Jak nie demokracja, to co?
Na zakończenie nabożeństwa ekumenicznego podczas Dni Integracji Europejskiej, Przyjaźni i Tolerancji w Chojnie 26 sierpnia ksiądz arcybiskup-senior archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej Marian Przykucki powiedział m.in.: "Zachodnia demokracja stała się systemem destruktywnym, prowadzącym do wielkiego chaosu. Wartości są lekceważone, a ich znaczenie jest zaprzeczane. Na miejsce tych wartości powstają ideologie, które przedstawiają bezmyślność i duchową pustkę".
Ksiądz arcybiskup nie rozwinął swej myśli i nie wyjaśnił, co proponuje w zamian. Jeśli nie demokracja zachodnia, to jaka? Czy wschodnia, na wzór rosyjski lub białoruski? A może wariant azjatycki, czyli państwo teokratyczne? Pasowałby do niego pogląd głoszony przez pewną toruńską rozgłośnię i przez braci Kaczyńskich, że kto krytykuje Kościół, ten atakuje i szkodzi Polsce.
Winston Churchill podczas przemówienia w Izbie Gmin w 1947 r. powiedział: "Stwierdzono, że demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu". No właśnie... Demokracja ma wiele słabości, które należy krytykować w celu jej usprawniania. Ale abp Przykucki zrobił coś innego: odrzucił demokrację jako taką! Bo można postawić znak równości między demokracją a demokracją zachodnią, gdyż w dzisiejszym świecie praktycznie nie ma innej. Reszta to utopie, które zwykle stają się bardzo groźne i wcielanie w życie rajskich wizji kończy się piekłem na ziemi.
Na ilustrację swej tezy ks. arcybiskup powiedział: "Na miejsce XX-wiecznych dyktatur zostają wprowadzone inne" - i jako koronny przykład podał - jako to określił - dyktaturę środków masowego przekazu. Tymczasem niezależne media są podstawą współczesnej demokracji. To prawda, że różne media w różnym stylu wypełniają swą rolę, czego doświadczamy chociażby dzisiaj w Polsce. Ale to nie znaczy, że można podważać w całości ich kontrolną funkcję - jeden z fundamentów zdrowego społeczeństwa. Polski Kościół ma tu dużo do nadrobienia, jeśli chce odnaleźć się w dzisiejszym pluralistycznym świecie, także w świecie mediów. Im bardziej duchowni będą skrywać różne wstydliwe i gorszące przypadki, tym intensywniej dziennikarze będą je tropić! Nie można dziwić się i krytykować mediów za to, że reagują np. na skandaliczną sprawę abpa Paetza i co najmniej dwuznaczną czy dwulicową postawę w tej kwestii innych hierarchów. Tu "dyktatura" mediów jest jak najbardziej zrozumiała i pożądana, bo jest wyrazem zdrowych moralnie odruchów społeczeństwa. Pro publico bono, jak i dla dobra konkretnych ludzi, trzeba te odruchy wspierać, a nie potępiać i mówić o jakiejś dyktaturze.
Słowa wypowiadane publicznie mają swoją wagę. Tym bardziej słowa głoszone w świątyni - i to przez arcybiskupa. Ludzie mają wystarczający zamęt w głowach i pogłębianie go niczemu dobremu nie służy. Zwiększa tylko nieufność do świata, do innych, w końcu do samego siebie.
Tekst i fot. Robert Ryss