Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 40 z dnia 4.10.2005

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Wygrani i przegrani
Blokada torów w Chojnie
Gryfińska karuzela
Jest wreszcie winda!
Po śladach starej i nowej ojczyzny
Jerzy się jeży
Piłka nożna

Po śladach starej i nowej ojczyzny

"Po śladach - stara, nowa, obca mała ojczyzna" to projekt realizowany przez Niemiecko-Polskie Towarzystwo Brandenburgii i Polsko-Niemiecki Klub Dziennikarzy "Pod Stereotypami" w ramach programu pełnomocnika rządu Brandenburgii ds. obcokrajowców o nazwie "Zivile Brücken - Mosty Społeczne". Relacjonowaliśmy już na naszych łamach konferencję w ub. roku w czerwcu w Bielinie (na trasie był Słońsk, Kostrzyn, Witnica Gorzowska, Dąbroszyn, Chwarszczany) oraz podróż studyjną w maju do Polic, Nowego Warpna, Stargardu, Marianowa i Stolca. W podróżach biorą udział m.in. dziennikarze, lokalni animatorzy kultury, muzealnicy z obu krajów. Okazuje się, że wizyty w małych miejscowościach Pomorza i Ziemi Lubuskiej są niezwykle ciekawe i pouczające nie tylko dla niemieckich uczestników, ale i dla polskich, którzy często nie mają pojęcia, co dzieje się w innych, nawet niezbyt oddalonych miejscach. A dzieje się dużo. Projekt "Po śladach" ma na celu połączenie tych miejsc w sieć, szerzej odkrywając ich bogatą i złożoną historię, zawartą zarówno w pamiątkach materialnych, jak i w losach obecnych i dawnych mieszkańców. W połączeniu z planowanymi podobnymi podróżami po niemieckiej części pogranicza, powstać ma wspólna, integrująca region sieć inicjatyw.
Od 9 do 11 września trwała kolejna podróż studyjna. Tym razem obejmowała Dobrą Nowogardzką, Łobez, Czaplinek, Borne Sulinowo, Biały Bór i Drawsko.

Wielkie postacie, stare rody

Wielu Polaków zna jedno z popularniejszych berlińskich miejsc - Muzeum Pergamońskie. Ale już mało kto z nas wie, że jego współtwórcą i dyrektorem był urodzony i pochowany w Łobzie (Labes) niemiecki archeolog Otto Puchstein - autor rekonstrukcji ołtarza pergamońskiego, pochodzącego z II w p.n.e., a odkrytego i przewiezionego do Berlina w latach 1878-80. Ponadto był on odkrywcą starożytnego miasta Baalbek w Libanie. Dwa lata temu m.in. dzięki Lidii i Czesławowi Szawielom (miejscowym nauczycielom i miłośnikom historii swego miasta) na dawnym cmentarzu w Łobzie ustawiono kamień upamiętniający archeologa, którego zasługi przyrównuje się do H. Schliemanna - odkrywcy Troi.
Inna, dużo słynniejsza od Puchsteina postać to Walter Gropius (1883-1963) - niemiecki architekt, założyciel artystycznej uczelni o nazwie Bauhaus, wyznaczającej kierunki nowoczesnej architektury. Gropius w czasie studiów przyjeżdżał często do wsi Jankowo (Janikow) pod Drawskiem Pomorskim, gdzie mieszkała jego rodzina. Do dziś stoi tam zaprojektowany przez niego spichlerz, a w Drawsku m.in. willa.
Zaprojektowana przez Gropiusa willa w Drawsku
Pomnik ofiar I wojny w Dobrej. Głowa żołnierza zaginęła

Jeżdżąc przez pomorskie miasta, napotyka się co rusz na ślady starych rodów, np. von Devitzów (ruiny zamku w Dobrej/Daber) czy von Borcków (pałac w Strzmielu/Strammel). Teraz możemy swobodnie rozmawiać o tej spuściźnie, a nawet bez zahamowań ją pielęgnować, odkłamując historię naszych małych ojczyzn. I niemal jak anegdoty słucha się, jak za PRL-u mieszkańcy Świdwina musieli wierzyć, że mają u siebie zamek wybudowany przez książąt pomorskich, choć w rzeczywistości postawili go... Krzyżacy. Jednym z przejawów nowego spojrzenia na historię jest stawianie obelisków upamiętniających dawnych mieszkańców, powstawanie na cmentarzach lapidariów z odnajdywanymi w różnych miejscach poniemieckimi i pożydowskimi nagrobkami. W Dobrej Nowogardzkiej odnowiono nawet niemiecki pomnik ofiar I wojny (takie pomniki stawiano wówczas w Niemczech powszechnie, był m.in. w Chojnie). Nie jest to wyłącznie ukłon w stronę sąsiadów zza Odry, ale przede wszystkim troska obecnych mieszkańców o własną tożsamość. I tak należy na to patrzeć.

Świadkowie historii
Bardzo ważną częścią projektu "Po śladach" są spotkania z mieszkańcami wywodzącymi się z różnych stron i mających dramatyczne życiorysy. Tym razem o swych losach i o tym, jak znaleźli się na tych ziemiach, opowiadali mieszkańcy Łobza oraz Czaplinka (przesiedleni z białoruskich dziś Holszan). Z osobnym rozdziałem najnowszych dziejów Polski i Europy Środkowej zetknąć się można było w Białym Borze (dawnym Baldenburgu), gdzie żyje duża grupa Ukraińców przesiedlonych w 1947 r. z obszarów południowo-wschodnich w ramach akcji "Wisła". Skupieni są w kołach Związku Ukraińców w Polsce. W ukraińskiej szkole im. Tarasa Szewczenki w Białym Borze (internat wybudowano ze składek Ukraińców z Polski i zagranicy) dwujęzycznie przywitał gości wicestarosta szczecinecki Włodzimierz Fil - jednocześnie przewodniczący miejskiego koła ZUwP.
Cerkiew wg projektu J. Nowosielskiego
Prof. dr hab. Roman Drozd (przewodniczący koszalińskiego oddziału związku) opowiadał o dramatycznych szczegółach wysiedlenia, jak i o tożsamości Ukraińców (w tym Łemków, Bojków i Hucułów). Członek Zarządu Głównego ZUwP Piotr Tyma mówił o gorących kwestiach ukraińskich pomników i cmentarzy, co wzbudza szczególne emocje głównie w okolicach Przemyśla. Obok szkoły w Białym Borze stoi nowa cerkiew greckokatolicka, zaprojektowana przez wybitnego artystę i teologa krakowskiego Jerzego Nowosielskiego (pochodzenia łemkowskiego).
O zawikłanej historii ukraińsko-polskiej i ukraińsko-rosyjskiej słuchali ze szczególną uwagą niemieccy uczestnicy podróży. Bo Niemcy, jak i cała Europa Zachodnia, dopiero od niedawna odkrywają Ukrainę.

Tajne miasteczko
Pozostałości po Armii Radzieckiej w Bornem Sulinowie
Inny charakter miała wizyta w Bornem Sulinowie (Gross Born). To jedno z dziwniejszych miast w Polsce. Założone zostało wśród lasów i jezior w latach 30. przez Niemców jako garnizon i szkoła artylerii Wehrmachtu. Tuż obok powstał wielki poligon. Tu koncentrowały się dywizje pancerne gen. Guderiana (stoi jeszcze jego willa) przed atakiem na Polskę w 1939 r. Na sztucznej pustyni ćwiczyły oddziały Afrikakorps gen. Rommla. W pobliżu biegły fortyfikacje Wału Pomorskiego. Po wybuchu wojny już we wrześniu utworzono tu obóz jeniecki - stalag i oflag. Przebywali w nim w niewoli m.in. pisarze Leon Kruczkowski i Witold Wirpsza, a Bolesław Płotnicki uczył się podstaw aktorstwa. Po wojnie pobyt w Gross Born był jednak tematem tabu (byli jeńcy mieli wpisane w dokumentach inne obozy, np. Woldenberg), gdyż oficjalnie na mapach takiego miejsca nie było. Powód był prosty: Wehrmacht od razu zastąpiła Armia Czerwona, a generała Guderiana generał Dubynin. Obóz istniał nadal, zmienili się tylko więźniowie. Potem aż do 1992 r. była to jedna z największych i najlepiej strzeżonych baz radzieckich w Polsce. W 1993 r. Borne Sulinowo otrzymało prawa miejskie, a obecnie liczy ok. 4 200 mieszkańców. Co ciekawe, wróciło tu też trochę Rosjan. Sasza Piwień przed 1992 r. był tu fotografem, a teraz prowadzi restaurację. Osiedliło się też wielu polskich górników, którzy odeszli ze śląskich kopalń i za otrzymane odprawy kupili tu niemal za bezcen mieszkania. Nic dziwnego, że na ulicach podczas górniczych świąt zobaczyć można przemarsze w czapkach z pióropuszami.
Jednak najbardziej znany polski poligon znajduje się koło Drawska Pomorskiego. Ćwiczą na nim teraz wojska z różnych państw NATO. Poligon należy do MON, ale z tytułu podatku gruntowego gmina zarabia aż 8 mln zł rocznie.

Pamiątki i pieśni
M. Sadowska nie tylko prowadzi Izbę Regionalną, ale remontuje też stary dom, w którym chce urządzić galerię
Dobry przykład pielęgnowania okruchów historii znaleźć można w Czaplinku (dawny Tempelburg). Marzanna Sadowska zgromadziła w Izbie Regionalnej pamiątki (sprzęty, przedmioty codziennego użytku, zdjęcia itp.) przywiezione tu przez Polaków i Ukraińców ze Wschodu, a także pozostałe po Niemcach i Żydach. Specjalny rodzaj pamiątek kolekcjonuje w Czaplinku Alina Karolewicz, od kilku lat wspaniale śpiewająca z miejscowymi dziewczętami stare pieśni kresowe.

Ważnym dopełnieniem podróży studyjnej były prezentowane w pałacu w Wąsoszy (Bruchhoff) filmy. Irena Groblewska przedstawiła swój dokument o poplątanych losach mazurskich pt. "Chcieli wszyscy być razem", a Michał Majerski - przejmujący obraz pt. "Kiedyś byłam Niemką". Swe dramatyczne życiorysy opowiadały w nim Niemki, które po 1945 r. pozostały na objętym przez Polskę Pomorzu.

Podróże - jak wiadomo - kształcą. I to nie tylko bardzo dalekie i egzotyczne. Pozwalają też potwierdzić żelazną regułę, że wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ciekawego, jest to zasługą konkretnych ludzi (często zupełnie pojedynczych), którym się chce i którym "nie jest wszystko jedno".
W przyszłym roku kolejne podróże studyjne - prawdopodobnie także do Chojny i okolic.
Tekst i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska