Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 12-13 z dnia 18.03.2008

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Wyrok na burmistrza Gryfina
Połączenie szkół nadal budzi emocje
Traktujcie nas z godnością
Chcą budować na targowisku halę
W Cedyni trochę bezpieczniej
Jerzy Hawrylewicz - kto dziś o nim pamięta?
Pożegnanie z Chinami, powitanie z Afryką
Cross Piknik z mistrzem świata
Sport

Traktujcie nas z godnością

Dyr. Taurogiński, K. Balcerzak, prezes Sadłowski, szef powiatowej rady D. Ruszczycki i G. Mazur
W piątek w Mieszkowicach obradowała Gryfińska Powiatowa Rada Zachodniopomorskiej Izby Rolniczej. Tematem wiodącym były ubezpieczenia gospodarstw rolnych i upraw. Kwestia jak najbardziej na czasie, bo prawdopodobnie już od półrocza wejdzie w życie ustawa o powszechnych obowiązkowych ubezpieczeniach upraw. Obecnie są one dobrowolne. Ponieważ jest jeszcze zbyt mały procent ubezpieczających się, tylko trzy firmy podjęły się tej roli: PZU, Concordia i Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych. Potentatem i w tej dziedzinie jest PZU. Kilku jego przedstawicieli na czele z dyrektorem oddziału szczecińskiego (odpowiedzialnego za teren) Jarosławem Taurogińskim pojawiło się w Mieszkowicach. Obecny był także prezes Zachodniopomorskiej Izby Rolniczej Edward Sadłowski i członek zarządu Krystyna Balcerzak.

Gorzka lekcja
Prowadzący obrady wiceprzewodniczący rady powiatowej Grzegorz Mazur poruszył problem szacowania szkód przez ubezpieczyciela. Wymienił szereg nieprawidłowości, z jakimi spotkał się sam, jak i kilku rolników z naszego powiatu. Sprawa była na tyle poważna, że już wcześniej, 7 grudnia omawiała ją powiatowa rada izby w obecności przedstawicieli PZU. Później postanowiono zaprosić dyrektora inspektoratu ze Szczecina, by osobiście zapoznał się z problemami. Liczono, iż da się wspólnie wypracować model współdziałania, żeby w przyszłości nie dochodziło do takich sytuacji. Zdaniem G. Mazura niektórzy pracownicy PZU działają z pozycji siły. Niekiedy rolnik traktowany jest jak intruz, a biada temu, który oceniony zostanie jako niepokorny i mający uwagi do pracy szacujących szkody. Podał drastyczny przykład, gdy jednemu rolnikowi oszacowano szkodę na 50 proc., a na sąsiednim polu tuż obok ostentacyjnie na 0 proc. Powodem rozbieżności miała być postawa roszczeniowa rolnika. Ten jednak nie dał za wygraną, powołując niezależnego eksperta z Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin. Wyszło, iż szkody były w granicach 50 proc. - Taka sytuacja nie powinna zaistnieć - powiedział Mazur. - Zacząłem się zastanawiać, czy to jest przestępstwo, bo likwidator powinien poruszać się w jakichś ramach prawnych. Oczekujemy tylko normalności i traktowania po partnersku. Chcemy, żeby wasza firma nie kojarzyła się nam źle, żebyśmy mieli do niej autentyczne zaufanie - dodał Mazur. Powiedział ponadto, iż rolnik z reguły rezygnuje z rozstrzygania spraw spornych w sądzie, bo wie, że ciągną się latami, trzeba ponosić koszty i marnować czas. - Tak potężna firma jak PZU, mająca prawników, doświadczenie itp., nie jest równym partnerem. Sąd to ostateczność i droga przez mękę. Jest to też ogromna szkoda dla PZU, bo traci klientów i ich zaufanie. Chcemy być z wami po jednej stronie, ale traktujcie nas z godnością - zaapelował na koniec G. Mazur.

Głos zabrało kilku rolników, którzy mieli przykre doświadczenia z ubezpieczycielem. Podawali konkretne przykłady ich zdaniem niekompetentnych rzeczoznawców PZU. Wskazywano też na uciążliwości, pracochłonne procedury itp. Rolnik z gminy Mieszkowice (członek izby) Wiesław Pawelec odczytał wnioski z posiedzenia rady powiatowej z 7 grudnia, w których uwypuklono karygodne zachowania przedstawicieli PZU podczas szacowań szkód i brak reakcji ze strony władz firmy. W piśmie były ostre sformułowania. Dopatrywano się nawet znamion przestępstwa, domagając się wyciągnięcia konsekwencji wobec winnych. Upoważniono Grzegorza Mazura jako delegata wojewódzkiego izby do reprezentowania rolników i doprowadzenia tej sprawy do końca.

To tylko negatywne przypadki
Sprawę łagodził prezes ZIR Wiesław Sadłowski, mówiąc, że przedstawiono jedynie negatywne precedensy, a większość rolników jest zadowolona z ubezpieczyciela. Zaproponował, by konkretne sporne sprawy wyjaśnić polubownie i po partnersku. Zasugerował zarazem, że owe niechlubne przypadki mogą wynikać z niedoskonałej ustawy o ubezpieczeniach rolniczych.

Co na to PZU?
Do zarzutów ustosunkował się dyrektor inspektoratu PZU Jarosław Taurogiński, stwierdzając, iż będzie się starał wyjaśnić poszczególne przypadki. Niekiedy był wręcz zdziwiony, że takie incydenty się wydarzyły i podkreślał, iż w tak potężnej firmie przy masowych ubezpieczeniach zawsze znajdzie się jakiś procent niezadowolonych. - Szkoda, iż nie ma tutaj rolników, którzy są zadowoleni z działalności naszej firmy - dodał. Zaznaczył jednak, że intencją tego spotkania jest szukanie dobrych rozwiązań, aby nie dochodziło do takich sytuacji. Zasugerował też, iż gdyby potwierdziły się zarzuty o winie pracowników, to poniosą oni konsekwencje. Wcześniej Grzegorz Mazur mówił, że rozczarowani rolnicy nieraz wspominali o zmianie ubezpieczyciela, ale jak zaznaczył - nie tędy droga. Może wystarczy zmienić niektóre osoby?
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska