Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 08 z dnia 19.02.2008

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
II Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży "Włóczykij"
Powiat o szkołach w czwartek
W Gryfinie ogólniak gminny?
Dadzą szkole szansę?
Senator Olech o reformie KRUS
Skrzypczyk broni mandatu
Słoik z historią
Jedwabnym Szlakiem do Chin (12)

Jedwabnym Szlakiem do Chin (12)

Po męża do Chin
Znalezienie towarzyszki życia to wyczyn, a utrzymywanie konkubiny to wręcz sport narodowy. Andrzej Kordylasiński opowie także, dlaczego jest coraz więcej Chińczyków, mimo iż władze pozwalają tylko na jedno dziecko.

"Gazeta Chojeńska": - Jaka jest pozycja kobiety w Chinach? Czy taka jak gdzieś w Arabii, gdzie chodzi za wielbłądem?
A. Kordylasiński: - Obserwowałem wiele sytuacji, z których wynikało, że kobiety są traktowane na równi z mężczyznami. Dotyczyło to jednak podróżującej, zamożniejszej klasy średniej. Inaczej wygląda to na wsi czy w części muzułmańskiej, gdzie wiele spraw reguluje islam. Jedno z chińskich przysłów mówi wprost: kobieta nie powinna być zbyt inteligentna. Ogólnie nie jest dobrze, skoro np. Chiny to jedyny kraj na świecie, gdzie jest więcej samobójstw kobiet niż mężczyzn.
- Komunistyczne władze oficjalnie bardzo pilnują moralności, a ostatnio wspominałeś o konkubinacie. Jak to pogodzić?

Prawo zezwala na posiadanie tylko jednego dziecka. Chyba że urodzi się od razu dwoje

- Przed rewolucją bogata chińska rodzina składała się z męża, kilku żon i konkubin oraz ich dzieci. Konkubiny nie miały prawa sprzeciwiać się żonie ani okazywać zazdrości. Cesarze mieli: pierwszą żonę, 3 drugie, 9 trzecich, 27 czwartych oraz 81 nałożnic. Do dziś w dużych miastach, mimo oficjalnego zakazu, są całe dzielnice konkubin. Za konkubiny i dodatkowe dzieci wyrzucają nawet z partii.
- Władze prowadzą od dłuższego czasu drakońską politykę "jednego dziecka", a statystyki wykazują, że jest tam wciąż spory przyrost naturalny. To jakiś paradoks. Ostatnio doliczono się już 1,3 mld Chińczyków.
- No właśnie. Dokładnie ustawowo obowiązuje od 1979 roku, ale jak widać, system nie jest szczelny. Jest rygorystyczny model "jedno małżeństwo, jedno dziecko", ale trzeba policzyć konkubiny, które też rodzą i wziąć poprawkę na wyjątki. Metody walki z wielodzietnością są okrutne. Dzieci ponad normę nie mają prawa do szkoły i szpitala. Trzeba płacić kary, a do tego dochodzi przymusowa aborcja i nieraz sterylizacja. Były wypadki, że w odwecie za większą ilość dzieci burzyli domy. Trochę inaczej jest na północnym wschodzie, gdzie próbuje się pozyskać mniejszości narodowe. Tam mogą mieć dwójkę. Podobnie dwójkę może mieć małżeństwo chińskich jedynaków. Są też ludzie, których stać (pomimo kar i dodatkowych opłat) na więcej dzieci. Dużo małżeństw zdecydowało się na poczęcie dziecka w 2007 r. - według azjatyckiego horoskopu roku świni, bo według ich wierzeń urodzone teraz dziecko będzie taką skarbonką-świnką, przynoszącą bogactwo i szczęście. Dzieci są oczkiem w głowie rodziców i dziadków. Jechać z nimi w pociągu... to makabra!
- Tacy rozpieszczeni?
- I to bardzo. Pozwalają im niemal na wszystko. Nawet jest określenie pasujące do rozbrykanych jedynaków - "mali cesarzowie".
Ujgurka z dwojgiem dzieci. Ujgurzy to lud pochodzenia tureckiego - bardziej podobny do Europejczyków niż Chińczyków

- To niebawem będą mieli problemy wychowawcze.
- Już je mają. Przykładowo na uczelniach stwierdzono, że są niesamodzielni i mają oczekiwania, którym trudno sprostać. W jakimś sensie doświadczyłem tego na sobie. Przyczepiali się nieraz do mnie jacyś studenci, którym się wydawało, że mówią po angielsku, a bełkotali, jakby mieli w ustach pełno ryżu.
- Czytałem, że w Chinach na 100 dziewczynek rodzi się aż 119 chłopców. Skąd taka kolosalna różnica?
- Powszechne są aborcje żeńskich płodów. Niedawno w prowincji Henan rozbito gang, który porywał lub kupował dzieci z biednych rodzin wiejskich. Sprzedawał je bezdzietnym bądź chcącym mieć syna rodzinom.
- Ale dlaczego chcą mieć akurat chłopców?
- To tradycja. Wcześniej wspominałem o kulcie przodków. Ofiary duszom może składać męski potomek rodu. Na wsi, gdzie te tradycje są silne, gdy urodzi się pierwsza dziewczynka, to pozwalają ewentualnie na drugie dziecko. Syn gwarantuje przedłużenie rodu. Chinka po zamążpójściu odchodzi z domu i staje się częścią rodziny męża.
Wielodzietna rodzina jednej z mniejszości narodowych

- Ale gdy jest duża superata chłopaków i oficjalnie już "zagospodarowane" konkubiny, to o żonę bardzo trudno.
- Szuka jej ok. 40 mln Chińczyków. To więcej niż cała populacja Polaków! A dziewczyny wybierają tylko majętnych. Żonę się właściwie kupuje. Trzeba mieć zasobny portfel.
- To są bardzo dobre wieści dla naszych pań, mających problemy ze znalezieniem męża.
- No, no... wszystko jest możliwe. Świat jest mały. (cdn.)

Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. Andrzej Kordylasiński

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska