Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 34 z dnia 23.08.2005

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Atrakcyjna panna czy staruszka w agonii?
Dni Integracji Europejskiej w Chojnie
Długa Noc Rzemiosła
Nasza „Solidarność”
Jak Königsberg stawał się Chojną (13)
Trzeba wierzyć w siebie
Piłka nożna

10 lat temu w gazecie
Trzeba wierzyć w siebie

Rozmowa z wiceprezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej prof. Zbigniewem Antonim Kruszewskim, który 18 sierpnia 1995 r. odwiedził Chojnę. Dwa dni wcześniej spotkał się z wojewodą Markiem Tałasiewiczem, a następnie odbył publiczną debatę ze znanym politykiem europejskim Philippem von Bismarckiem na temat pojednania polsko-niemieckiego. Prof. Kruszewski jako kilkunastoletni żołnierz AK i Szarych Szeregów walczył w Powstaniu Warszawskim. Po jego upadku przebywał w obozie jenieckim. Później poprzez Francję znalazł się na emigracji w USA. Działacz polonijny, politolog, od 1972 r. profesor na uniwersytecie w El Paso (Teksas), od 1975 dyrektor tamtejszego Zakładu Badań Etnicznych. Zajmuje się problematyką pograniczy, jest autorem książki o polskich Ziemiach Zachodnich "The Oder-Neisse Boundary and Poland Modernization" (1972).

"Gazeta Chojeńska": - Nie jest to Pana pierwszy pobyt w Chojnie.
Z. A. Kruszewski: - Nie. Byłem w Chojnie 36 lat temu, kiedy prowadziłem badania na Ziemiach Zachodnich i przez Moryń, Chojnę, Osinów dotarłem do Starego Kostrzynka, gdzie zatrzymał mnie WOP, bo miałem paszport amerykański. Plonem tych badań był doktorat na uniwersytecie w Chicago i książka "Granica na Odrze i Nysie i modernizacja Polski". Podkreślałem w niej, że przez przesunięcie granicy na Odrę i Nysę Polska unowocześniła i "uzachodniła" się. Dzisiaj widać owoce tego. Popieranie Ziem Zachodnich nie było wówczas w USA łatwe: oskarżano nas przez to o sprzyjanie komunistom.
- Jak by Pan scharakteryzował specyfikę pogranicza polsko-niemieckiego?
- Sam mieszkam od 27 lat nad granicą amerykańsko-meksykańską. Wy w tej chwili kładziecie podwaliny pod jeszcze bardziej owocną współpracę niż na naszym terenie, gdzie zaciera się jedynie granica handlowa, ale nadal istnieje i istnieć będzie granica polityczna. Natomiast tu budujecie fundament wspólnej Europy. Odra i Nysa pozostanie granicą między dwoma narodami, ale zniknie jako granica dzieląca. W czasie obecnego mojego pobytu na Pomorzu Zachodnim widzę tysiące inicjatyw na różnych szczeblach, które idą w tym kierunku. O ironio losu, Niemcy są obecnie największym orędownikiem polskiego członkostwa w NATO i Unii Europejskiej z bardzo prostego powodu: nie chcą mieć tutaj "dzikich pól". Jako powstaniec warszawski i człowiek, który stracił matkę w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück, jeszcze 20 lat temu bym tego nie powiedział, ale dziś uważam, że jest już konieczne zamknięcie "książki tragedii" i patrzenie w przód. Pana pokolenie musi do tego doprowadzić. Ludziom z siwymi włosami, takim jak ja, zawsze serce będzie drgało na widok starszego Niemca, bo się wspomina to, co się stało 50 lat temu. Jedyne rozwiązanie. to zostawić to wszystko dla historyków, dla naukowców, badać wspólnie, jak to było naprawdę, mówić o wszystkim - o dobrym i złym, niczego - jak to się mówi dosłownie po angielsku - nie zamiatać po dywan. A jednocześnie patrzeć w przód.
- W polskiej mentalności mocno tkwi obawa przed "wykupieniem nas" przez kapitał niemiecki. Czy podziela Pan te obawy?
- Nie. Trzeba wierzyć w samego siebie. Wszystko zależy od narodu polskiego: żeby odpowiedział inwencją, prywatną inicjatywą. Widzę już zaczyn tego dynamizmu. Kto 5 lat temu przewidział, że rozwinie się taka aktywność gospodarcza na tym terenie? To jest ta żywotność narodu polskiego. Trzeba mieć wiarę w to. Trzeba wiedzieć, kim się jest, walczyć o swoje prawa, dobijać się o swoje miejsce pod słońcem, trzeba rozwijać się, stać na własnych nogach i rozmawiać jak równy z równym, bez żadnego kompleksu niższości. W miarę rozwoju będzie tu rósł różny kapitał, nie tylko niemiecki. Pewnie niewielu Polaków wie, że na przykład obecnie kapitał włoski w Polsce jest większy niż niemiecki. Jeżeli Polska chce żyć we wspólnej Europie, musi wierzyć w siebie, a jednocześnie musi być dostęp do wszystkich miejsc Europy. l pana dzieci powinny mieć prawo mieszkać tam, gdzie będą chciały. Może będą chciały mieszkać w cieplejszym klimacie - w Mediolanie, a może w Hiszpanii? Będą Polakami, ale będą sobie mieszkały w Maladze. Na tym polega Europa jako wspólny dom. Bardzo budujące są przykłady takie, jak odbudowa kościoła Mariackiego w Chojnie. To są symbole kultury, bez względu na to, że budowali je murarze niemieccy i przez 700 lat należały do historii niemieckiej. Jest to wspólne dobro kultury europejskiej. Należy wierzyć, że tylko przez utrzymanie pokoju, przez budowanie mostów, patrzenie w przód da się uniknąć tragedii poprzedniej wojny. Wierzę, że z tych dwóch wojen światowych wszyscy Europejczycy wyciągnęli wnioski. Wojna w Bośni to aberracja i tragiczne przypomnienie, że zło tkwi w duszach ludzi.
Rozm. i fot. Robert Ryss
"Gazeta Chojeńska" z 23 sierpnia 1995 r.

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska