gorzowie i też nic nie wyszło. Najlepsi bardzo się cenili, więc pole manewru było niewielkie. Pozyskaliśmy Gajdę, ale szczerze mówiąc, nie spełnił on naszych oczekiwań. Sam wyznał, że jest to najgorszy okres w jego karierze. Jakoś nie mógł się psychicznie odblokować. Zagrał parę spotkań na dobrym poziomie, ale to za mało. Tak więc zabrakło nam napastnika z prawdziwego zdarzenia.
- Jak można było wypuścić z rąk Sikorskiego? To był niewybaczalny błąd.
- Zgadza się. Nie ma co wracać do tego. Sikorski błyszczy w Niemczech. Został królem strzelców V ligi i jego drużyna awansowała. Nie można się go było pozbywać, ale mam wrażenie, że Robert przewidywał rozwój wypadków. Przecież wtedy już były kłótnie, fatalna atmosfera, nie wiadomo, kto miał grać w drużynie.
- Poznaliśmy już słabe strony Odry. Jakie były mocne?
- Uporządkowanie spraw organizacyjnych w klubie. Wbrew niektórym malkontentom, klub wychodzi na prostą. To, co prezes Robert Iżak zrobił, jest godne podziwu: pozyskiwanie sponsorów, reklamy (wystrój stadionu), płynność finansowa itd. Wszystko zostało rozliczone zgodnie z terminem, jest przejrzystość w finansach, żadnych zaległości. Robert zrobił kawał świetnej roboty. Godne podkreślenia jest jego bezgraniczne zaangażowanie, obecność na treningach, rozmowy z zawodnikami. Trzeba dać mu szansę, bo on ma właściwe podejście do sportu, ma wizję prowadzenia klubu. Pocieszające, że sponsorzy dostrzegli jego walory i mimo spadku nie zamierzają się wycofywać, a prezes nie załamał rąk. Teraz może być jeszcze trudniej niż było, bo utrzymać drużynę, posklejać wszystko, gdy kilku zawodników już zadeklarowało odejście i utrzymać się w IV lidze, to sztuka niemała. Obecnie mamy tylko paru zawodników, którzy reprezentują poziom IV ligi.
- Mamy afery środowiska sędziowskiego i powszechnie mówi się, że w piłce nożnej panuje system mafijny. Jak to widać na poziomie III ligi? Czy odebranie Odrze punktów to też odprysk tej machiny?
- Był nasz błąd, że nie zapłaciliśmy za żółtą kartkę Celebana, ale potem tak pokierowano sprawą, żeby nas uziemić. Nie będę w szczegółach wracał do tego, ale powinniśmy mieć jeden walkower z Kotwicą Kołobrzeg, a więc punkty zostałyby te same, bo i tak przegraliśmy 0:3. III liga jest szczególnie korupcjogenna, bo tam nie ma monitoringu i właściwej kontroli. Tam wszystko jest ułożone od początku. Chory system. Kto ma pieniądze, ten wygrywa. Wielu chojeńskich kibiców widziało nasz - uważam, że świetny - mecz z TKP Toruń. Zapewne wielu zwróciło uwagę, jak sędziom latały chorągiewki, gdy nasi zbliżali się pod pole karne. Po meczu jeden z zawodników z Torunia powiedział mi wprost ze śmiechem: "Po co wy tak zap... na boisku? Przecież już jest postanowione, że jesteście w worku", czyli przeznaczeni do spadku. W Kościanie kolega z branży mówi mi: "Jacek, znam tych sędziów. Macie pozamiatane". I rzeczywiście, w 3. minucie przy czyściutkim wślizgu mamy karnego. Potem odrabiamy, ale co z tego, gdy następnie są dwa ewidentne podcięcia na polu karnym naszego zawodnika - i cisza. Mało tego, Celeban dostaje za nic dwie żółte karki i opuszcza boisko. Jest więc po meczu. Mieliśmy różne telefony z propozycjami. Mówiło się o konkretnych kwotach, żeby utrzymać się w lidze. Kluczową rolę w tym systemie pełnią obserwatorzy. Gdy ktoś ma pieniądze i musi się utrzymać, to jest wiele sposobów. My dostaliśmy od gminy 90 tys. i dobrze, bo na tyle Chojnę stać. Nie mamy do nikogo pretensji, ale np. takie Gniezno dostało od miasta 450 tys. O czym więc rozmawiać?
- W jaki sposób zmienić ten system?
- Musi być długofalowe działanie od góry do dołu na kilku płaszczyznach, począwszy od sędziów, działaczy i trenerów. Listkiewicz powinien podać się do dymisji. Był sędzią i tam się działy cuda, o których wiedział. Trenerzy też nie są bez winy. Kupują mecze, wchodzą w układy z zawodnikami. Teraz sędziowie się boją, więc wkroczyli do akcji trenerzy, działacze i zawodnicy. Obecnie nie ma czystego sportu i nie wiem, czy da się to przeciąć. Może trzeba skopiować jakiś model, który sprawdził się w innym kraju, np. w Anglii?
- Czego potrzeba chojeńskiej piłce?
- Zintegrowania środowiska młodzieżowego i odbudowania piłki na tym poziomie. To oprócz korzyści z punktu widzenia prawidłowości szkolenia, ma i inne zalety. Jest więź ze społeczeństwem, z rodzicami, zwiększa się zainteresowanie, odpowiedzialność za klub, wyniki. Konieczne jest boisko treningowe o dobrej, równej nawierzchni dla grup młodzieżowych. Techniki się nie nauczy, gdy piłka odskakuje na różne strony. Po trzecie, trzeba za wszelką cenę utrzymać drużynę na dobrym poziomie, aby nie spadło zainteresowanie piłką. Aby nie spełniło się marzenie pewnej grupy działaczy, żeby Chojna grała w V lidze. Wiemy o tym ponad wszelką wątpliwość, że szły działania w tym kierunku. Postanowili nas zniszczyć. Mogliśmy wszystko pokazać i wywlec na wierzch, ale doszliśmy do wniosku, że zrobi się jeszcze większy galimatias. Mam tu też pretensję do paru piłkarzy.
- Co chcesz jeszcze dodać w ramach podsumowania sezonu?
- Przede wszystkim chciałbym podziękować zawodnikom (może nie do końca wszystkim) za bardzo ambitną grę, za to, że w tak trudnej sytuacji nie załamali się, że będąc już na straconej pozycji trzymali fason. Przecież było wiele meczów, gdzie my narzucaliśmy rytm, gdzie inni się rozpaczliwie bronili, kopiąc po autach (choćby renomowana Unia Janikowo). Nawet mimo dotkliwej porażki rozegraliśmy dobry mecz z Lechią i nikt nie przestraszył się ich wielkości. Za to wszystkim dziękuję. Szczególne uznanie mam dla Pawła Zatorskiego, Andrzeja Matwijowa, Marcina Całki, Adama Celebana, Tomka Kwaśniewskiego, który mimo kontuzji bardzo się starał. Sądzę, że jesteśmy w stanie się pozbierać, a przy dużej energii i zaangażowaniu prezesa poradzimy sobie.
Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska