Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 46 z dnia 14.11.2006

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Kto wójtem, kto burmistrzem
Nowi radni
Gdy milczenie jest zdradą
Pochwała Giertycha
Zieloni w Mistrzostwach Brandenburgii
Piłka nożna

Pochwała Giertycha

Wyznanie zawarte w tytule brzmi jak świętokradztwo, bo Roman Giertych w mojej ocenie to polityk, który powinien być trzymany z dala od rządu, osoba o skrajnych poglądach, człowiek mało odpowiedzialny i w dodatku skrajnie nieobiektywny w ocenie dokonań rządów III RP. Zapewne wszyscy jeszcze pamiętają jego skandaliczną wypowiedź odnoszącą się do Jacka Kuronia. Jednak za jedno chciałbym naszego ministra edukacji pochwalić. Aplauz należy mu się za to, że zdołał swoimi barwnymi wypowiedziami i zapowiedzią przyszłych działań dać głośny sygnał, iż szkoła musi się zmienić. Minister nazywa sprawy po imieniu i każdy nauczyciel teraz wie, że nie musi się bać ucznia, że być może wkrótce szkoła odzyska władzę odebraną jej kilkanaście lat temu przez rozwydrzonych wyrostków. Sygnał dany z góry jest najważniejszy, bo nauczyciele i dyrektorzy mogą liczyć na wsparcie. Do tej pory było odwrotnie. Nauczyciel w sporze z uczniem zawsze stawiany był na przegranej pozycji, bo zawsze słyszał od dyrektora: "A co będzie, jak rodzice naskarżą do kuratorium, sprowadzą prasę, telewizję, zaskarżą do sądu?". Wówczas było pewne jak w banku, że wobec tylu obrońców "praw dziecka" pedagog nie ma żadnych szans. Jeszcze niedawno była głośna na całą Polskę sprawa, gdy nauczyciel za potrząśnięcie szkolnego chuligana został zwolniony z pracy i dopiero po buncie dużej grupy normalnej młodzieży mógł wrócić do szkoły. Naganę można było otrzymać za to, że zdziczałego nastolatka nazwało się głupolem, bo przecież naruszyło się jego "godność". Sądzę, że te czasy bezpowrotnie mijają i w końcu będzie klimat do budowania w szkole normalności.

Respekt i szacunek
Pierwsza rzecz, którą należy się zająć, to przywrócenie respektu wobec nauczyciela. Obecnie wielu uczących koncentruje się na tym, żeby opanować klasę, tzn. zaprowadzić minimum dyscypliny na lekcji. Dla niektórych ta sztuka jest nieosiągalna. Jak zatem myśleć o nauczeniu czegokolwiek? Ileż to razy słyszy się, że "robimy na lekcji co chcemy, bo pani nie może sobie poradzić". Uczniowie są okrutni, gdy wyczują słabe strony nauczyciela. Wtedy dla draki robią takie rzeczy o które by ich nikt nigdy nie posądzał. Prześcigają się w pomysłach, żeby zaszpanować przed rówieśnikami. Gdy się nagra odlotowy filmik na komórce, to wtedy jest coś.
Jak przywrócić respekt? Uczeń nie może czuć się bezkarny. Każda szkoła ma swój regulamin i trzeba za wszelką cenę wyegzekwować jego przestrzegania. Przy konsekwentnym działaniu jest to możliwe do osiągnięcia w stosukowo krótkim czasie. Tu kluczową rolę ogrywa dyrektor placówki. Powinien wyedukować nieporadnych nauczycieli, jak postępować z trudnymi uczniami i udzielić im wsparcia. Znam szkoły, gdzie z dyscypliną nie ma żadnego problemu i gdzie nadpobudliwi uczniowie czują się bardzo nieswojo. Niemal wszystko zależy od dyrektora. Teraz już nie będzie tłumaczenia, że ktoś z góry psuje dyscyplinę.
Wspomniałem o respekcie i szacunku. Jak wiadomo, respekt można wymusić dość prostymi metodami, ale szacunku już nie. Na szacunek musi zapracować sam nauczyciel i to zależy prawie wyłącznie od niego - od jego wiedzy i talentu pedagogicznego.

Wina rodziców
Rodzice nie pomagają szkole. Często są bezkrytyczni wobec swoich dzieci i pośrednio je demoralizują. To ciągłe kontestowanie zarządzeń szkolnych, wypisywanie zwolnień z błahych powodów, nieuzasadniona nadopiekuńczość itp. Pladze komórkomanii winni są przede wszystkim rodzice. Sam słyszałem, jak mamusia z dumą w głosie chwaliła się, że jej synek z I klasy ma w tornistrze "komórę". - Oby tylko nie zgubił - dodała z troską. Tak często biadoli się nad biednymi, niedożywionymi dziećmi, ale niech ktoś policzy, ilu tych niedożywionych trzyma przy uchu komórkę. Ile bułek na przerwach przegadają? Zakaz używania telefonów w szkole to mądry i racjonalny pomysł. Po co uczniowi takie urządzenie?
Rodzice powinni bezwzględnie wspierać szkołę w działaniach wychowawczych - nawet wtedy, gdy nie do końca zgadzają się z niektórymi zarządzeniami. Jest to konieczne dla respektowania ładu i porządku.
W roku ubiegłym wraz z grupą młodzieży byliśmy gośćmi w pewnej angielskiej szkole. Panował wtedy nieznośny upał. Dla nas niecodziennym zaskoczeniem było to, że wszyscy uczniowie chodzili w krawatach i ciemnych, długich spodniach. Pot im się lał z czoła, ale fason trzymali, bo taki strój tam obowiązywał. U nas byłoby to nie do pomyślenia, bo zaraz jakaś troskliwa mamusia zrobiłaby raban, że się dzieci maltretuje, nie pozwalając im chodzić w krótkich spodenkach. Tam nie ma żadnej dyskusji i wyjątków. Demokracja się kończy, gdy się przekracza próg szkoły. Władzę mają nauczyciele i dyrektor. Gdy komuś to nie odpowiada, to musi zmienić szkołę. U nas też to powinno nastąpić, bo inaczej nie opanujemy anarchii. Zarządzenia dyrektora czy rady pedagogicznej muszą być święte i nie może ich zmienić żadna władza. Oczywiście muszą być one zgodne z obowiązującym systemem prawnym. Śmieszą mnie teraz poważne debaty na temat, czy uczennice mogą pokazywać pępki w szkole czy nie, lub czy uczniowie mogą nosić kolczyki w nosie. Przecież o tym powinna decydować szkoła. Jeżeli mądra rada uchwali taki regulamin, że należy się kolczykować, to niech tak będzie. Rodzice będą mogli wybierać, do jakiej placówki posłać dziecko. Najważniejsze, żeby były klarowne reguły gry.

Tępić chamstwo
Kiedyś słyszałem od pewnego doświadczonego nauczyciela takie powiedzenie: "Nieraz wiem, że ktoś jest odporny na wiedzę i niewiele pojmuje. Wtedy staram się go przynajmniej nauczyć grzeczności. To każdy może opanować". To prawda. Obecnie chamstwo w szkole jest powszechne. Uczeń może śmiecić i nie posprząta po sobie, mówiąc, że od tego jest sprzątaczka. Może "rzucać mięsem" - bo tak się mówi. Może bez pytania wyjść z lekcji - bo jest wolnym człowiekiem itp. Nauczyciele są bezsilni, słysząc: "Co mi pan zrobi?". Lepiej nie doprowadzać do ostrzejszego spięcia, bo samochód przed szkołą porysują lub koła poprzebijają. Wulgaryzmy w szkole są tak powszechne, że już nikt nie zwraca na nie uwagi. Jeszcze kilkanaście lat temu uczniowie, widząc osobę dorosłą, kontrolowali się i przeklinali w swoim gronie. Obecnie robią to prowokacyjnie, wykrzykując paskudne słowa w publicznych miejscach. Robią to chyba na pokaz, czując zupełną bezkarność. Jak długo jeszcze?
W zasadzie na terenie szkoły nie wolno palić. To odwieczny problem i praktycznie niemożliwy do wyeliminowania. Kiedyś jednak uczniowie autentycznie kryli się z paleniem i trudno ich było przyłapać na gorącym uczynku. Obecnie manifestują swoją dorosłość bez żenady, a nauczyciele udają, że nie widzą dymu. Niedawno widziałem, jak dwóch uczniów parę kroków za bramą odpaliło faję, nie zważając na to, że tuż obok stoi uczący w tej szkole ksiądz. To normalka i żaden wstyd. W szkole nie wolno, więc wyszli za bramę.

Po co o tym piszę
Poruszyłem parę banalnych spraw, powszechnie znanych i niewiele wnoszących do tego, o czym się ostatnio mówi. Chciałbym jednak zapoczątkować dyskusję na ten temat. Może uda mi się namówić paru nauczycieli na szczerą rozmowę. Sporo pisaliśmy do tej pory o egzaminach zewnętrznych, poziomie edukacji w szkołach, a rzadko poruszaliśmy tematy wychowawcze - może nieraz ważniejsze niż sam proces przyswajania wiedzy. Chętnie podejmiemy dyskusję z dyrektorami, nauczycielami czy rodzicami. Trzeba coś robić, żeby do szkoły wróciła normalność, bo tak dalej być nie może.
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska