Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 30-31 z dnia 26.07.2005

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Nie będzie szkoły w Babinku
Szukam wysepek
Z projektów jest korzyść dla wszystkich
Program Jarmarku Moryńskiego
Ma być ankieta w sprawie papieża

Szukam wysepek

Rozmowa ze szczecińskim artystą fotografikiem Andrzejem Łazowskim

- Od pewnego czasu jesteś widoczny ze swoją działalnością w Chojnie i okolicy.
- Na początku lat 90., będąc w Chojnie przez przypadek, zauważyłem niesamowite ruiny kościoła w środku miasta. Niedługo potem pojawiłem się tu jako uczestnik pleneru, wówczas zaprezentowałem też swą wystawę indywidualną o niemieckim mieście Bremerhaven. Po jakimś czasie w Centrum Kultury pokazałem wystawę indywidualną "Portret nauczyciela". Znowu powróciłem na Ziemią Chojeńską, organizując w zeszłym roku pierwszy plener studentów Europejskiej Szkoły Fotografii. Tematem głównym był kościół Mariacki w krajobrazie. W tym roku zorganizowaliśmy dwie wystawy: zbiorową o Zatoni Dolnej i Dolinie Miłości oraz drugą, indywidualną o ludziach z pogranicza pt. "Zatończycy". Zrobiliśmy też pierwszy na pograniczu plener fotografii otworkowej z udziałem Pawła Kuli z Poznania.
- Czy kościół Mariacki dla artysty nie był bardziej malowniczy jako trwała ruina?
- Też była to atrakcja, ale po pewnym czasie chyba pojawiłby się żal, że nie jest to odbudowywane. Inna sprawa, że zabytek ten jest wykorzystywany tylko od czasu do czasu. Chojna do tej pory nie ma pomysłu na tak wyjątkowy obiekt, który jest już zadaszony, jest salą koncertową. Chodzi o to, by powstało tam centrum kulturalne z częstymi koncertami, wystawami, spotkaniami, seminariami itd.
- Reprezentujesz kilka ciekawych instytucji: Stowarzyszenie Czas Przestrzeń Tożsamość, Europejską Szkołę Fotografii, czasopismo "Europomerania".
- One wszystkie mają wspólną tematykę. Praca w wydawanej przez Stowarzyszenie Gmin Polskich Euroregionu Pomerania "Europomeranii" pozwala mi poznawać region. Stowarzyszenie Czas Przestrzeń Tożsamość powstało w tamtym roku z inicjatywy kilkunastu dziennikarzy, artystów, regionalistów. Zajmujemy się przede wszystkim pograniczem. Dajemy impuls pewnym środowiskom lokalnym, jednocześnie promując te miejsca na zewnątrz. "Europomerania" zajmuje się m.in. dziedzictwem kultury, ludźmi pogranicza. Fascynację Ziemią Chojeńską zawarłem w artykułach o kaplicy templariuszy w Rurce, Dolinie Miłości i Zatoni oraz o kościele Mariackim.
- Stowarzyszenie Czas Przestrzeń Tożsamość prowadzi ciekawą działalność wydawniczą.
- Tak, zaczęliśmy wydawać serię dwujęzycznych profesjonalnych monografii. Ukazały się na razie dwa tomy: o Jasienicy koło Polic oraz o Stolcu, Rzędzinach i Łęgach w gm. Dobra koło Szczecina. Bardzo łatwo jest wydać książkę o Międzyzdrojach czy Świnoujściu, gdzie są turyści, którzy to kupią. Dużo trudniej jest wydać książkę, która ma dopiero spowodować, by pojawili się turyści. To ogromne ryzyko finansowe. Oczywiście trzeba się zastanowić, czy mieszkańcy potrzebują turystów i są gotowi ich przyjąć. Bo turyści nie wrócą i nie zostawią pieniędzy, jeżeli nie będą mogli skorzystać np. z przyzwoitego noclegu, gastronomii. Pracujemy teraz nad książką o Nowym Warpnie, gdzie obiektów agroturystycznych już trochę jest. Jest to miejsce wyjątkowe, ale turystów jeszcze niewielu. A po drugiej stronie w Ueckermünde jest bardzo dużo turystów, żeglarzy, są przystanie itd. Myślę o wydaniu książki po polsku i niemiecku również o tym miejscu, by Polacy wiedzieli, co tam jest.
- Chojnie bardzo doskwiera brak opracowań, map, folderów, nie mówiąc o monografii. Czy Twoje stowarzyszenie planuje wypełnić tę lukę?
- W tamtym roku próbowaliśmy przekonać miasto, ale nikt tutaj nie był zainteresowany. W tym roku też nikt z władz Chojny nie podjął żadnych działań w tym kierunku. Dla mnie jest to absurdalne, że tak wielka w porównaniu ze Stolcem czy Jasienicą miejscowość nie ma takiej publikacji, która byłaby też przewodnikiem, mogącym zwiększyć zainteresowanie turystów. Te książki są zawsze dwujęzyczne: po polsku i niemiecku, będą też niedługo opublikowane w całości w internecie. W Chojnie brak jest nawet prostych materiałów reklamowych. W tamtym roku wydaliśmy (przy udziale sponsorów prywatnych) katalog wystawy "Kościół w krajobrazie". Cieszył się ogromnym powodzeniem i tak naprawdę była to jedna z większych publikacji o Chojnie w ostatnich latach. A przecież niedaleko wydano blisko 400-stronicową publikację o Baniach. Niedawno ukazała się monografia Gryfina. Stowarzyszenie cały czas czeka i jest gotowe. Ale minął znowu kolejny rok i brak jest nadal inicjatywy ze strony miasta. Może będzie jakiś jubileusz Chojny?
- Tak, w roku 2044.
- A więc mamy jeszcze szansę. Tom np. 238 z serii "Czas Przestrzeń Tożsamość" będzie w roku 2044 być może o Chojnie. Wówczas będę miał 71 lat.
- Przewijają się u nas silnie dwa wątki: historyczno-przyrodniczy i wątek pogranicza. Oba są dla Ciebie istotne.
- Tak. Chciałbym kontynuować pracę przy tworzeniu takiego zapisu socjologicznego, tworząc serię "Ludzie pogranicza". Przed "Zatończykami" robiłem portrety kupujących i sprzedających na targowiskach w Osinowie i Krajniku. Zacząłem też serię pt. "Póki jeszcze jest granica".
- Ostatnio coraz częściej mówi się o potrzebie traktowania pogranicza z obu stron Odry jako jednego wspólnego regionu, co miałoby znaczenie dla budowy tożsamości mieszkańców.
- Niezwykle ważne są wysepki, ułatwiające kontakt. Na razie są one z reguły bezludne bądź z samotnymi liderami, z którymi można współpracować. Tych wysepek jest coraz więcej, ale na razie nie budujemy z tego półwyspów lub stałego lądu.
- Te wysepki są potrzebne nie tylko po zachodniej stronie Odry. Po naszej stronie wcale nie jest to łatwe.
- Oczywiście. Łatwiej jest rozmawiać z organizacjami pozarządowymi, trudniej z urzędnikami. Muszę powiedzieć oczywiście o wspaniałym miejscu, jakim jest Dom Europejski - Europahaus w Angermünde, który robi ogromną robotę tu na pograniczu. Trzeba wymienić też Ruth Henning z Towarzystwa Niemiecko-Polskiego w Brandenburgii z jej przeróżnymi pomysłami. Jadąc do takich miejsc, czuję się jak u siebie. To są moi przyjaciele, z którymi realizuję przeróżne projekty. W stosunku do Chojny jestem człowiekiem z zewnątrz i ciężko jest mi się tu poruszać, ponieważ tej chojeńskiej wysepki tak naprawdę nie znalazłem (nie mówię o gazecie). Nie ma tu nie tylko muzeum, ale nawet izby regionalnej. I czasem się zastanawiam, czy nadal jest sens inwestować tu energię.
- Muszą się znaleźć ludzie tu, na miejscu, którzy będą chcieli coś zrobić. Nikt z zewnątrz ich nie wyręczy, może co najwyżej wesprzeć i z nimi współpracować.
- Oczywiście.
Rozm. Robert Ryss, fot. Grzegorz Ośródka

Andrzej Łazowski - ur. 1973, studiował w latach 1994-97 w Szkole Fotografii Profesjonalnej Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu (dyplom w pracowni prof. Stefana Wojneckiego), 1997-2000 w Akademii Sztuk Pięknych - Wydz. Komunikacji Multimedialnej, dyplom w pracowni Krzysztofa J. Baranowskiego. W 1996 r. otrzymał Artystyczną Nagrodę Miasta Szczecina za rok 1995. Od 1997 r. prowadzi pracownię fotograficzną w Kamienicy Artystycznej w Szczecinie. Zajmuje się fotografią reklamową i artystyczną. Od 2004 r. jest prezesem Stowarzyszenia Czas Przestrzeń Tożsamość. W latach 1994-2000 uczestniczył w ponad 50 wystawach zbiorowych w kraju (m.in. w Gorzowie, Koszalinie, Łodzi, Płocku, Poznaniu, Rzeszowie, Sopocie, Wrocławiu) oraz za granicą (Austria, Brazylia, Iran, Hongkong, Niemcy, Szwecja). Ponad 20 wystaw indywidualnych w różnych krajach.

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska