Jedwabnym Szlakiem do Chin (6)
Coś dla ducha
Świńskie dowcipy nie z Hui'em. Kolejny odcinek rozmowy o Chinach z Andrzejem Kordylasińskim.
"Gazeta Chojeńska": - Gawędziliśmy trochę o chińskim jadle i panujących tam zwyczajach kulinarnych. Czas teraz na strawę duchową. Wspominałeś już nawet o zwyczaju dzielenia się pokarmem z duchami. Czy to tylko dawny zwyczaj, zabobon, czy też wierzenia brane na serio?
Andrzej Kordylasiński: - To trudno jednoznacznie określić, tak zresztą jak religijność Chińczyków. W Chinach są trzy podstawowe religie: taoizm (typowo chińska religia), buddyzm i konfucjanizm, które w jakimś stopniu się uzupełniają, przeplatają ze sobą. Mam tu na myśli zachowania Chińczyków, którzy czerpią po trochu z każdego z tych źródeł i się z tym nie kryją. Nawet jest takie powiedzenie, że trzy religie są jak jedna. Konfucjanizm to nie jest religia w naszym rozumieniu. To bardziej filozofia, sposób na życie, stosunek do pewnych wartości. A wracając do pytania o podkarmianie duchów - jest takie wierzenie, że gdy duch jest głodny, to zamienia się w demona. Dlatego wystawia się pokarm dla swoich zmarłych bliskich, przodków. Chińczycy uważają, że człowiek ma dwie dusze. Jedna pojawia się już w chwili poczęcia i rozdziela się z ciałem po śmierci. Ona właśnie ciągle krąży i trzeba ją dokarmiać. Druga dusza wstępuje dopiero w człowieka po urodzeniu, a po śmierci idzie do nieba, lecz też czyha na nią wiele niebezpieczeństw i człowiek za życia powinien tę duszyczkę wspomagać.
Islamscy Ujgurzy cenią sobie baraninę. Tusza przed sklepem, nawet w trakcie upałów, ma przyciągnąć klientów.
|
- Ale nie ma raczej ortodoksyjnych, religijnych Chińczyków, którzy gotowi byliby pokroić kogoś nożem i przypiekać na patelni za obrazę uczuć religijnych?
- O tym raczej nie może być mowy i to z kilku względów. Nie zapominajmy, że do tej pory religia była zwalczana, bo to kraj komunistyczny, a nie wyznaniowy i życie religijne dopiero się odradza. Ponadto te trzy dominujące religie, które wymieniłem, nie mają takiego charakteru jak np. islam. Jest tolerancja w stosunku do innych wyznań.
- Ale w Chinach też są prowincje, gdzie jest sporo muzułmanów.
- Oczywiście. W północno-zachodnich Chinach w regionie Xinjang (czyt. cindzian), gdzie trochę dłużej przebywałem, jest dużo wyznawców Allacha i dużo meczetów. Praktykują głównie Ujgurzy - lud pochodzenia tureckiego o ciemnej cerze i błękitnych oczach. Już strojami manifestują swą wiarę. Mężczyźni noszą białe czapki i czarne garnitury, a kobiety tradycyjne chusty, czasem nawet zakrywają twarze czadorami.
- To tam zapewne świniny nie pojadłeś?
- Masz rację, ale wcale nie żałuję, bo kosztowałem baraninę pod różnymi postaciami, np. szaszłyki czy pierogi.
- Czy szaszłyczki dało się zagryzać ryżem?
- Ależ nie! Ujgurscy muzułmanie pieką chleb nan, czyli placki o różnych smakach. Mnie smakowały cebulowe.
- Chińczycy jedzą raczej wszystko i nie mają kulinarnego tabu.
- To prawda, ale są wyjątki, bo np. ci wyznania muzułmańskiego stosują się do religijnych zakazów i nie jedzą wszechobecnej tam wieprzowiny.
- No tak, w Chinach był rok świni (chyba jeszcze jest), a oni się tylko oblizywali?
- To jest pewien problem, bo większość Chińczyków zwanych Han i mniejszość muzułmańska Hui (różniąca się tylko religią) przebywają w tych samych miejskich skupiskach i muszą ze sobą współżyć. Ci z mniejszości narażeni są na niewybredne żarty. Kiedyś nawet doszło do poważnych zamieszek z ofiarami śmiertelnymi, gdy jakiś rzeźnik przed swoim sklepem wystawił tablicę z napisem "Sprzedajemy muzułmańską wieprzowinę".
Muzułmanie fotografują się niechętnie. W Chinach obowiązuje zakaz fotografowania wnętrz meczetów czy klasztorów buddyjskich. Ale...
|
- No tak, to był świński żart, ale u nas Chińczycy wcale się nie obrażają, gdy ktoś na ich widok ostentacyjnie chowa kota pod koc, żeby gościowi nie robić zbytniego apetytu. No ale miało być o religii, a my znów o jedzeniu. Czy w porównaniu z tym, kiedy byłeś 10 lat temu, zauważyłeś zmianę w życiu religijnym Chińczyków? Czy w ogóle można mówić tam o życiu religijnym po tak długim okresie zakazu praktyk religijnych? Są czynne świątynie? To miejsca kultu czy muzea?
- Oj, zmiany są widoczne gołym okiem. Są świątynie różnych wyznań, a wewnątrz dużo modlących się ludzi, palących kadzidła itp. Przed 10 laty rzadko kto wchodził do świątyni, a jeżeli już wszedł, to zwiedzał, rozglądał się. Obecnie są to sanktuaria, a religijność szybko się odradza i - jak to oni sami podkreślają - swobody religijne to jedna z największych zdobyczy przemian ostatnich lat. Wolność religijna kilka lat temu została zapisana w konstytucji. (cdn.)
Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. Andrzej Kordylasiński