Twój duch jest tutaj
|
3 sierpnia w Rynicy (gm. Widuchowa) miała miejsce niecodzienna uroczystość. Na nieczynnym od czasów wojny i częściowo uporządkowanym cmentarzu niemieckim odsłonięto tablicę ku czci zmarłego w ubiegłym roku Hansa Güntera Schliebe. Był on mieszkańcem tej wioski do 1945 roku. O całej sprawie pisaliśmy szerzej kilka miesięcy temu. Jest to precedens na naszym terenie i chyba kolejny ważny krok przywracający normalność w stosunkach polsko-niemieckich. Przypomnijmy pokrótce, że mieszkający w Szkocji H. G. Schliebe był mocno związany z Rynicą (Roderbeck) - wioską swego dzieciństwa i lat młodzieńczych. Corocznie przyjeżdżał na spotkania dawnych ryniczan, organizowane przez znanego społecznika Jerzego Chrabeckiego. Był tam jeszcze w sierpniu ub. roku, a w październiku zmarł. Przed śmiercią wyraził wolę, że chce być pochowany w swojej Rynicy. Rodzina zmarłego przekazała tę wiadomość J. Chrabeckiemu. Od tej chwili pan Jerzy czynił starania, żeby tak się stało. Mimo szczerych chęci i dobrej woli miejscowych władz (wójta Widuchowej), ze względu na stan prawny (nieczynny cmentarz) było to niemożliwe. Ostatecznie rodzina zdecydowała (po uzgodnieniu z polską stroną), że po kremacji ciała prochy zmarłego zostaną rozrzucone na terenie Niemiec, a na cmentarzu w Rynicy zostanie wmurowana tablica pamiątkowa.
Uroczystość miała miejsce podczas corocznych szóstych już z kolei spotkań dawnych mieszkańców tej wioski. Przyjechała żona zmarłego, pięcioro dzieci (trzy córki i dwóch synów) oraz inni członkowie rodziny. Niemiecki pastor w miejscowym kościele odprawił nabożeństwo żałobne. Na początku uroczystości proboszcz parafii Krzywin ks. Roman Góral zaintonował wspólne "Ojcze nasz" oraz powiedział kilka krzepiących słów. Oprócz uczestników z Niemiec obecnych było kilkunastu mieszkańców wioski wraz z sołtysem Krzysztofem Siwkiem oraz wójt Michał Lidwin.
Wdowa odsłania tablicę ku czci zmarłego męża
|
Po nabożeństwie wszyscy udali się na dawny cmentarz, gdzie wdowa odsłoniła pamiątkową tablicę. Widnieje na niej napis w języku angielskim, niemieckim i polskim: "Twoje prochy są w Niemczech, Twoja dusza w niebie, ale Twój duch jest tutaj". Te słowa mówią właściwie wszystko. Uroczystość była bardzo wzruszająca i wszyscy głęboko ją przeżyli. Dopełnieniem były pożegnalne słowa pastora i żałobne dźwięki muzyki niemieckich trębaczy - przyjaciół zmarłego. To znamienny symbol czasu i zarazem - jak wspomniałem na początku - ważny przyczynek do rzeczywistego zbliżenia obydwu narodów, które były lub są gospodarzami tej ziemi.
Po uroczystości organizator rynickich spotkań Jerzy Chrabecki powiedział nam: - Cieszę się, że udało nam się tak ten problem rozwiązać. Rodzina zmarłego przyjęła ze zrozumieniem nasze ograniczenia i jest zadowolona z takiego scenariusza. Doceniam wysiłki wójta Lidwina, który od początku chciał nam pomóc. Dobrze, że udało się sfinalizować niełatwą i precedensową chyba nie tylko na naszym terenie sprawę. Cieszę się także z tego, iż spotkania ryniczan są nadal żywe. Myślałem na początku, że z roku na rok będzie coraz mniej uczestników, lecz jest akurat odwrotnie. W tym roku pojawiło się 8 nowych osób. Pocztą internetową (dałem ogłoszenie w Niemczech) wiadomości docierają do wielu krajów i krąg "rynickiej rodziny" się powiększa. Obecnie nasi goście odwiedzą też pobliskie wsie: Pacholęta i Lubicz. Wiem, że panie z KGW zapraszają ich do siebie. To będzie kolejna okazja do nawiązania dobrosąsiedzkich kontaktów.
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik