Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 10 z dnia 06.03.2007

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
SP w Klępiczu do likwidacji
Niepokój w szkołach
Kolejne zmiany w starostwie
Przemeblowanie w SLD
Służebny czy służalczy?
Wspominki o Marcelim Szablewskim
Dawny kurort borowinowy w Trzcińsku Zdroju (2)
Stare w nowym - nowe w starym

Niepokój w szkołach

Zespołowi Szkół Ponadgimnazjalnych w Mieszkowicach zagląda w oczy widmo likwidacji. Wcześniej burmistrz deklarował wolę przejęcia placówki przez gminę, ale jego zapał ostygł, gdy starosta powiedział, że nie przekaże na własność budynku (więcej o tym - poniżej).

W Chojnie z powodów oszczędnościowych od września 2008 r. mają być połączone ZSP 1 i ZSP 2, choć w starostwie pojawiły się też wersje, że może się to stać jeszcze w tym roku. W najbliższych dniach dyrektorzy mają przedstawić listy osób do zwolnienia. - Starostwo nie dokłada do nas ani złotówki, a nawet zarabia, bo oddaje nam tylko 60 proc. dochodów z dzierżawy pomieszczeń. Byliśmy stawiani za wzór oszczędności, więc dlaczego teraz mamy zostać ukarani? - pyta dyrektor ZSP 2 w Chojnie Barbara Nożewnik. Z kolei rodzice gimnazjalistów mówią, że jak chojeńskie liceum połączy się z ZSP 2, to będą dla swych dzieci szukać ogólniaka w Szczecinie.
Do sprawy jeszcze wrócimy.
(rr)

Jak ratować szkołę?
Na sesji Rady Miejskiej w Mieszkowicach 28 lutego odbyła się wstępna debata na temat przejęcia przez gminę Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych. W czasie dwugodzinnej dyskusji wypowiedziało się wiele osób: starosta, dyrektorzy szkół, nauczyciele, radni, mieszkańcy. Jak już wcześniej wspominaliśmy, powiat w ramach pakietu oszczędnościowego nosi się z zamiarem przekazania pewnych zadań oświatowych gminom. Dotyczy to także ZSP w Mieszkowicach.
Na wstępie starosta Wojciech Konarski przedstawił znaną już z naszych publikacji dramatyczną sytuację finansową powiatu i podjęte działania naprawcze. Powiedział, że niektóre są bardzo bolesne i niepopularne, bo jest konieczność redukcji zatrudnienia. W tym miesiącu np. wypowiedzenia z pracy wręczono 12 pracownikom. Starosta dodał, że przyjechał po to, żeby zaprezentować plan, a raczej możliwość uratowania szkoły, a nie po to, by ją likwidować. Podał zarazem kilka danych. Obecnie do szkoły uczęszcza 242 uczniów. W 2007 rok weszła ona z długiem 324 tys. zł. Subwencja oświatowa wynosi 980 tys. Według starosty przy takiej ilości młodzieży nie ma mowy o samofinansowaniu. Gdyby gmina zdecydowała się na przejęcie, ma spore możliwości redukcji kosztów, lepszego wykorzystania obiektów, kadry pedagogicznej, zmniejszenia obsługi administracyjnej, a także (szczególnie w okresie wakacyjnym) pozyskania funduszy z bazy turystycznej. Starosta podał np., że Mieszkowice przy trzykrotnie mniejszej ilości młodzieży mają porównywalną obsługę administracyjną jak w ZSP 2 w Chojnie. Konarski dodał, że nie należy zbytnio liczyć na zwiększenie ilości młodzieży, bo do szkół średnich wkracza niż demograficzny, a ponadto (robiono badania) około 20 proc. gimnazjalistów corocznie szuka szkół poza naszym powiatem. - Tak zapewne będzie i w przyszłości - stwierdził. Powiat jako całość może z powodzeniem "zagospodarować" młodzież, gdyby szkoła w Mieszkowicach została zlikwidowana. Konarski zaznaczył, że powiat nie przekaże szkoły wraz z majątkiem, bo wobec takiego zadłużenia byłoby to działania nieracjonalne. Budynki i grunty przekazane zostaną na zasadzie użyczenia. Wartość księgowa nieruchomości wynosi 1,6 mln zł, lecz w rzeczywistości jest dużo wyższa. Starosta pytany dwukrotnie, co się stanie, gdy gmina nie przejmie szkoły, nie odpowiedział wprost, że zostanie ona zlikwidowana, lecz dał do zrozumienia, że po analizie kosztów utrzymania i wielkości naboru radni muszą podjąć jakąś decyzję.

Co dalej?
Po wystąpieniu starosty głos zabrał wicedyrektor szkoły Jan Kaczmarek. W sposób dobitny i precyzyjny nakreślił szkolne realia, pokazując bazę, problemy z naborem, przekrój socjologiczny wychowanków, przyczyny niskiej efektywności kształcenia itp. Dyrektor mocno zaakcentował fakt negatywnej selekcji młodzieży, posługując się wskaźnikami punktowymi. W podobnym tonie wypowiedziała się pedagog Sylwia Pałasz-Wróbel, podkreślając, że do szkoły trafia dużo młodzieży bardzo biednej i zarazem zaniedbanej. - Nie wolno takich uczniów zostawić, trzeba im pomóc, bo na świecie nie rodzą się same prymusy - zaznaczyła. Potem w dyskusji jeszcze parokrotnie powracał ten temat. Podkreślano, że gdy nie będzie w Mieszkowicach szkoły ponadgimnazjalnej, to wielu uczniów z biednych rodzin zakończy edukacją na gimnazjum. Radny Henryk Rzepczak (długoletni nauczyciel tej szkoły) podkreślił, że placówka w Mieszkowicach była kiedyś wiodącą szkołą w województwie. - Miała duże osiągnięcia, olimpijczyków szczebla ogólnopolskiego, a wśród absolwentów mamy kilka wybitnych postaci, w tym ministrów - podkreślił. Stwierdził, że szkołę - także ze względów społecznych - trzeba koniecznie ratować. Gorący apel w obronie szkoły wygłosił także radny powiatowy i zarazem nauczyciel ZSP Bogusław Kozioł.
Radni pytali o perspektywy, kierunki kształcenia itd. Wicedyrektor Kaczmarek nadmienił, że widzi przyszłość dla klas wielozawodowych, bo jest zapotrzebowanie np. na fryzjerów, budowlańców, kucharzy.

Stanowisko burmistrza
Burmistrz Piotr Szymkiewicz nie włączał się do dyskusji i dopiero pod koniec sesji, już po wyjściu nauczycieli, powiedział, co myśli o przejęciu szkoły. Stwierdził, że celowo nie chciał polemizować z niektórymi stwierdzeniami gości, żeby nie padły ostrzejsze stwierdzenia. Z tonu wypowiedzi wynikało, że na razie sceptycznie odnosi się do pomysłu przejęcia. Powiedział, że w stosownym czasie po gruntownej analizie kosztów poda konkrety. Uważa, że da się precyzyjnie wyliczyć, ile ten manewr będzie gminę kosztował i radni muszą podjąć decyzję: z jakich inwestycji zrezygnować, co odłożyć na później, jakie zmiany w budżecie będą do "przełknięcia". Powiedział ponadto, że w ramach łączenia administracyjnego szkół konieczne będą bolesne pociągnięcia, bo tego nie da się uniknąć. Burmistrz zaznaczył także, że gdyby doszło do porozumienia z powiatem, to zastrzega sobie prawo nadzoru nad kadrą pedagogiczną. - Gmina nie może być tylko kasjerem - dodał.
(tw)

Bądźmy realistami. Gdy tej szkoły nie weźmie gmina, jej żywot skończy się w 2008 roku. To nie jest podstawówka czy gimnazjum, gdzie do obrony można zmobilizować rodziców. W powiecie nikt nie ma interesu (oprócz radnego z Mieszkowic), żeby bronić tej placówki. Nawet gdyby starosta chciał, to radni wymuszą likwidację. Pamiętamy pociągnięcia władzy poprzedniej kadencji. Chcieli szkołę "wziąć głodem", ustalając budżet zadaniowy, czyli mówiąc prościej - "dostaniecie tylko tyle, ile przypada z subwencji". Na efekt nie trzeba było długo czekać. Zabrakło na pensje i papier toaletowy. Gdyby było z czego dokładać, problem by nie istniał, a wiadomo, że powiat ma nóż na gardle. "Brać z budżetu innych szkół" - powie ktoś. Ale słyszałem już rok temu, jak oburzeni nauczyciele w Chojnie skarżyli się, że dlatego mają taką biedę, bo ich kosztem reanimuje się Mieszkowice. Tak więc powtarzam jeszcze raz: nikt szkoły nie obroni. Dla radnego z Gryfina, Bań czy Chojny podniesienie ręki w górę za likwidacją będzie tylko w jego interesie.
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska