Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 47 z dnia 20.11.2007

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Kto chce ukraść Lagunę?
Cedyńska debata o tożsamości
Kabat oskarża burmistrza i wojewodę
Gorące szkoły w Chojnie i Mieszkowicach
Szkoły: po pierwsze rozsądek
Netto tak, Tesco nie
W Trzcińsku rolnicy tupnęli
Kościół Mariacki ma 600 lat
Jedwabnym Szlakiem do Chin
Ślad spod ziemi

Szkoły: po pierwsze rozsądek

Gminy mają ten problem od kilkunastu lat. W powiecie zaczął się teraz. Szkoły pustoszeją i niektóre trzeba likwidować. To proces bolesny, nieprzyjemny i nikomu nieprzysparzający splendoru. Nikt nie zamyka szkoły pochopnie, a gdy już zdecyduje się na ten krok, to przechodzi drogę przez mękę, bo trzeba spełnić szereg warunków, żeby kuratorium zaakceptowało likwidację. Samorządy robią to więc bardzo niechętnie, właściwie w ostateczności. Niektóre placówki funkcjonują wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, bo burmistrzowie obawiając się "wojny na dole", kosztem dużych wyrzeczeń w gminie utrzymują małe szkółki. Oświata w niektórych gminach zjadała ok. 40 proc. budżetu. To stanowczo za dużo, bo przy takim rozdziale pieniędzy nie ma mowy o inwestycjach, dla pobudzenie których konieczne są własne wkłady na pozyskiwanie funduszy unijnych. Obecnie jest wymarzony czas, żeby to robić. Za kilka lat złoty okres minie i kto się teraz nie "urządzi", już tego nie nadrobi. Będzie o dwie długości z tyłu w stosunku do innych - tak jak sprinter, który zagapił się na starcie. To są truizmy i każdy samorządowiec o tym wie, ale niektórzy zachowują się tak, jakby ekonomia nie istniała. A mówiąc prościej, mają wszystko gdzieś. Trzeba im ciągle przypominać, kogo reprezentują i po co zostali wybrani. Po tym wstępie czas na konkrety.

Powiat przymierza się do likwidacji bądź oddania gminie szkoły ponadgimnazjalnej w Mieszkowicach. Zgodnie ze stałym scenariuszem, opór materii jest duży (protesty, komitety, apele itp.). We wszystkich gminach tak było. Co to da? Pewnie nic, ale zaprotestować trzeba. Niektórzy (szczególnie nauczyciele) robią wrażenie, jakby dopiero przylecieli z Marsa, udając, że zostali zaskoczeni taką decyzją. Przecież problem istnieje od paru lat i był ostro stawiany jeszcze w poprzedniej kadencji Rady Powiatu. Pamiętam sesję w Mieszkowicach z udziałem członka Zarządu Powiatu Adama Nycza, który wyraźnie powiedział, że szkoła to nie budynek, że warunkiem koniecznym dla jej istnienia są uczniowie. - Gdy chcecie ją zachować, trzeba zwiększyć stan posiadania, bo zadłużony powiat nie jest w stanie dokładać tyle do oświaty - przekonywał. Minęły dwa lata - i co? Jest gorzej. Szkoła potrzebuje wsparcia wynoszącego kilkaset tysięcy złotych rocznie. Tak dalej się nie da. Utrzymywanie placówki w takiej postaci jest nonsensowne. O wiele bogatsi od nas Niemcy w ostatnim okresie masowo likwidowali szkoły. Rozumiem sentyment ludzi (w tym nauczycieli) do swojej szkoły. Nie ganię ich za to, ale nic na świecie nie jest wieczne: przecież upadło nawet Cesarstwo Rzymskie i skończył się komunizm w Europie, który miał trwać i trwać. Za dwa, trzy lata mało kto będzie pamiętał, że był jakiś problem ze szkołą. Tak było wszędzie i tutaj nie będzie inaczej.

Konieczne wsparcie
Problem istnienia bądź nie szkoły w Mieszkowicach to nie tylko sprawa tej miejscowości. Co powiedzą inni? Przecież pieniądze idą z tej samej puli, z tej samej oświatowej kieszeni. Dlaczego inni mają być karani? Szkoły powiatowe potrzebują szybkiego wsparcia. Obecnie, w porównaniu z podstawówkami czy gimnazjami, wyglądają siermiężnie. Gminy przejęły oświatę dużo wcześniej niż powiaty i większość placówek wygląda bardzo przyzwoicie, a niektóre wręcz pokazowo. W naszym powiecie wybudowano kilkanaście sal gimnastycznych, pięknych boisk, rozbudowano bazę, wzorcowo urządzono pracownie itd. A co w szkołach średnich? Zrobiono tyle, na ile zadłużony powiat było stać. Ratowano budynki (wymiana okien, docieplanie, dachy) ale na co innego już nie starczyło. Niektóre placówki wyglądają tak jak 40 lat temu bądź gorzej, bo wszystko już się sypie. Potrzebne są dalsze remonty. Boiska przyszkolne to obraz nędzy i rozpaczy. W Chojnie młodzieży nie wpuszcza się już na potwornie popękany asfalt, bo można nogi połamać. Płytki PCV na korytarzach pamiętają czasy gomułkowskie. Nie ma pieniędzy na pomoce naukowe, kserokopiarki itp. Nieraz nawet kredę kupowano za swoje i wprowadzano limity zużycia. To śmieszne - ale prawdziwe. Powracam więc do poprzedniej kwestii. Czy dalej tak ma być? Czy zasadnym jest nadal reanimować upadającą szkołę, czy też te pieniądze przeznaczyć na wsparcie innych placówek? Wspominałem o boiskach, a właściwie szkolnych wyboiskach. Przecież tylko za roczny fundusz wsparcia Mieszkowic można zbudować piękne boisko ze sztuczną nawierzchnią. To temat szeroki i wielowątkowy. Zasygnalizowałem jedynie niektóre problemy.

Czas na Chojnę
Gmina Chojna ma podobne kłopoty, a nawet większe. Wszyscy po cichu szeptają, że trzeba zamknąć przynajmniej dwie podstawówki, ale nikt głośno nie chce tego wypowiedzieć. Jednak, jak wcześniej napisałem, tak dalej się nie da. Jeszcze rok, dwa i będą to wydmuszki, atrapy - budynki bez dzieci. Odrębny problem to utworzenie drugiego gimnazjum. Według mnie to pomysł dobry. Wydaje się jednak, że władza już na starcie popełniła poważny błąd, zapominając, dla kogo ma być ta szkoła. Przecież będzie ona dla uczniów obecnych podstawówek, więc o zdanie trzeba byłoby w pierwszej kolejności zapytać ich rodziców, a podczas pierwszej debaty prym wiedli nauczyciele gimnazjum. To tak, jakby zapytać żab w stawie, czy zgadzają się na spuszczenie wody i oczekiwać aprobaty. Wcale się nie dziwię, że stawiają opór. Zachowali się racjonalnie.

Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska