Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 24 z dnia 13.06.2006

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Mistrzostwo świata dla kibiców
Jak anioł stał się diabłem
Prom coraz bliżej
Były wójt wyjaśnia
Historia w stereo
Radość i zmęczenie
Program dni Chojny 2006
Lekarze czy już tylko biznesmeni?
Olimpijskie gimnazjum
Piłka nożna

Jak anioł stał się diabłem

Rozmowa ze słynnym polskim piłkarzem Andrzejem Szarmachem. Jest on menedżerem 16-letniego utalentowanego zawodnika z Chojny Mateusza Rajfura (reprezentanta polski w swej kategorii), który rozpoczyna właśnie naukę i treningi w szkole sportowej przy francuskim klubie Auxerre Bordeaux. 4 czerwca A. Szarmach przyjechał do Chojny podpisać kontrakt z rodzicami Mateusza. Przy okazji udzielił wywiadu naszej gazecie.

Andrzej Szarmach (z lewej) z ojcem Mateusza - Leszkiem Rajfurem
"Gazeta Chojeńska": - Był Pan jednym z tych polskich piłkarzy, którzy przecierali szlaki naszym zawodnikom do klubów zagranicznych.
Andrzej Szarmach: - Wtedy były w Polsce takie przepisy, że piłkarz mógł grać za granicą jak skończył 30 lat. Dopiero po Mistrzostwach Świata w Argentynie w 1978 r. przepis ten został zmieniony. Boniek był pierwszym zawodnikiem, który wyjechał mając tylko 26 lat. Jego wyjazd do Juventusu był załatwiany na szczeblu międzypaństwowym. Za Zbyszka Włosi wybudowali nam fabrykę "malucha" w Bielsku Białej.
- Obecnie nawet junior, jak np. Mateusz Rajfur, ma możliwość trenowania na Zachodzie. To ogromny skok w porównaniu z Pańskimi czasami.
- Dzisiaj nie ma żadnego ograniczenia wiekowego. Ale żeby wyjechać za granicę, to jeszcze trzeba coś umieć.
- Dzisiaj wielu młodych Polaków wyjeżdża za granicę za pracą i lepszą przyszłością. Czy to samo dotyczy młodych piłkarzy? Jak Pan ocenia system szkolenia młodzieży w polskiej piłce?
- System szkolenia jest w Polsce jeszcze w tyle. Np. we Francji kluby mają swoje centrum sportowe i zawodnicy mają możliwość uczyć się i trenować. Tam nie zajmują się tym przypadkowi ludzie, np. jakiś emeryt. Każdy klub francuski czy niemiecki ma swoich ludzi, którzy jeżdżą i obserwują zawodników. W Polsce w wieku 16-18 lat zawodnicy osiągają sukcesy i później gdzieś się gubią. Popatrzmy, ilu zawodników w reprezentacji narodowej jest z polskiej ligi? Bardzo mało. Choć część w zachodnich klubach siedzi na ławce, ale grają w reprezentacji, bo są lepsi od naszych miejscowych.
- Jak znalazł Pan Mateusza?
- Jeżdżę i oglądam mecze od I do IV ligi i wszystkich reprezentacji. Znam wielu trenerów i działaczy we francuskich I-ligowych klubach. Zwrócili się do mnie, że szukają młodych chłopaków na jakimś już poziomie. M.in. zainteresowany był kolega z Auxerre Bordeaux. Pojechaliśmy na co najmniej dwa turnieje, zobaczył Mateusza i jego kolegę Krychowiaka i powiedział, że chce tych zawodników. W tej szkółce są i młodzi Japończycy, Koreańczycy, Senegalczycy, Meksykanie itd. Patrzą tam nie tylko na umiejętności piłkarskie, ale też na wyniki w szkole. Jeśli jest z tym problem, to zawodnik ma dodatkowe lekcje wieczorami, a jak mimo to nie nadrabia, to zostaje usunięty.
- Grał Pan w słynnej drużynie Kazimierza Górskiego. Choć nie jestem teraz zagorzałym kibicem, to obudzony o północy wymieniłbym cały skład z 1974 roku. Potem, w 1982 r., też był brąz na Mistrzostwach Świata, ale to już nie była ta euforia, jak za Górskiego. Co było szczególnego w tej drużynie?
- Było wielu zawodników na jednym poziomie. Po drugie, śp. trener Górski potrafił zmobilizować nas wszystkich, wybrać najlepszych w danym dniu. Nie bał się zaryzykować postawić na młodego chłopaka.
- Pan był takim młodym chłopakiem. Dwa lata wcześniej grał Pan jeszcze w II lidze w Arce Gdynia.
- Władzio Żmuda był jeszcze młodszy ode mnie, miał 20 lat. Trener Górski był nie tylko świetnym fachowcem w dobieraniu zawodników, ale jeszcze potrafił ich zjednoczyć: młodych z doświadczonymi. Otworzył nam drzwi do wielkiej kariery. Trzeba mieć też trochę szczęścia, bo gdyby Włodek Lubański nie złapał kontuzji w meczu z Anglią w Chorzowie, to nie wiem, czy bym pojechał na mistrzostwa. U Górskiego nie było przypadku: wiedzieliśmy, na co stać Włochów, Argentynę, Haiti.
- Polską piłkę toczy rak korupcji i układów, nawet w niższych ligach. Czemu tak niewiele się tu zmienia?
- Za małe kary są u nas. Inne kraje, jak Anglia, Niemcy, Francja, zrobiły u siebie porządek. Np. trzy dni po meczu Olympique Marsylia - Valencienne udowodniono, że gdzieś tam poszły jakieś pieniądze. I prezes z Marsylii - słynny Bernard Tappie poszedł na kilka lat do więzienia za danie łapówki, nałożono wysokie kary finansowe, a klub zdegradowano. Wystarczy jednego ukarać, a reszta się wystraszy. Podobnie jest z porządkiem na trybunach.
- Kto w lipcu zostanie mistrzem świata?
- Nie będę oryginalny, moim faworytem są Brazylijczycy. Mają bardzo wielu piłkarzy grających w Europie. Ale dużo zależy od przygotowania do długiego turnieju.
- Polska wyjdzie z grupy?
- Powinniśmy wyjść.
- Są pogłoski, że kontrowersyjne decyzje kadrowe trenera Janasa miały podłoże nie całkiem piłkarskie.
- Nie wierzę, żeby było to możliwe na tak wysokim szczeblu. Przecież jego rozliczą potem za wyniki. Choć ja osobiście Frankowskiego bym wziął, bo za każdym razem, jak był wpuszczony, to strzelał bramki.
- Skąd się wziął Pański boiskowy pseudonim "Diabeł"?
- Jak zaczynałem karierę w Polonii Gdańsk, to na mnie mówili Anioł. Potem grałem w reprezentacji młodzieżowej i w 1973 r. w eliminacjach do Mistrzostw Europy graliśmy w Essen z Niemcami. Przegrywaliśmy 0:2 do przerwy, ale wygraliśmy 3:2. Strzeliłem bramkę głową - podobną do tej z Włochami z 1974 r., ale jeszcze ładniejszą: po długiej centrze nabiegałem i trafiłem w samo okienko. Kapitan zespołu Jurek Kasalik mówi wtedy: "Jaki to anioł, to diabeł!". I tak już zostało.
- Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. i fot. Robert Ryss

Andrzej Szarmach - ur. 1950, wychowanek Polonii Gdańsk, potem w Arce Gdynia, Górniku Zabrze i Stali Mielec, a od 1980 r. w klubach francuskich. W 1981 i 1982 r. uznany za najlepszego obcokrajowca I ligi francuskiej. W ekstraklasie polskiej zdobył 109 goli, we francuskiej 96. W reprezentacji Polski w latach 1973-1982 rozegrał 61 meczów i strzelił 32 bramki. Dwukrotny brązowy medalista Mistrzostw Świata: w 1974 w RFN i 1982 w Hiszpanii, grał także w 1978 r. w Argentynie. Srebrny medalista olimpijski z Montrealu (1976), gdzie zdobył tytuł króla strzelców.

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska