Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 20 z dnia 22.05.2007

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Niech rosną dalej
Nie ma porozumienia
Gwiazdy i gwiazdeczki
Prapra... i 101 lat
Myśli Grodka po niemiecku
Program Dni Trzcińska
Moda na bieganie
Piłka nożna

Prapra... i 101 lat

W Chojnie mamy już dwie stulatki, a dokładnie 101-latki. Miesiąc temu 101. urodziny obchodziła Maria Klisowska, a 14 maja Stanisława Niedźwiecka. Obydwie jubilatki są jeszcze na tyle sprawne, że radzą sobie z chodzeniem. W Chojnie S. Niedźwiecka przebywa od około roku u najmłodszego syna Zdzisława. Przedtem (od wojny) mieszkała w Gdyni - ostatnio z synem Mikołajem.
Mówi Zdzisław Niedźwiecki: - Mama miała ciężki żywot. Wyszła za mąż bardzo młodo, w wieku 17 lat. Ojciec był dużo starszy i zmarł dawno, bo już w 1942 r. Mieszkaliśmy koło Zamościa w słynnym Szczebrzeszynie (tam, gdzie chrząszcz brzmi w trzcinie). Miałem trzy siostry i brata. Lata wojenne były straszne. Byliśmy tzw. dziećmi Zamojszczyzny. Wypędzono nas z własnego domu, nie mieliśmy się gdzie podziać. Historia długa i okropna - macha ręką i wzdycha nasz rozmówca. - Mama jako młoda wdowa (miała wówczas trzydzieści parę lat) została z piątką dzieci. Po wojnie nawet nie wiedzieliśmy, jak się upominać o swoje, gdzie pójść i załatwić jakieś formalności.

Obecnie Zdzisław wziął mamę do siebie, bo w Chojnie są lepsze warunki. W Gdyni mieszkała ze starszym synem Mikołajem w maleńkim mieszkaniu kwaterunkowym.
Gdy pytam o tajemnicę długowieczności mamy, Z. Niedźwiecki mówi: - Chyba główną przyczyną jest to, że mama przyjmuje życie, jakie jest. Nigdy nie zamartwiała się na zapas i mówiła, że jakoś to będzie. Nie ma specjalnych wymogów żywieniowych ani upodobań. Je wszystko, lubi herbatki, szczególnie owocowe, a nawet kawę. Jest tak długo sprawna, bo zawsze była w ruchu - wspomina syn. - Nawet teraz dopomina się, żeby pochodzić. W Gdyni ciągle miała pretensję do opiekunki, że są za krótkie spacery. Wiadomo jak to jest, pani z opieki społecznej wyprowadziła "babcię" na spacer i zaraz chciała wracać, bo w domu wygodniej, a mama dopominała się dłuższych przechadzek. Kiedyś upadła i myślano, że to już koniec. Był ksiądz, zapalono gromnicę, ale gdy przyjechał lekarz, to stwierdził, że mama jest zdrowa i potrzeba jej więcej ruchu. Tak więc ona miała rację, że trzeba się ruszać aby podtrzymywać sprawność mięśni. Dziś - śmieje się pan Zdzisław - w nocy tuż przed burzą usłyszeliśmy jakieś człapanie. Okazało się, że mama wyszła na korytarz. Nie mam pojęcia, jak potrafiła sobie otworzyć drzwi. Powiedziała mi, że jak jest burza, to nie może spać i musi pochodzić.

Jubilatka setne urodziny obchodziła w Gdyni. Był tam też syn Zdzisław. Obecnie, już w Chojnie, zorganizowano skromniejszą uroczystość. Przybył burmistrz Adam Fedorowicz oraz kierownik USC Elżbieta Ćwirko. Wręczono jubilatce piękny bukiet róż i odśpiewano "200 lat". Pani Stanisława bardzo interesowała się gośćmi. Ma dobry wzrok, absolutnie nie wygląda na swoje lata, lecz są problemy ze słuchem, co bardzo utrudnia konwersację. Mając taki wiek i piątkę dzieci, dochowała się pokaźnej gromady potomków: 15 wnuków, 29 prawnuków i aż 9 praprawnuków. To musi być piękne, gdy jest się dziadkiem lub babcią, a nasza babcia jeszcze żyje.
(tekst i fot. tw)

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska