Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 27 z dnia 03.07.2007

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Muzyka dawna nie tylko w Trzcińsku
Dziedzictwo niczyje
Wody mieli pod dostatkiem
Kulinarne wędrówki z książką w ręku
Generał w Rynicy
Złoty Henryk

Generał w Rynicy

Saba Keller gawędzi w Rynicy
Dolina Dolnej Odry pamięta niejedną dolę złą, choć ludzie zapomnieli. Był czas wielkiej wojny, co trzydzieści lat trwała. Oj, napłakały się narody, napłakały. Najpierw Czesi i Austriacy, potem Niemcy, Duńczycy, Szwedzi, Francuzi. A zaciężni to jeszcze i z Polski, i z Anglii, i z Siedmiogrodu. Tyle tu łez przelano, że Odra słoną wodę prowadzić mogła.

Jest góra koło Gartzu, zwą ją "Gartzer Schrey" - Krzyk spod Gartzu. To tam Szwedzi wojska cesarza w zimną toń Odry wpędzali, a taki krzyk przy tym się niósł, że go w Gartzu słyszeli. Inni mówią, że ten krzyk to był samych mieszkańców, którzy szukali tam schronienia, ale nadaremnie, nadaremnie... Dopadli ich żołdacy, poszły w ruch pałasze i rapiery. Oj, lament się niósł nad Odrą...
A i to nie wszystko. Nie tylko wojna tu szalała. Pomór szedł i do każdej chałupy zaglądał. 1624 - czerwonka, 1625 - ospa, 1626 - czerwonka i dżuma, 1628 - ospa, 1630/31- dżuma, 1643, 1648 - ospa. Pustoszały miasta i wsie. To jest bieda. W Widuchowej przez 7 lat tylko trzech ludzi mieszkało!
A Pomorzanie na wieczność pożegnali jeszcze wtedy ostatniego z Gryfitów. Bogusław XIV zmarł 10 marca 1637 roku, widząc swoje księstwo pod okupacją szwedzką. Na mocy układu dynastycznego Pomorze miało teraz przypaść Hohenzollernom, jednak Szwedzi uważali je za swoje.

Kamień szwedzki pod Chojną
Jednak każda niedola kiedyś się kończy. Koronowane głowy zakończyły wojnę w 1648 r., ale nie oznaczało to końca kłopotów. Co z zaciężnymi? Szwedzi wracali do domów lub zostali oddelegowani, ale pod szwedzką flagą walczyło niemało Pomorzan, Brandenburczyków, Sasów. Rządy Szwecji i Brandenburgii nie widziały problemu: żołd wypłacić, broń złożyć i do domu. Ale tyle lat na wojnie... 30 lat - pół ludzkiego życia. Niektórzy zestarzeli się na wojaczce, domy rodzinne potracili - broni składać nie chcieli. Jeszcze w lipcu 1649 roku w Babinku (Heinrichsdorf), Dębogórze (Brusenfelde) i Lubiczu (Lindow) rozlokowane na leżach stały trzy regimenty. Wszystkiego 3 tys. ludzi. Prawie sami Pomorzanie i Marchijczycy. Ci upierali się najdłużej.
I tak to się stało, że w szynku "Pod żółtym krzyżem" w Widuchowej na radę zjechali generałowie: Ernest v. Wedel, Georg v. Derfflinger i v. Görtzke. Nie była to wesoła rada. Sposobu żadnego znaleźć się nie udawało. W końcu generał Ernest v. Wedel rzekł: - Co się nie da po dobroci, to trzeba siłą. Pod sąd z nimi!
Wtedy żachnął się generał brygady (Generalmajor) Georg v. Derfflinger. Austrię opuścił jako krawiecki czeladnik. Miał 14 lat, gdy igłę zamienił na szablę i zaciągnął się do szwedzkich dragonów. Tam w rangę urósł, ale o doli prostego człowieka nie zapomniał. Jak to, weteranów pod sąd? Najbitniejszych, najdzielniejszych, dumę dowódcy? Nie dam, nie pozwalam! Von Wedel, sprzedaj mi regiment! Ja się nimi zajmę.
Von Görtzke poparł ten pomysł. Usiedli. Podpisali. Przybili. Wypili. I stało się. Von Wedel miał problem z głowy.
Derfflinger miał pomysł: elektora prosić trzeba! Niech nas przyjmie do swojego wojska! Niech regimenty ruszają pod Rynicę i tam czekają!
3 tysiące zbrojnych ruszyło w stronę marchijskiej granicy. Taki marsz nie pozostał niezauważony. Do Widuchowej przyjechała komisja ze Schwedt. Jak to się dzieje, że do granicy szwedzkie regimenty idą?! Derfflinger odparł: - To moi ludzie. Ręczę za nich. Z prośbą do elektora chcemy pisać, żeby nas przyjął do swojego wojska.
Prezydent komisji, von Kleist, głową kręcił. Kasy puste, kraj zniszczony - o nowych wydatkach myśleć ciężko. Ale v. Derfflinger był nieugięty i wysłano list do elektora. Odpowiedź przyszła kilka tygodni później. Derfflinger sobie przed karczmą w Rynicy siedzi, a tu v. Kleist na koniu wpada i woła: - Trąbcie na ostatni szwedzki apel! Złożycie broń i do granicy idźcie, a potem pod władanie elektora.
Tak się stało. Na placu Derfflinger pierwszy rzucił na ziemię szpadę i oznaki szwedzkie. A za nim wszyscy pozostali - piki, strzelby, muszkiety, pałasze, pistolety, werble i trąbki.
Po czym regimenty pieszo ruszyły przez Nawodną do Schwedt.
A nocą, po cichu ruszyła za nimi broń. Następnego dnia w Krajniku Dolnym wysłannik elektora oddał ją wojakom z powrotem, jako żołnierzom elektora.

I tak to człek prawy, niezapominający o prostym żołnierzu, uratował 3 tys. chłopa od głodu i poniewierki.
A tym samym, to właśnie tu w Rynicy, rozegrał się ostatni akord wojny trzydziestoletniej. I to te drzewa tutaj świadkami tego były i o tym zaszumią. Wystarczy tylko posłuchać.
Saba Keller

Na podstawie książki Hermanna Gloede "Aus Fiddichows Geschichte. Ein Erinnerungsblatt an das fünfhundertfünfzigjährige Stadtjubiläum" (Fiddichow 1897) oraz informacji internetowych o historii Marchii Brandenburskiej. Gawędę tę Saba i Jens Kellerowie przedstawili 9 czerwca w Rynicy podczas tegorocznej inauguracji sezonu na Trasie Słonecznikowej.

Wojna trzydziestoletnia trwała od 1618 do 1648 r. i wybuchła w Rzeszy Niemieckiej na tle konfliktów politycznych i religijnych. Po jednej stronie stał obóz protestancki, a po drugiej cesarze z dynastii habsburskiej i katolickie państewka niemieckie. Do wojny przyłączyły się też m.in.: Szwecja, Francja, Hiszpania, Dania, Holandia, ale walki toczyły się głównie na ziemiach niemieckich, siejąc spustoszenie. Niektóre epizody rozgrywały się w naszej okolicy, jak np. ten opisywany przez Sabę Keller. Ponadto 23 stycznia 1631 r. w Mieszkowicach (wówczas Bärwalde) król szwedzki Gustaw Adolf podpisał traktat z Francją, reprezentowaną przez wysłannika kardynała Richelieu. Kończący wojnę pokój westfalski przyznał Szwecji część Pomorza.
Widoczna pamiątka po tej długiej wojnie stoi do dziś w Chojnie. Jest to tzw. kamień szwedzki (przy wyjeździe z miasta w stronę Krajnika) - kamienny kopiec usypany przez mieszkańców Königsbergu i okolicznych miejscowości w podzięce Gustawowi Adolfowi za wyzwolenie ich od Habsburgów.
(rr)

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska