Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 10 z dnia 04.03.2008

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Runęła część zamku w Swobnicy
Cztery gimnazja zamiast jednego
ZSP w Mieszkowicach nadal gorącym tematem
Pochwała spektaklu populistów
Szkoła w Gogolicach jeszcze rok, a może dłużej...
Szott odchodzi
Władza w jednym ręku
Nowy wojewoda zmienia decyzję swego poprzednika
Jedwabnym Szlakiem do Chin (14)
Sport w Chojnie: szukajcie fachowca
Sport

Pochwała spektaklu populistów

Oj, dostało się radnym powiatowym za ostatnią sesję. Pan red. Ryss wytoczył ciężkie działa wobec radnych, którzy - w jego przekonaniu - ubezwłasnowolnieni jak w PRL-u, podatni na korupcję polityczną, bierni i niepotrafiący samodzielnie myśleć, wykonali niczym nieuzasadniony zamach na społeczeństwo chojeńskie. Tłustą czcionką w sprawozdaniu rozpisana została obsada dramatu na role prawdziwych obrońców i wrogów ludu. Przyznaję i biję się w piersi, podobnie pewnie jak wielu innych moich kolegów radnych, że można byłoby skorzystać z nadarzającej się okazji i pograć trochę pod publiczkę. Ostatecznie taka okazja wystąpienia i lania miodu w uszy tak szerokiego audytorium nie zdarza się zbyt często (jak się okazuje - raz na 9 lat). To wprost raj dla wszelkiej maści populizmu i politykierstwa. Wprost żal niewykorzystanej szansy, aby się pokazać.
Kilku lokalnych polityków zaistniało. Polityka samorządowa, nawet ta najbardziej lokalna, to wciąż niestety, nieprzerwany spektakl. Można błysnąć w blasku fleszy i mikrofonów przy każdej okazji. Zwłaszcza gdy proponuje się sensowne i niepopularne rozwiązania z pożytkiem dla przyszłych pokoleń. To zimna i wyrachowana gra, która zawsze ma odwrócić uwagę słuchaczy od własnych niedociągnięć i nieudolnych poczynań, których negatywne skutki, choć dziś niewidoczne, rozciągną się wątpliwym aromatem na wiele lat naprzód. Nowy zarząd, wsparty zdecydowaną większością w radzie powiatu, mniej więcej od ponad roku próbuje uporać się z dramatycznie trudną sytuacją finansową powiatu, którą odziedziczył po poprzednikach. Wdrażany jest trudny program naprawczy, będący spadkiem po 8 latach rządów, które w końcówce zaczynały przypominać przysłowiową jazdę bez trzymanki. Po zorientowaniu się o perspektywie rychłej katastrofy finansów publicznych, zabrakło już czasu, woli politycznej i pozytywnych wyników wyborów, aby urzeczywistnić zapisy programu naprawczego, który sami uchwalili jako testament dla następców. Urzeczywistnienie zapisów programu wiąże się z podjęciem szeregu spójnych i przy tym niepopularnych decyzji. Zaniechanie ich grozi, że bardziej radykalne decyzje za radnych w krótkim czasie podjąłby komisarz mianowany przez premiera. Wówczas obyłoby się już bez sentymentów, konsultacji społecznych, niekończących się dyskusji, debat, rad, komisji i sesji.
Sytuację na ostatniej "niemej sesji" można porównać tylko z końcem Rzeczypospolitej Szlacheckiej. Wtedy też odbył się sejm niemy, gdyż tylko taka forma obrad gwarantowała jakiekolwiek ustalenia bez groźby zerwania obrad. My mieliśmy namiastkę niemej sesji, z tą różnicą, że przewodniczący rady dał możliwość wypowiedzenia się wszystkim stronom. Radni, którzy współuczestniczą i na bieżąco śledzą od ponad roku pomysły na restrukturyzację całego systemu oświaty ponadgimnazjalnej, wystarczająco dogłębnie na podstawie zgromadzonej dokumentacji i konkretnych ruchów Zarządu Powiatu, mogli zapoznać się z pozytywnymi i negatywnymi skutkami swojej decyzji. Byliśmy świadkami ewolucji stanowiska głównego odtwórcy roli obrońcy ludu, bezstronności merytorycznej przygotowywanych dokumentów, statystyk, przytaczania słów "autorytetów" politycznych i samorządowych z gazet i posiedzeń zarządów wybranych partii politycznych. Mieliśmy także możliwość wsłuchiwania się w głos protestujących. Było dostatecznie dużo czasu na rozpoznanie prawdziwych intencji i politycznych interesów osób, które ich reprezentowały. Wiele do myślenia w podjęciu ostatecznych decyzji miał przebieg i styl protestów. Nie da się ukryć, że znaczenie słowa "parlamentaryzm" ciężko było przypisać do przyjęcia wicestarosty podczas hałaśliwego wiecu anonsowanego w zaproszeniu jako spotkanie z radą pedagogiczną. Wiem, że u "niemych" radnych wytworzyła się nić solidarności z wicestarostą. Wiem, że intencją radnych nie było podgrzewanie i tak napiętej sytuacji, stąd takie, a nie inne wrażenie mogły odnieść osoby postronne biorące udział w finałowym widowisku przy - po raz pierwszy - nadkomplecie publiczności.

Od pewnego czasu w publikacjach "Gazety Chojeńskiej" na temat władz powiatowych przewija się ton osobistego negatywnego stosunku Pana Red. Ryssa do starosty gryfińskiego. Nie wiem, czym jest to podyktowane, ale osobiste silne uczucia mogą przesłonić prawdziwy obraz rzeczywistości. Lansowana niezależność pisma bardzo szybko może stać się areną osobistej krucjaty wobec piekielnego demona, który "opanował bezwolnych radnych powiatowych". Chciałbym przypomnieć Sz.P. Redaktorowi, że funkcjonowanie Rady Powiatu zdeterminowane jest na podstawie ustawy o samorządzie powiatowym oraz statutu powiatu i regulaminu rady. Zapewniam, że w przytoczonych aktach prawnych brak jest miejsca na ciemne siły i demony, a jeżeli Pan je wytropił, warto przytoczyć konkretne fakty na forum publicznym. Starosta jako przewodniczący zarządu, a szczególnie wtedy, gdy nie pełni funkcji radnego, jest swoistym najemnikiem rady powiatowej do realizacji jej polityki. Program naprawczy finansów publicznych to główne hasło wyborcze obecnej koalicji rządzącej w powiecie (18 na 21 składu rady). Realizacja niepopularnego programu nie jest jedyną troską rządzącej koalicji. Troska radnych skierowana jest na poprawę warunków bytowych i rozwój bazy w placówkach dydaktycznych, uporanie się z niekończącym się serialem pt. szpital powiatowy i wzrost poziomu jego usług, poprawę stanu dróg powiatowych, wprowadzenie godnych podwyżek dla pracowników samorządowych i obniżenie kosztów administracyjnych i zarządzania powiatem. Na to wszystko niezbędne jest wygenerowanie środków finansowych, co przy ogromnym zadłużeniu powiatu nie jest zadaniem łatwym do realizacji. Przy takich okazjach nie obywa się bez ofiar, gdyż wszyscy musimy zaciskać pasa z nadzieją, że już wkrótce zacznie być lepiej. I na koniec - nie wiem, dlaczego powszechnie utarło się przekonanie, że radni powinni głosować zgodnie z wolą określonych grup wyborców, bo litera prawa jasno mówi, że w interesie publicznym.
Piotr Waydyk

Od autora: Radny Waydyk bardzo nieuważnie czytał mój tekst. Nie krytykowałem radnych za to, jak głosowali, ale za ich niemą postawę wobec dużego grona nauczycieli i rodziców. Nie zarzuciłem im korupcji politycznej, lecz pisałem o tworzonym przez radnych ich własnym wizerunku, który na takie zarzuty ich naraża. Z niezrozumienia mego tekstu lub ze złej woli autora wypływa też twierdzenie, że oczekiwałem od radnych stanięcia po stronie przeciwników uchwał. Rozpatrywane sprawy były niewątpliwie kontrowersyjne (np. sposób konsultowania się powiatu z gminami w sprawie przejęcia szkół) i nie wszystkie argumenty przemawiały wyłącznie za pomysłem zarządu. Dlatego uważam, że na sesji powinni zabrać głos przynajmniej niektórzy radni (a zwłaszcza przewodniczący klubów) i oświadczyć: "Będę głosował za, ponieważ uważam, że...". Nie chodziło mi więc o żaden populizm, lecz o cywilną odwagę radnych i ich elementarny obowiązek wobec opinii publicznej i wobec gości sesji, zwłaszcza że w niektórych momentach czuło się niedosyt argumentów przemawiających za wybraniem takiego, a nie innego rozwiązania. I nie tylko ja odniosłem takie wrażenie. Radni mogli wesprzeć starostę swymi argumentami, podobnie jak mogli to zrobić na spotkaniu wicestarosty w ZSP 2 w Chojnie 5 lutego, a milczeli jak zaklęci. "Nić solidarności z wicestarostą" należało wzmocnić nicią przyzwoitości i lojalności wobec niego, bo wystawienie do bicia samotnego J. Milera odebrane zostało raczej jako wyraz nielojalności radnych. Albo ubezwłasnowolnienia.
Nieraz wyrażałem krytyczne opinie o obecnym staroście, które uzasadniałem konkretnymi argumentami. Ale nie pamiętam, bym w kwestiach łączenia lub likwidacji szkół ponadgimnazjalnych opowiadał się po czyjejś stronie lub krytykował starostę - co zarzuca mi P. Waydyk. Tym razem krytykuję radnych i przedstawiam - jak sądzę - też wystarczającą ilość argumentów.
Cenię władze powiatu za odwagę w podejmowaniu niepopularnych decyzji, zwłaszcza że tej odwagi nie zawsze im starcza (na przykład przy szukaniu oszczędności w samym zarządzie i radzie). Ale przy niepopularnych decyzjach to właśnie milczenie autorów czy współautorów jest dolewaniem oliwy do ognia, bo jest odbierane jako arogancja. Uspokojenie nastrojów było pilną potrzebą! Sztuka przekonywania to abecadło każdego poważnego polityka, także samorządowego, a więc i radnego. Zaś publiczny wizerunek to jego najcenniejszy skarb! Nie słyszałem, by wizerunek ten dało się budować na unikaniu zabierania głosu w najważniejszych sprawach. To zwykle droga do rujnacji wizerunku. Dlaczego P. Waydyk tak nisko ceni siebie i innych radnych, z góry zakładając, że nie potrafiliby powiedzieć nic sensownego i przemawiającego do ludzi? Czy uważa, że uchwały były tak złe, iż nie dało się nic powiedzieć na ich obronę?
To ciekawe, że P. Waydyk przyrównuje powiatową sesję do Sejmu Niemego z 1717 roku, który obradował pod naciskiem Rosji i zapoczątkował protekcję tego państwa nad Rzecząpospolitą.
Robert Ryss

"Po co ten krzyk?"

Post scriptum do artykułu Tadeusza Wójcika "Po co ten krzyk?"

Właśnie - "Po co ten krzyk, Panie Tadeuszu?". Czy Pan, redaktor prywatnego tygodnika, zamierza krzyczeć na czytelników, którzy ośmielają się mieć własne zdanie na jakiś, ważny społecznie temat? Czy zamierza mnie Pan pozbawić prawa wyrażania poglądów innych niż te które, Pan akceptuje? To dosyć dziwna postawa, dziennikarz nie powinien być adwokatem żadnego zarządu powiatu, powinien być Pan raczej tropicielem faktów. A te skrzeczą!
Pan już wie, że dał się Pan wpuścić w maliny, więc nie dziwi mnie Pana nerwowość. DYSKUSJA, którą Pan przytaczał, a na którą powołują się (nie wiedzieć czemu) obecne władze powiatu - to nie były DECYZJE poprzedniego zarządu ani rady powiatu.
Uchwała z 11.10.2006 r. ws. programu naprawczego nie zawierała wariantu połączenia ZSP nr 1 i ZSP nr 2 w Chojnie ani przekazywania szkół ponadgimnazjalnych gminom, bo to zła koncepcja. Przypisywanie nam takich pomysłów jest manipulacją, która ma na celu w myśl zasady "co złego to nie my..." przerzucenie odpowiedzialności za autorskie pomysły obecnych władz powiatu w dziedzinie oświaty - na poprzedników. Nie startowałam w wyborach do powiatu z premedytacją. Właśnie bardzo trudne decyzje przez cztery lata nadszarpnęły moje zdrowie, ale nie zdolność oceny, której chyba demokratycznie nie chce Pan mnie pozbawić? Zgadzam się z Panem, że jestem nie tylko "nadwrażliwa", ale jestem wręcz uczulona na kłamstwo, dlatego zabrałam głos w tej społecznej dyskusji. Uważam przyjęte obecnie rozwiązania oświatowe za szkodliwe dla powiatu - dlatego nie zgadzam się na ich przypisywanie poprzedniemu zarządowi. Powiat - pozbywając się szkół w Gryfinie i Mieszkowicach - pozbawił się ok. 4 mln zł subwencji oświatowej. A zaciągnął jednocześnie 19 mln nowych (komercyjnych!) kredytów. Zdolność kredytową powiatu oceniano na podstawie dotychczasowego, niepomniejszonego budżetu. Co będzie w 2009 r.? Czy powiat przekroczy 60% zadłużenia i groził mu będzie zarząd komisaryczny? Czy o to chodzi staroście W. Konarskiemu, aby rządzić do końca kadencji samotnie jako komisarz - bez zarządu i bez rady?
Ewa De La Torre

Od autora: Przyznaję Pani w 100 proc. rację, a nawet w 150 proc. Powiat dotychczas tyle zarabiał na szkołach, że teraz na pewno zbankrutuje.
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska