Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 51-52 z dnia 18.12.2007

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Autobusy z Chojny do Schwedt
Uchwały do kosza?
Chojeńskiej wojny na górze ciąg dalszy
Berlin jeszcze bliżej
Ciągle widzę ich twarze
Dzieci się ucieszą
Jedwabnym Szlakiem do Chin (4)
SPORT

Jedwabnym Szlakiem do Chin (4)

W Chinach nie zjesz schabowego
Ale podczas uroczystej wigilii Nowego Roku możesz usiąść obok ducha. Kolejny odcinek rozmowy z cedyńskim podróżnikiem Andrzejem Kordylasińskim.

"Gazeta Chojeńska": - Idą święta, więc pogadajmy trochę o kuchni chińskiej. Trochę wiemy, co podają, bo chińskie bary czy nawet ekskluzywne restauracje są u nas powszechne, ale zdaję sobie sprawę, że bistro z chińskim symbolem w żaden sposób nie odda smaku, klimatu, finezji i filozofii tak bogatej kuchni.
- Trafnie to ująłeś, bo chińska kuchnia jest niezwykle różnorodna. Teraz w Mandżurii są wielkie śniegi i mrozy, więc pożywienie musi być energetyczne. Co innego na ciepłym południu, gdzie mają dużo owoców, a ryż serwują niemal do każdej potrawy. Ale to, co my w Europie uważamy za kuchnię chińską, jest w zasadzie odmianą kantońską. To promil tego, co można zjeść w samych Chinach. Mamy jeszcze np. kuchnię pekińską ze słynną kaczką po pekińsku, makaronem ryżowym czy bułeczkami na parze; szanghajską z podwędzanymi i duszonymi żeberkami czy wreszcie syczuańską, która uchodzi za bardzo ostrą i gdzie stosuje się dużo papryki i chili.
- Czyli patrząc na mapę, inne jedzonko mają południowcy, inne ci z północy, a jeszcze inne ze wschodu i z zachodu kraju?

Owoce morza do wyboru, do koloru

-Takie z grubsza regiony kulinarne się przyjmuje. Prócz Chińczyków, jest jeszcze ok. 50 mniejszości etnicznych. Spróbowałem kuchni muzułmańskich Ujgurów, pasterskich Kazachów i Mongołów oraz pekińskiej i z północy (w Mandżurii). Nastawiłem się na smakowanie i wąchanie. Nie zawiodłem się.
- U nas na obiad jada się zazwyczaj zupę, drugie danie, potem deser. Czy tam też jest taki rytuał?
- Chińskie restauracje w Europie przystosowane są do naszych przyzwyczajeń. Tam podają kilka potraw, łącznie z zupą, którą jedzą zwykle na końcu.
- A na początek ryż?
- Przynoszą kilka dań, a ryż na dużej miseczce pośrodku stołu. Jak byłem gościem, to ryż wjeżdżał pod koniec, żebym pewno nie pomyślał, że chcą mnie nim napchać. U nas w restauracjach dostaje się ryż na talerzu. Tam każde danie w oddzielnej miseczce. Gdy jest kilka osób przy stole, to każdy nakłada sobie do swojej miseczki. Pojedyncze danie to jednak konglomerat wielu składników. Nie ma dania czysto mięsnego czy warzywnego.
- Wegetarianie mają więc problem.
-Turyści owszem. Spotkany przeze mnie jeden z dwóch Słowaków był wegetarianinem, więc patrzył, co my jemy i wypytywał. Ale nieraz mieliśmy problem: czy to, co jemy, jest warzywem, czy mięsem. Chińczycy jedzą jednak głównie ryż i warzywa. Mięso odgrywa tam mniejsza rolę.
- Kompot podają?
- Zupa to jedyny płyn. Można ją pociamkać i posiorbać. Już po jedzeniu serwowana jest cza, czyli herbata - zielona lub kwiatowa. Widziałem, jak jadają przeciętni Chińczycy, bo w takim np. Pekinie całe rodziny wychodzą jeść przed dom.
- Jedzenie nie jest więc czynnością intymną, jak u nas, bo my nie lubimy, jak nam ktoś do talerza zagląda.

W krabach też można było przebierać

- Więcej, to wydaje się być forma spędzania wolnego czasu z rodziną. Chińczycy lubią też gadać o jedzeniu. Pokazują na składniki i coś tam mówią, gestykulując.
- A ile dań jest do wyboru w restauracji?
- Tam menu to gruba książka, ale dla nas turystów to żadna pociecha. Zdawałem się na przypadek, pokazując coś tam w karcie. Można się pośmiać jak w kabarecie Ani Mru Mru. Z drugiej strony było mi wszystko jedno, bo i tak jadłem to pierwszy raz, więc chciałem spróbować.
- To schabowego nie zamawiałeś?
- Oj, chyba nawet gdybym umiał zamówić, to byłoby to niemożliwe, bo w tak dużych kawałkach mięsa nie widziałem. Zresztą jak miałbym go pokroić pałeczkami? Żywiłem się głównie w małych knajpkach przy domu właściciela, gdzie wybór nie tak wielki i do gara można zajrzeć. Każda knajpka w czym innym się specjalizuje.
- A co jedzą na święta? Mam na myśli nie święta religijne, bo ich nie mają.
- Nie mają Bożego Narodzenia czy tradycyjnej Wigilii, ale mają wigilię Nowego Roku. Wtedy, jak u nas, wspinają się na wyżyny kulinarnych i finansowych możliwości. Tam do uczty noworocznej zaprasza się też duchy. Jedzenie kładzie się obok ołtarzyków przodków. W jakimś sensie można byłoby uchwycić podobieństwo z dodatkowym nakryciem wigilijnym u nas.
- Nowy Rok obchodzą tam dużo później niż u nas?
- Tak. Mimo że od 1911 r. obowiązuje kalendarz gregoriański, to Nowy Rok obchodzą według kalendarza księżycowego. Mają tydzień wolnego i zdrowo balują.
(cdn.)

Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. Andrzej Kordylasiński

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska