Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 37 z dnia 13.09.2005

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Oddział zagrożony
Razem o wspólnym dziedzictwie
Łodziami przez Odrę
Dożynki z wyborami w tle
Cedynia miliony, Moryń prawie nic
Polenmarkt - Jak dalecy sobie, jak bliscy... (2)
Złote Skoczki dla gryfinian
Finalista z San Sebastian
Piłka nożna

Polenmarkt - Jak dalecy sobie, jak bliscy... (2)

O gustach się nie dyskutuje?
- U nas jest bardzo mało ozdób w mieszkaniu. A oni bardzo dużo kupują takich pierdół, sztucznych kwiatów... Stawiają to w pokojach, w przedpokojach, wszędzie! Lubują się w wystroju wnętrz, bardzo ładnie mają! Jakieś maskotki, drobiazgi, bibeloty, dużo świecących przedmiotów, wszystkiego mnóstwo. U nas tego nie ma!
- Stałe klientki, które do nas przychodzą od lat, są dziś dla nas zupełnie inne niż kiedyś, zupełnie inaczej się do nas odzywają, odnoszą. Są o wiele sympatyczniejsze, wylewają swoje prywatne żale, opowiadają o sobie... W ogóle do fryzjera chodzi się po to, by poprawić samopoczucie, a przy okazji fryzurę. To już chyba taka praca! Stali klienci są fajni, bardziej niż u nas, pamiętają o nas, przed świętami przywożą jakieś zajączki, czekolady, upominki, chyba nas lubią! Ale Niemcowi nie dałabym się poderwać! A próbują!
- Ich sposób ubierania się to kompletne bezguście! Zwłaszcza młode! Ale lubią się nas poradzić. Poza tym... często są nieczyści!
- Oczywiście, że niektórzy próbują podrywać... I co? I nic! Ale wiem, że koleżanka na razie się zastanawia... Zobaczymy, co z tego wyniknie!

Więcej niż tylko sąsiedzi?
- Niektórzy z nich to już nie tylko klienci, nawet nie tylko znajomi... Znalazłam tu przyjaciół, bardzo dobrych przyjaciół. Dzięki nim poprawiło mi się życie. Jestem kaleką, pozbawioną pomocy. To od nich dostałam but ortopedyczny wartości 400 euro... Kiedy padające drzewo zniszczyło mi dach, przyjechali do mnie, położyli mi nowy dach, wyremontowali mieszkanie. Niemcy, przyjaciele, poznani tu na targowisku. Ja bywam u nich bardzo często. Od 2-3 lat dzięki nim mam prawdziwe święta, często weekendy, bywam u nich, często jeździmy wspólnie na wycieczki gdzieś w głąb Niemiec, chodzimy na wystawy, do muzeów, zwiedzamy ciekawe miejsca. Zabierają mnie do kina, niektóre filmy, np. "Pasję" Mela Gibsona obejrzałam z nimi w Berlinie. Czy chciałabym mieć Niemców za sąsiadów? Ja ich mam! Mają dom w pobliżu mnie, małżeństwo. Kiedy przyjeżdżają, odwiedzamy się, mamy klucze od swoich domów, dużo rozmawiamy, o świecie, o książkach...

Kwestia zaufania?
- Przywiązują się do znanych sobie ludzi, do stałych kontaktów. To chyba kwestia zaufania... Kiedy zastępuje mnie nieznany im kolega, niektórzy mówią, że przyjdą później. Bo jego nie znają, a mnie tak.
- Jeżdżę do Niemiec na zakupy, ale szczerze mówiąc, jak przekraczam granicę, to serce mam w gardle! Oni tak patrzą na Polaków jakoś wrogo. Mówią, że Polacy kradną, ale przecież u nas na targowisku widać, jak bardzo też kradną Niemcy! Ja też zostałam okradziona przez niemiecką klientkę, ale jak poszłam za nią, wyrwałam jej tę rzecz i zagroziłam, że wezwę policję, ta rozpłakała się, prosiła, żebym jej dała spokój, bo jest na socjalu i nie ma pieniędzy. Dałam spokój. Jak świat światem, nigdy Niemiec nie będzie Polakowi bratem! Oni są innego wychowania, innych poglądów, my innych...

Jak to powiedzieć po niemiecku?
- Czy uczymy się trochę od siebie? Na pewno języków! Niektórzy Niemcy już dobrze przeklinają po polsku, ale uczą się też podstawowych zwrotów. A Polacy, mając tak dużo i długo do czynienia z Niemcami i językiem niemieckim, mówią już o wiele lepiej niż kiedyś. Na ulicy i na rynku człowiek uczy się szybciej. A dzięki temu więcej ze sobą rozmawiają...
- Są różni, tak jak i Polacy! Ale zdarzają się i tacy, którzy potrafią wyzwać. Ale wtedy i ja też nie szczędzę języka! Są o wiele bardziej wybredni niż kiedyś! Są różni, w większości (jakieś 70%) bardzo mili, ale też zdarza się - i tych jest mniej - że są nie tylko niemili, ale wręcz wulgarni, opryskliwi! Ci drudzy są przeważnie wyraźnie biedniejsi i złości ich to, że nie wszystko jest tu tak tanie, jak oczekiwali. I jest wyraźnie gorzej niż kiedyś. Bieda i bezrobocie doprowadza ich do tego...
- Być może, gdyby nie bariera językowa, gdybyśmy znali lepiej swoje języki, to i nasze znajomości byłyby bardziej zażyłe... Kto wie?

Czy kobiety i dzieci zawsze na pierwszym miejscu?
- Bardzo lubią zwierzęta. Pokazują nieraz ich zdjęcia, ile ich mają, a niektórzy mają sporo! I kupują dla nich wiele. Jeden pan, któremu sprzedałem psa, zawsze do mnie przychodzi i już wiele razy pokazywał mi jego nowe zdjęcia, a nawet obiecuje, że niedługo go przywiezie i pokaże mi, jak urósł i jak wygląda teraz. Jest zresztą z niego bardzo zadowolony.
- Widziałam taką scenę: pada deszcz, za rodzicami biegnie małe dziecko, skulone, moknie, nie może nadążyć za nimi, a w spacerowym wózku, kupionym przed chwilą u mnie i prowadzonym przez rodziców, w którym powinno siedzieć dziecko, siedzi pies! I jedzie! Suchy! Pies liczy się bardziej jak dziecko! Ktoś mieszkający w Niemczech powiedział, że to normalne, bo lekarz jest za darmo, a weterynarz kosztuje!

Klasyczna niemiecka rodzina, to on, ona i pies. Z tym, że pies na pierwszym miejscu!
- Jeśli kelner zauważy, kto jest najważniejszy i z własnej inicjatywy odpowiednio o niego zadba, może dostać naprawdę duży napiwek. To, jak wychowują dzieci, nie bardzo mi się podoba! Dzieci mogą robić wszystko, co chcą, rodziców nie interesuje ich zachowanie w miejscu publicznym.
A poza tym?
- Nie bardzo się interesują nami, jak my żyjemy! Czasami się zapytają, ile się płaci za mieszkanie czy hotel, ale nic poza tym. Ich to nie interesuje. Ja czuję, że oni jeszcze nie otrząsnęli się po zjednoczeniu Niemiec, są zajęci sobą, swoimi sprawami, tym, że tu na wschodzie mniej i trudniej zarabiają niż ci na zachodzie. Sami to tak tłumaczą. My, nasze sprawy ich nie interesują. W ogóle!
- Bardzo narzekają. Często mówią, że woleliby, żeby nadal była DDR... Zresztą o czym można gadać na rynku? Głównie o pieniądzach! Mówią, że im ciężko i dlatego przyjeżdżają na nasze rynki. Ale żeby tak kupowali, żebyśmy byli zadowoleni, to nie... Więcej oglądają, niż kupują! To nie to, co kiedyś, na początku. Wtedy było o wiele lepiej!
Andrzej Kotula, fot. Andrzej Łazowski

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska