Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 27 z dnia 5.07.2005

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Leczenie szpitala
Pierwsza prawdziwa matura
Trzepacz odwołany
Dawna muzyka, tańce i stroje
Angielski festiwal z chojeńskim akcentem
Zamieszał w Baniach
Spotkajmy się w Rynicy
Jak Königsberg stawał się Chojną (11)
Sport szkolny podsumowany
Spotkanie z mistrzem

Jak Königsberg stawał się Chojną (11)

Dziś w ramach naszego cyklu fragmenty książki "Żelazna gwardia" Wenjamina Boryssowicza Mironowa, który brał udział w walkach od Wisły do Berlina jako dowódca 347. pułku ciężkich dział samobieżnych. Ponownie korzystamy z materiałów udostępnionych nam przez byłego mieszkańca miasta Kurta Speera.

Do walk o Königsberg/Neumark wprowadzono nowe czołgi T-34 i działa samobieżne Su 122 lub 152. W owym czasie nie miały one godnego przeciwnika po niemieckiej stronie. Ciężkie działa kalibru 122 i 152 mm przebijały pancerz wieży i niszczyły niemieckie wozy bojowe. Działa samobieżne miały długość 9 m, szerokość 3 m i ważyły 40 ton. Potrafiły rozpędzić się do 40 km/h, a poza działem miały jeszcze karabin maszynowy kaliber 12,7 mm. Ale również one, jak i T-34 nie były w stanie wytrzymać trafienia pancerfaustem z bliskiej odległości.
Do walk o Königsberg/Nm znacznie wzmocniono 1. korpus zmechanizowany. Chociaż miasteczko było niewielkie, ze strategicznego punktu widzenia było niezmiernie ważne do obrony północno-wschodniej drogi do Berlina.
Atak na miasto rozpoczął się 4 lutego 1945 r. Rankiem niebo było burzliwe, padał deszcz na przemian ze śniegiem, grunt był niepewny, więc pojazdom z trudem przyszło pokonywać teren. Zorganizowałem sztab korpusu i zamierzałem przynieść topograficzne mapy terenu. Kiedy przybyłem, generał Kriwoszyn razem z dowódcami przygotował oddziały czołgów, dział samobieżnych, piechoty i artylerii do ataku.
- Po takim błocie pojedziemy góra 10 km na godzinę - oświadczył pewnie. Przede wszystkim artyleria przyprawiała go o ból głowy. Postanowiono, że brygada Chotimskiego i mój pułk zaatakują Königsberg od wschodu (Schönfliess/Trzcińsko), podczas gdy brygada Wainruba zaatakuje od północy (Uchtdorf/Lisie Pole).
W rezerwie pozostał jeden zmotoryzowany batalion strzelecki, który był częścią brygady generała Babajana. Chotimski i ja udaliśmy się na zachodnią krawędź lasu (przed Bernickow?), aby zapoznać się z terenem.
- Miasto jest łatwo dostępne, osiem dróg dojazdowych biegnie w jego kierunku. Wkrótce uderzymy przeciwnika frontalnie - mówił Chotimski. - Główne uderzenie poprowadzimy drogą Schönfliess - Bernickow - Königsberg.
Chotimski udał się na zwiad, z krzaków obserwował miasto i zanotował istotne fakty na mapie. Za rzeką (Röricke/Rurzyca) wznosiło się parę kilkupiętrowych budynków. Największy miał zakratowane okna, tam mieściło się więzienie (chodzi zapewne o budynek dzisiejszej Telekomunikacji przy ul. Bałtyckiej - red.). - Tędy pójdzie uderzenie Wainruba - powiedział Chotimski.
Łamałem sobie głowę, gdzie połączymy się z oddziałami Wainruba. Z walk o Moskwę pamiętałem, jak ciężko jest się połączyć z własnymi oddziałami, a już najbardziej w nocy.
- Moja propozycja jest następująca - oświadczył Chotimski. - Będziemy przeć w kierunku zachodniego krańca miasta tak długo, aż zajmiemy więzienie. Poinformuję Wainruba przez radio.
Wszystko zostało ustalone, więc się rozeszliśmy.

Zapach prochu nad Königsbergiem
Rozpoczęło się natarcie na Königsberg. Wystrzelono race. Chotimski podał przez radio, że jego strzelcy są gotowi do ataku. - Zapalić silniki - rozkazał Mussatow. Przy wsparciu ognia artyleryjskiego pierwsze działa samobieżne ruszyły w kierunku miasta. Jeden pojazdów zjechał z drogi i utknął w błocie. Był to jeden z wozów Greczina. Natychmiast połączyłem się z nim przez radio i powiadomiłem go o tym. - Zaraz tam pojadę i zaprowadzę porządek w szyku - odpowiedział. - To nie wchodzi w rachubę. Nie ruszajcie się ani na sto metrów".
Sacharkin rozkazał Odarczukowi ściągnąć działo ciągnikiem.

Wróg dziwnym trafem nie stawiał oporu. To sprawiło, że staliśmy się bardziej czujni. Uważaliśmy za prawdopodobne, że może chcieć wpuścić nas do pierwszych rowów, a potem otworzyć ogień z małej odległości. Ostrzegłem kompanię. Działa samobieżne zatrzymały się i oddały kilka strzałów. Natychmiast odpowiedziały niemieckie działa (dopisek Kurta Speera: nie udowodniono ich istnienia) i karabiny maszynowe. Przebyliśmy jeszcze jakieś 600 m kiedy zatrzymał nas ogień haubic i karabinów maszynowych. Wysłaliśmy żołnierzy z pistoletami maszynowymi, aby nas osłaniali.
- Chcesz tu stać do jutra? - usłyszałem, jak pyta Postnikow. - Myślisz, że mi to pasuje? - odpowiedział szef kompanii. - Musimy coś zdziałać. Co planuje Chotimski? - Zamierza przełożyć natarcie. Jak tylko zobaczymy czerwoną racę, mamy ruszać.
Murajow próbował poprowadzić kompanię do ataku, ale przeciwnik blokował ich ogniem z karabinów maszynowych. Na prawo od naszych żołnierzy pojawiła się czerwona raca. Postnikow uniósł pepeszę nad głowę i krzyknął: - Za ojczyznę! Do ataku - naprzód!
Żołnierze zbliżyli się do wroga z głośnym "huraaa". Znów odezwały się niemieckie karabiny maszynowe. Na prawym skrzydle ogień był tak ciężki, że żołnierze zmuszeni byli się wycofać. Lewe skrzydło nacierało dalej. Pierwsi żołnierze dobiegli do nasypu i zniknęli w okopach. - Nasi już są w okopach! - krzyknął Postnikow. - Wszyscy naprzód do tego miejsca!
Prawdziwa burza ognia trzymała atakujących nisko przy ziemi. Nagle wyskoczył sekretarz partyjny i z okrzykiem "huraaa" ruszył na okopy. Inni poszli za jego przykładem.
Niemieccy żołnierze mogli jedynie odpowiedzieć kilkoma pojedynczymi strzałami. Jeden strzelec upadł niedaleko Postnikowa. Ludmiła pospieszyła mu na pomoc, przykryła swoim płaszczem i pociągnęła do leja po granacie. W okopach toczyła się walka wręcz. Sekretarz partyjny wskoczył do okopu i zapadł się w lepką glinę. Natychmiast wystrzelił do niego ktoś z pistoletu, ale szczęśliwie kula nie trafiła celu. Brygada Chotimskiego wyruszyła już w kierunku miasta, a czołgi Wainruba zbliżyły się.

Dopisek Mironowa: Opis dotyczył walk w okopach w Bernickow (Barnkowie), w okolicy browaru i spichlerza zbożowego koło dworca kolejowego, gdzie umocniło się około 50 spadochroniarzy Waffen-SS.
Tłum. Jakub Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska