Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 08 z dnia 20.02.2007

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Postrzelali sobie
Pech Bieńka
Kontynuacja współpracy powiatów
Nie lecę na kasę
Precedensu nie będzie
Parafia Lotnisko
Orły z fizyki

Nie lecę na kasę

Rozmowa z wójtem Bań Teresą Sadowską

"Gazeta Chojeńska": - Wynik wyborów w Baniach pokazał, że mieszkańcy oczekiwali zmian. Co Pani zmieni, żeby ludzie odczuli, że jest inaczej?
Wójt Teresa Sadowska: - Sądzę, że chodzi tu głównie o styl rządzenia. Mogę zadeklarować większą otwartość. Właściwie robię to już od początku.
- Trudno jest być panią wójt?
- Oj ciężko, choć myślę, że to, iż jestem kobietą, ułatwia mi nieco sprawę. W każdym razie tak to teraz odczuwam. Mam jeszcze sporo problemów ze sprawami technicznymi. Musi jeszcze trochę czasu upłynąć, nim wgryzę się w różne tajniki związane z kanalizacją, przepustami, przepompowniami itp. Trzeba też zapoznać się z ustawami, dziesiątkami przepisów. Denerwuje mnie, że czegoś nie wiem, więc zabieram papierzyska do domu i wertuję całe sterty. Sypiam po 4 godziny na dobę.
- W sferze gospodarczej gmina nie miała ostatnio oszałamiających sukcesów. Chodzi mi głównie o pozyskiwanie funduszy unijnych. Czy zanosi się na ożywienie?
- Projekty są już przygotowywane i mamy konkretne plany, lecz nie oszukujmy się - to potrwa i na efekty trzeba poczekać. Tyle jest potrzeb, że nie wiadomo, w co ręce włożyć. Przygotowujemy dość duży projekt renowacji starej dzielnicy (południowa strona, licząc od Urzędu Gminy). Wielka robota, bo tam sama kosmetyka nic nie da. Trzeba robić kanalizację, kłaść nową nawierzchnię, odnawiać elewacje budynków itd. Na samą dokumentację przeznaczyliśmy w tegorocznym budżecie 100 tys. zł. Najgorszy kłopot jest z tym, że tak biedne gminy jak nasza nie mają własnych środków, żeby rozpocząć inwestycje. My ponadto mamy jeszcze pokaźny dług do spłacenia.
- Czy coś się dzieje wokół głośniej sprzed paru lat sprawy sprzedaży terenów rekreacyjnych przylegających do jeziora? Interesowała się nimi firma specjalizująca się w urządzaniu pól golfowych.
- Sprawa z golfistami jest już nieaktualna. Wszystko ucichło i nowych ofert nie ma. Teraz trzeba z nową radą wrócić do tematu i coś zadecydować. Należy zrobić plan zagospodarowania terenu. Może uda się częściowo go uzbroić, a może podzielimy na działki i będziemy sukcesywnie sprzedawać? Mówiąc prawdę, to oprócz tych terenów nie ma już czego tutaj sprzedać, żeby podreperować budżet.
- Pozbyliście się częściowo kłopotu ze słynnymi Zakładami Naprawczymi, które kupił Marceli Śmiałek. Czy coś tam się dzieje?
- Szczerze mówiąc, to nie wiem. Wiem tylko, że pan Śmiałek dostał pozwolenie na usunięcie topoli z tego terenu. Może zamierza coś robić?
- Jadąc od strony Chojny, nie sposób nie zauważyć budynku grozy. Można tam nagrywać horrory. Chodzi mi o starą szkołę. Jak długo jeszcze?
- Mamy aktualnie dwie firmy, które się tym obiektem interesują. Rozmawialiśmy już z właścicielem panem Skrzypą, który mieszka w Belgii i dał nam pełnomocnictwo do prowadzenia rozmów. Potencjalni nabywcy już oglądali budynek i są zainteresowani kupnem. Chcieliśmy właścicielowi przekazać tę informację, lecz gdzieś wyjechał i na razie nie mamy z nim kontaktu.
- Drugi temat podobnego pokroju, ale już większej rangi. Chodzi o nagłośniony ostatnio z racji książki R. Czejarka zamek w Swobnicy. Czy ma Pani jakiś pomysł albo chociaż daleką wizję zmiany obecnego stanu rzeczy?
- Rzecz w tym, że to również nie jest nasz obiekt.
- A chcielibyście go przejąć?
- Absolutnie nie. Nie udźwigniemy tego ciężaru. Wracając do wizji częściowego uratowania zabytku, widziałam podobny zamek w Niemczech, gdzie obok była baza hotelowa, zaplecze rekreacyjne i ludzie przyjeżdżali, chodzili na wycieczki, spędzali tam weekendy. Mury zostały zabezpieczone, odrestaurowano część piwnic i zrobiono winiarnię, uporządkowano park, w baszcie urządzono muzeum. Organizowano tam festyny, plenery malarskie i różne inne imprezy. Coś takiego możliwe byłoby i u nas, gdyby znalazł się pasjonat z dużymi pieniędzmi.
- Gdy już jesteśmy w Swobnicy, to zapewne chluby wam nie przynosi budynek szkoły. Elewacja jest tak szpetna, że aż przyciąga wzrok. Będzie odnowiona w tym roku?
- To prawda, że jest okropna, ale w tym roku nie zaplanowaliśmy w budżecie środków. Szkoła zakupi natomiast meble do sali komputerowej, która jest aktualnie urządzana. Gdyby znalazły się jakieś pieniądze, to w pierwszej kolejności pomyślimy o elewacji.
- Czy analizowała Pani tabelkę, jaką zamieściliśmy dwa tygodnie temu ze stawkami podatków lokalnych w naszym powiecie?
- Tak, widziałam to zestawienie.
- A czy nie ma niekonsekwencji w stawkach waszego podatku od nieruchomości? Chodzi o to, iż ustaliliście maksymalne taryfy od budynków mieszkalnych i gruntów pod działalność gospodarczą, a rażąco niską w stosunku do innych gmin stawkę za budynki pod działalność gospodarczą.
- Ta stawka zawsze była niska i została w tym roku podniesiona. Nie możemy jednak robić zbyt gwałtownych, skokowych podwyżek. Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. Mamy na terenie Bań chyba największego pracodawcę - chodzi o GS i ustalając wysoką taryfę, postawilibyśmy firmę w bardzo ciężkiej sytuacji. Zawsze trzeba brać pod uwagę takie aspekty, ale oczywiście w przyszłości można przeanalizować dokładniej problem. Może w pewnych przypadkach możliwe są umorzenia? Wtedy ci, których na to stać, płaciliby wyższe stawki.
- Ostatnio nadszedł do naszej redakcji list i autor prosi, by przy okazji rozmowy z Panią postawić kilka pytań. Oto fragmenty: "Radni obniżyli podatek rolny o 20 procent, który i tak nie był specjalnie wysoki, biorąc pod uwagę klasy ziemi. O ile zmniejszą się wpływy do budżetu i w jaki sposób wójt zamierza pokryć ten dług i z jakich środków? Znaczna część ziemi ornej jest w posiadaniu pana (podane nazwisko), który na stałe zamieszkuje w Gryfinie. Znaczna część ziemi ornej jest własnością obcokrajowców. No ale również znaczną część posiada także sponsor kampanii wyborczej p. Sadowskiej - p. Stanisław Fedorski. Dlatego interesuje mnie, jakie były główne powody obniżenia podatku rolnego, jakimi kryteriami kierowali się radni, których większość jest z komitetu nowo wybranej wójt i komu w ten sposób zrobili dobrze. (...) Jak to się stało, że Pani wójt, która mocno krytykowała poprzedniego wójta za importowanie znaczących urzędników spoza gminy, sama również zatrudniła na etacie sekretarza gminy - byłego zastępcę burmistrza Trzcińska. Czyżby na terenie gminy nie było wykształconych i kompetentnych pracowników? Dlaczego nie chciała skorzystać z oferty zatrudnienia poprzedniego sekretarza - pani Hrabskiej, która była fachowcem w swojej branży i cieszyła się bardzo dużym autorytetem wśród mieszkańców gminy?".
- Na pewno pan Fedorski nie był sponsorem mojej kampanii. Nawet nie wiem, ile on ma gruntów. Z drugim z wymienionych panów miałam mało do czynienia. W gminie 51 proc. ziemi jest w rękach dużych spółek, a 49 proc. mają inni rolnicy. Co do stawki podatku rolnego, to sama byłam zaskoczona takim obrotem sprawy. My przedstawiliśmy stawkę 31 zł (cena przeliczeniowa żyta), która zaproponowana była jeszcze przez mego poprzednika Jusia, a przegłosowano 29 zł. Jak to się stało? Zadecydowała o tym niewiedza nowych radnych. Na komisjach przyjęliśmy stawkę 31 zł i myślałam, że tak będzie. Tymczasem na sesji radny Dankiewicz, który nie był na komisji, "wyskoczył" ze stawką 29. Ktoś jeszcze podał 30 zł. Były więc trzy propozycje. Przewodnicząca w pierwszej kolejności poddała pod głosowanie nie naszą propozycję, lecz tę z 29 zł i ona przeszła. Byłam zaskoczona i zła, ale cóż mogłam zrobić? Nowi radni mówili, że spodziewali się, iż będą dalej głosowane kolejne propozycje. Zaszło nieporozumienie, ale przecież może się tak zdarzyć, bo to było jedno z pierwszych głosowań. Trochę winię siebie za to, bo przed głosowaniem powinnam jeszcze zabrać głos i wyjaśnić dokładnie, o co w tym wszystkim chodzi. Każda złotówka na podatku to 35 tys. mniej w budżecie. Taki jest przelicznik. Musieliśmy skorygować plany budżetowe. Odnosząc się jeszcze do listu, trzeba zaznaczyć, że nawet stawka 29 zł nie jest wcale taka niska, bo mniej ustaliły Chojna, Cedynia, Gryfino i Widuchowa.
To nieprawda, że krytykowałam pana Fabiszaka (byłego zastępcę wójta) za to, że przyszedł z zewnątrz. Ceniłam go i nigdy nie było między nami żadnych animozji. Może chodzi o to, że na początku kadencji wyraziłam pewne uwagi, gdy wójt Juś zapowiadał, iż przyjdzie człowiek młody, znający języki, rozwijający współpracę zagraniczną, pomocny przy pozyskiwaniu funduszy itp. Potem niezupełnie się to sprawdziło i nie tylko ja wytknęłam to wójtowi. Pana Zgodę zatrudniłam dlatego, że to jest doświadczony samorządowiec, fachowiec i w dodatku spoza jakichkolwiek układów. Nie ma co ukrywać, że ja z zastępcą jesteśmy nowicjuszami i pan Zgoda jest nam bardzo pomocny, szczególnie jeżeli chodzi o inwestycje. Niedawno musiał odejść p. Sadowski - pracownik odpowiedzialny za tę działkę. Pani Hrabska nie mogła spełnić tej roli, a ponadto miałam pewne obawy, czy będzie do końca lojalna.
- Czy przewiduje Pani jakieś zmiany personalne w Urzędzie?
- Na razie nie.
- Ma Pani najniższe pobory z wójtów i burmistrzów w powiecie, a jesteście jedną z większych gmin. Czy Pani nie będzie ubiegać się o podwyżkę?
- Nie. To była moja propozycja, żeby ustalić pobory na poziomie poprzednika. Wyszło nawet tak, że mam trochę niższe. Dostaję 6 166 zł brutto, a netto wychodzi 3 985. Tak więc nie poleciałam na kasę.
Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska