Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 10 z dnia 7.03.2006

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Chore ptaki już i w Polsce
Wraca remont mostu w Gryfinie
Stan przedzawałowy powiatu
Dawidek, mój syn...
Chcą zmiany ordynacji
Czy Chojna leży w Iranie?
Cedyńskie spory
Czyżby postęp w konkursach przedmiotowych?
Podziękowano sportowcom

Dawidek, mój syn...

Dziecko w śpiączce wygląda tak, jakby spokojnie spało...

To zdjęcie z wakacji. Dawidek był nad jeziorem Miedwie, w Zieleniewie. A na tym... o Boże! Dawidek był bardzo malutki. Jeszcze mieszkaliśmy na wsi, na samym początku, zaraz po jego urodzeniu. Ma tu trzy miesiące i płacze. A to ostatni rok w przedszkolu. A tutaj z Mikołajem, też w przedszkolu. Chyba zrobiliśmy to zdjęcie przed jakimś apelem. Dawidek w białej koszuli, granatowych spodniach... W domu, w Gryfinie. To zdjęcie z Komunii Świętej. Ja i Dawid. Bardzo cieszył się z prezentów, a zwłaszcza z pieniążków, bo zbierał na play-station - tę grę. Zaraz sobie ją kupił... Teraz play-station leży... nieużywane... tutaj.

Ta data na zawsze wyryta w pamięci...

Dawid przed wypadkiem
To był trzeci dzień pobytu nad morzem, w Międzyzdrojach. 29 lipca ubiegłego roku, 2005. Cały dzień było pochmurno. Padał taki przelotny deszczyk, chwilami świeciło słońce. A my nad morzem. O wpół do drugiej wyszło słońce. A jak wyszło słońce, no to Dawid przecież do wody! No bo jak! Wołałem go - Dawid wracaj! Ale nie, on biegnie, dosłownie wyrwał mi się. Normalnie mi uciekł. Jakaś siła go tam ciągnęła czy co? Naprawdę, ciężko to wspominać. Ten dzień... 29 lipca... za pięć druga. Pływał Dawidek na kółeczku pompowanym, niedaleko ode mnie. Ja go cały czas widziałem. Z oka go nie spuszczałem. W pewnym momencie... nie ma Dawida na kółeczku!
Podbiegłem, zanurkowałem raz. Boże, nie ma Dawida! Drugi raz... nie ma! Zacząłem krzyczeć. Ratunku, dziecko zniknęło!... Sam nie wiem, co krzyczałem, w takich chwilach się nie pamięta. Wołałem ludzi... wzywałem pomocy. Wszyscy zaczęli szukać. Turyści, ratownicy. Nie było Dawida 15 minut. Wyłowił go plażowicz 30 metrów od miejsca, gdzie pływał na kółeczku. Tak daleko morze go zniosło... Był tam, pod wodą, 15 minut. Wyłowili go. Najpierw jakieś małżeństwo, lekarze z Pyrzyc, którzy byli akurat na plaży, reanimowali Dawida. Tętno było bardzo słabe, ledwo wyczuwalne.

Dawidek, mój syn...
Dawidek ma 11 lat. Chodził do szkoły w Chojnie, później w Gryfinie. Teraz znowu mieszkamy w Chojnie. Dawidek wszystko słyszy, bardzo dobrze słyszy. Słucha hip-hopu. Włączam mu taką muzykę, jakiej teraz dzieci słuchają. Ale czasem Dawidek nie chce słuchać. Chce mieć święty spokój i już. Poci się ze zdenerwowania. - Spokojnie, Dawidek, spokojnie... Trzeba mu rękę tak na główce położyć, na barku... No już dobrze, już dobrze... - Dawidek, spokojnie. Komunikuje się ze mną przez płacz. Jak mu coś dolega, to płacze.

Dziecko wtedy wygląda tak, jakby spało...
Przyjechała karetka, przyleciał helikopter. Nie mógł wylądować na plaży, bo za dużo piachu. Próbował na wodzie, też się nie udało. Odlecieli i wylądowali gdzieś za miastem i tam karetka dowiozła Dawidka. Zabrali go na intensywną terapię. Wprowadzono go w stan śpiączki. Sam nie zapadł w śpiączkę, ale mózg był na tyle uszkodzony, że nie byłby w stanie funkcjonować. Lekarze tłumaczyli, że ta śpiączka była opatrunkiem dla mózgu.
Tak było prawie dwa tygodnie. Spał. W śpiączce dziecko po prostu śpi i tak właśnie wygląda. Przez pierwsze trzy doby ważyły się jego losy. Nie było pewne, czy się w ogóle obudzi. Po trzech dobach szanse wzrosły. Doszło do obrzęku mózgu z niedotlenienia. Przez dwa tygodnie nie wiedzieliśmy, co będzie dalej. Istniały obawy, że Dawid się nie obudzi, że pozostanie w tej śpiączce, albo że się obudzi, ale będzie tak, jak właśnie jest. Po dwóch tygodniach Dawidek się obudził. Został przeniesiony na oddział neurologii dziecięcej w Zdrojach. Doszło do zapalenia płuc. Leżał kolejne trzy tygodnie w szpitalu. Po ustąpieniu infekcji wypisano go do domu.
Pamiętam Dawida. Pamiętam go biegającego, cieszącego się, roześmianego. Pamiętam go zawsze pełnego optymizmu. Ja byłem dla niego autorytetem. Nikt się nie liczył, ani mama, ani babcia, ani nikt inny. Dawid był jak każde dziecko. Taki chłopak, tylko rower, rolki, piłka, samochody. Była między nami bardzo silna więź. Ja dla niego jestem w stanie poświęcić teraz wszystko.

Ćwiczyłem z nim oddychanie...
Dawid w stanie śpiączki-czuwania. Przy nim jego ojciec
Po wyjściu ze szpitala ja się opiekowałem Dawidkiem. Robiłem wszystko. Przeszedłem taki eksternistyczny kurs, w domu. Raz w tygodniu przychodziła pielęgniarka. Na początku.
Po dwóch tygodniach mieliśmy jechać do kontroli na tomografię. Lekarze zdecydowali o założeniu zastawki, bo postępowało wodogłowie czterokomorowe. Miał tracheotomię - wyprowadzenie tchawicy poniżej krtani. Widać dziurkę, tędy oddychał. Lekarze mówili, że tak będzie zawsze. Ćwiczyliśmy oddech, ja wyciągałem tę rurkę, zamykałem otwór, Dawidek musiał wtedy oddychać nosem i nauczył się. Ćwiczyłem z nim oddychanie według instrukcji lekarzy. Tracheotomia była zdjęta 23 października. Na początku nawet śliny nie łykał, trzeba było odsysać. Dawidek je miksowane pokarmy. Kupiłem blender i on zmiele wszystko. Pokarmy podawane są przez gastroskomię - to taka rurka wyprowadzona z żołądka. No i Dawidek cały czas rośnie, potrzebne są ćwiczenia. Jest spięty, bo ma wzmożone napięcie mięśniowe. Te ćwiczenia bardzo mu pomagają, po nich jest rozluźniony. Rehabilitacja może go przywrócić. Dawidek może wrócić. Trzeba tylko ćwiczyć. Teraz nadal jest w śpiączce. Tak zwanej śpiączce-czuwaniu. Jest, a jakby go nie było...

Dawidek, mój pacjent...
Pani Mariola Kupkowska: - Każdy ruch, jakikolwiek jest wykonywany, Dawidowi pomaga. Najgorsze, co może być, to zostawić go bez ruchu. Każdy ruch, jaki pan zrobi, czy jest to ruch profesjonalny, czy głaskanie, wszystko mu pomaga. Wszędzie trzeba dotykać, ale zwłaszcza ścięgna Achillesa, bo tam są skupione napięcia mięśniowe. Czyli odblokowując achillesy, odblokowujemy wszystko. Na początku robimy przygotowanie do tego wszystkiego z metody Denisona, a więc woda, punkty na myślenie. Pozycja Denisona jedna i druga. Pamięta pan? I ruchy asymetryczne... Tyle, ile można. Skośne. Ślicznie Dawidku! Dotykamy tyle, ile można. Dawid, staraj się oddychać! Daj główeczkę, jeszcze troszeczkę. Musimy dzisiaj przepracować trochę. Połóż główkę, połóż. Ślicznie! Widzisz, jaki jesteś dzielny! Dawid musi przed każdą pracą napić się wody. Spokojnie Dawidku, musisz nam pomagać. Dawid jest bardzo dzielny.
Dawid powinien pracować 12 godzin dziennie. Terapia powinna być ciągła.

Dawid będzie wracał...
Musi być lepiej. Ja od początku się nie poddałem. Nie wierzyłem w to, co lekarze mówili, że stan, w jakim Dawid wyszedł ze szpitala, to wszystko, co można zrobić. Że tak już zostanie. Teraz mówią, że jak wróciły funkcje oddychania i połykania, to może być lepiej. To Dawid będzie wracał. Najgorzej, gdyby się zatrzymał. No nie może Dawid taki być, po prostu nie może. Najważniejsze teraz, żeby zaczął sam pewnie oddychać i sam jeść, bo ta gastrostomia nie jest naturalna. Dawidkowi trzeba teraz poświęcać dużo czasu. On potrzebuje obecności drugiej osoby. Trzeba być przy nim, trzeba go dotykać, głaskać, wtedy jest dobrze. Czasem jak zostawię go samego na kilkanaście minut, wyjdę przygotować posiłek, potrafi dostać wysokiej gorączki, 39 stopni. Jak wrócę do niego, pogadam, pogłaszczę po głowie, posiedzę, to temperatura znowu spada. Wczoraj wieczorem go zagłaskałem. Chyba z dwie godziny siedziałem przy nim i głaskałem. Nie wychodzę z nim jeszcze na dwór. Boję się. Zwykły katar może się teraz skończyć zapaleniem płuc. Ale jedziemy na turnus rehabilitacyjny do Bydgoszczy na dwa tygodnie. Taki pobyt kosztuje prawie 3 tys. zł. A w Mielnie jeszcze więcej - 12 tys. No ale oni tam mają specjalny skafander do ćwiczeń, to jest coś.

Dawidek był rozrabiaką, ale uczył się dobrze. Książek nie chciał czytać. Trzeba go było gonić do lektur, ale był zdolny, nie miał większych problemów w szkole. Samochody to była jego pasja. Umiał w wieku 10 lat sam samochodem jeździć. Siedział, biegi zmieniał, sprzęgło, hamulec. Wszystko chciał robić tak jak tatuś.

Myślałem, że będę sam...
Na początku myślałem, że będę sam. Nie spodziewałem się pomocy. Było mi na początku bardzo ciężko. Pomogła mi pewna pani ze Szczecina, której syn po wypadku był w znacznie gorszym stanie. Trzy miesiące był w śpiączce. A teraz już chodzi i rozmawiałem z nim. Ale cały czas na te turnusy rehabilitacyjne jeździ. Ona dała mi różne adresy, kontakty, informacje. Ja nie wiedziałem na początku, w którą iść stronę? Kogo pytać? Zrezygnowałem z pracy. Byłem taksówkarzem w Szczecinie. Teraz nie pracuję. Pani Mariola ćwiczy z Dawidkiem i też bardzo pomogła. Pomogła nam Fundacja Polsat i Fundacja Jurka Owsiaka. Dwa tygodnie temu dostałem od nich matę ozonową do kąpieli dla Dawida. Boże, jak ja się cieszyłem! Na taką matę to ja bym sobie w życiu nie pozwolił. Pół roku na nią czekałem. A teraz codziennie obowiązkowa kąpiel. Po niej Dawidek też jest bardzo rozluźniony. Wiele osób stara się nam pomóc. Wiele osób wspiera. Na początku było bardzo ciężko. Brakuje mi Dawida takiego, jakim był, ale staram się o tym nie myśleć. Brać dzień takim, jakim jest i pokonywać te trudności, które teraz są przed nami.

Dawidek bardzo się cieszył, że na świat przyjdzie jego siostra Martynka. Niecierpliwił się, wprost nie mógł się doczekać. Martynka urodziła się w październiku. Cztery miesiące po wypadku Dawida... - Dawidek, pamiętasz jak renówką jeździłeś po pasach startowych? Pewnie, że pamiętasz...
Wysłuchała: V. Janiszewska

Pieniądze na rehabilitację Dawidka można wpłacać na: "Neuron" sp. z o.o. 85-799 Bydgoszcz, ul. Obrońców Helu 4, Bank Spółdzielczy w Bydgoszczy, nr konta 57 8142 0007 0041 2034 2000 0001 z dopiskiem "Dawid Linkiewicz"

Wszystkim za pomoc serdecznie dziękuję.
Tato Dawidka - Grzegorz Linkiewicz

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska