Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 50 z dnia 11.12.2007

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Uratowali cztery osoby
Gimnazjum - pierwszy krok po schodach
Co po bitwie?
Powiat się zmniejszy?
Plac cieszy oko
Jedwabnym Szlakiem do Chin (3)
Ludzie chcą normalnych sklepów

Jedwabnym Szlakiem do Chin (3)

O ryżówce, wężówce i innych trunkach
Chińska wódka pali w żołądku, a zamiast trawki, jak w naszej żubrówce, można w butelce natknąć się na węża lub jaszczurkę. Takie doświadczenia ma cedyński globtroter Andrzej Kordylasiński, który ponownie zawędrował w tym roku do Chin.

"Gazeta Chojeńska": - Mówiłeś, że w pociągach na Wschodzie się pije, bo trasy są długie i trzeba jakoś sobie umilać podróż. Miałeś jakąś piersiówkę?
A. Kordylasiński: - Podczas jazdy nie balowałem. Jechałem sam i nie mogłem sobie pozwolić na chwile słabości. Na szczęście nie trafiałem na zbyt trunkowe bezpośrednie towarzystwo.
- Ale alkohol to najlepszy środek odkażający. Nawet podróżnicy zalecają "malucha". Gdybyś od czasu do czasu coś pociągnął, to nie miałbyś sensacji żołądkowych.

Pekin. Piwo do posiłku to jest to! Można by przypuszczać, że to narodowy trunek Chińczyków!

- Niebezpieczne jest picie z nieznajomymi. Abstynentem jednak nie byłem, bo piłem piwo. Jak się kupi z pociągu słoną rybę (np. przejeżdżając w Kazachstanie nad jeziorem Bałchasz czy w Rosji nad Bajkałem), to aż się prosi, żeby łyknąć browarka. Oni tam mają na dworcach litrowe lub półtoralitrowe butelki. Trzeba trafić na dobre i schłodzone. Ekstra piwo jest w Chinach.
- To mnie zaskoczyłeś. Zawsze kojarzyłem Chińczyków z herbatą i ryżówką.
- Też się zdziwiłem, zwłaszcza że wiem z historii, iż ich "idol" Mao Tse Tung mówił o piwie "końskie siki".
- Pewnie za jego czasów tak smakowało.
- Możliwe, bo wtedy straszne tandeciarstwo było. Obecnie to ich codzienny napój. Warzą je przeważnie na źródlanej wodzie. To, które piłem, to mocne piwo w stylu niemieckim.
- To nawet piwo podrabiają?
- Uczą się od lepszych i szybko doganiają mistrza, tak bym to ujął. Wierne kopiowanie uznają za sztukę...
- Ale ich ryżówki nikt nie podrabia. Chyba dlatego, że jest wstrętna.
- Oprócz ryżówki robią jeszcze wódkę z sorgo i innych zbóż. Gorzałę znają już od czasów neolitu! Robili ją z gotowanych ziaren zbóż, do których dodawali specjalny zaczyn. Obecnie najbardziej popularna to "Mao tai". Na wódkę mówi się ogólnie "bajdżiu" i smakuje niczym spirytus gorzelniany. Pali w gardło i niszczy żołądek. Tego się nie da pić!
- Rosjanie piją pod ogórka czy suszoną rybkę, a Chińczycy pod pieczony ogon kota?
- O tym nie słyszałem, ale wiem, że na przykład pod pieczone jedwabniki. Rytualne toasty wymagają wykwintnego jedzenia. Przygotowywanie potraw przez Chińczyków to sztuka, a jedzenie i picie się wręcz celebruje. Ale jest taki kantoński przysmak (w tłumaczeniu "smok - tygrys - feniks"), zrobiony właśnie z węża, kota i kurczaka.
- Już sobie wyobrażam, jak popija się żubrówkę i zagryza takimi przysmakami.
- Mów raczej o wężówce, bo tam w butelkach można spotkać pływające gady czy jaszczurki.
- Nie miałeś oporów, by to pić?
- Nie mam ofidiofobii i jaszczurek się też nie boję. A słyszałeś, jak dowódca w Iraku mówi do żołnierzy: "Żołnierze, wódka zabija!". A oni mu na to chórem: "My się śmierci nie boimy!". A ja gadów.
- A jaką moc ma ta wężówka?
- Nie wiem, ale w każdym razie jaszczurkę czy węża zabija.
- No to Chińczycy masowo fikają, bo podobno mają słabe głowy.
- Fakt. Ale jak piją, to i jedzą, choćby same owoce. Szybko po nich widać reakcję alkoholu. Robią się czerwoni, gestykulują. Bywa, że i usną przy stole. Ale ogólnie Azjaci mają słabsze głowy i to jest uwarunkowane genetycznie.

Na granicy kazachsko-chińskiej spotkałem Słowaków: Milana i Jozefa. Wynająłem z nimi hotel w Yining, bo wychodzi taniej. To byli smakosze piwa. Zatrzymywaliśmy się niemal przy każdej budce. Próbowaliśmy wszystkie dostępne gatunki, często sącząc trunek prosto na ulicy.

- Więc mają problem z alkoholizmem?
- Nie, to nie jest problem. W Chinach podróżowałem na początku po części muzułmańskiej, gdzie alkohol ze względów religijnych jest zakazany. Na północnym zachodzie pijanych nie uświadczysz. Po niedzielnym jarmarku idą co prawda do baru, ale nie widać, by ktoś się zataczał czy leżał na ulicy. W Pekinie jest podobnie. Najwięcej piją w Mandżurii w najbardziej na północ położonej prowincji Chin - przy granicy z Rosją. Tam mają dobrą wódkę...
- Na pewno od Rosjan czerpią tradycję.
- Być może. O jakości tamtejszej ognistej wody świadczy to, iż Rosjanie chętnie ją kupują. Zimy tam srogie, więc muszą znać sposoby na szybkie rozgrzewanie się. W Chinach tradycyjnie przyznaje się, że problemy alkoholowe mają poeci.
- Też mają powiedzenie: "poeta, tylko głowa nie ta"?
- Nie, chodzi o chińskie rymy. Tego na trzeźwo nie da się zrobić i wiedzą o tym sami Chińczycy. Legenda mówi, że jeden taki twórca nie mógł znaleźć rymu do ichniego słowa "księżyc", napił się, no i chciał złapać odbicie srebrnego globu w rzece. Sięgnął zbyt głęboko i się utopił.
- To smutne. A Ty w czym topiłeś smutek?
- Piłem dobre wino...
- Wino kojarzy się raczej z krajami śródziemnomorskimi.
- Bo i stamtąd przywędrowało do Chin. I to właśnie Jedwabnym Szlakiem. Za jedwab płacono m.in. winogronami i technologią robienia wina. Ten szlachetny trunek od dawna był przydatny w chińskiej medycynie. Teraz niektórzy są bardziej zakochani w winie niż w wódce ryżowej. Chiny to obecnie winna potęga!
(cdn.)
Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. Andrzej Kordylasiński

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska