Mistrz na torze w Chojnie
Szkoda, że działacze Chojeńskiego Klubu Motorowego nie trafili na dobrą pogodę. No cóż, nie można było imprezy odłożyć na później, bo taka okazja nie zdarza się często. Trzeba było "wykorzystać" mistrza. Jak wcześniej zapowiadaliśmy, do Morynia na święta w odwiedziny do brata przyjechał Ryszard Augustyn - były drużynowy mistrz świata z 1993 roku w sześciodniówce motocyklowej, rozegranej w holenderskim Assen. Do tamtego czasu było to największe osiągnięcie polskiego zespołu w wyścigach motocyklowych. W drużynie jechał też znany obecnie z wielokrotnego uczestnictwa w rajdach Paryż - Dakar Marek Dąbrowski. Oto fragmenty relacji prasowej i wypowiedzi R. Augustyna z tamtego okresu, obrazujące dramatyczną walkę naszych zawodników: "Właśnie najbardziej doświadczony Augustyn wyjechał na trasę jako ostatni. Od niego zależy wszystko. Radomianin do reprezentacji wskoczył w ostatniej chwili, a z powodu kontuzji zawalił przygotowania. W pierwszym dniu zawodów po wjechaniu na metę ze zmęczenia stracił przytomność. Nasz bohater mówi zaś: - Trasa jest mordercza. Jest bardzo zimno, wieje porywisty wiatr, a padający od kilku dni deszcz zamienił ziemię w błotnistą maź. Kilka razy organizatorzy zastanawiali się nad przerwaniem zawodów. Motocykle topiły się po kierownice. Czegoś podobnego nigdy nie widziałem, choć startowałem w 11 sześciodniówkach. To był szok. Ostatniego dnia zawodów modliłem się o jedno - żeby tylko motocykl się nie rozwalił. Nerwówka była straszna. Nic jednak złego się nie stało. Gdy wjeżdżałem na ostatni hopek przed metę, wiedziałem, że już nic nie może się stać. W powietrzu puściłem motocykl, a sam spadłem w błoto z rękami uniesionymi do góry. Śniłem o tym po nocach. Złoto to było spełnieniem moich marzeń, które ziściły się w 15. rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża. Ostatni wyścig bowiem zakończył się 16 października".
Mistrz udzielał rad, ale i osobiście pokazywał, jak jeżdżą najlepsi
|
|
Hopek w wykonaniu Ryszarda Gałuszki
|
Tor testowano nie tylko na dwóch kółkach
|