Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 16 z dnia 15.04.2008

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Mandat Skrzypczyka u RPO i w Trybunale Konstytucyjnym
Główne nagrody zostały w kraju
Lepiej niż zwykle
Polacy i Niemcy w Terezinie
Moda na motocykle
Afryka nie jest dzika (3)
Pomorskie mistrzostwa didżejów
Sport

Afryka nie jest dzika (3)

Bez pośpiechu
Kolejny odcinek rozmowy o Afryce z Joanną Bylińską i Bartoszem Skórzewskim

"Gazeta Chojeńska": - Gdybyście mieli podać zasadniczą różnicę między Europą, a Afryką, to jaki według was jest najistotniejszy wyróżnik?
- Brak pośpiechu. Tam jest inny rytm życia. Chodzi nam oczywiście o tę Afrykę mniej zurbanizowaną - prawdziwy Czarny Ląd z pominięciem wielkich metropolii, takich jak np. Kair.
- Ludzie są inni?

Droga w Etiopii

- Inni. Nie denerwują się z byle powodu. Nie ma oznak takiej nerwowej bieganiny. Tam np. nie ma określonej godziny odjazdu autobusów. Filozofia jest taka: "Autobus przyjedzie, ale kiedy? No... będzie..., jak przyjedzie, to będzie". Ludzie są z tym pogodzeni i czekają cierpliwie. Jak nie dzisiaj, to jutro, ale będzie. Podobnie podróżuje się pociągami. Ze stolicy Etiopii Addis Abeby do Dżibuti (małe państewko nad Zatoką Adeńską) jechało się parę dni, a to była niezbyt duża odległość. U nas pół dnia by to zajęło. Tam ludzie wsiadali, wysiadali, pociąg się zatrzymywał nie wiadomo dlaczego. Np. ktoś wyszedł z pociągu i znów wracał. Strasznie długo to trwało.
- To nic nadzwyczajnego, bo ja też pamiętam sporo podobnych scenek z lat 60. czy nawet 70., gdy podróżowało się głównie pociągami. Kolejarskiej filozofii nie mogłem nigdy pojąć.
- My w końcu przesiedliśmy się na autobus, bo szybciej można było dojechać do granicy, ale w samym Dżibuti znów musieliśmy skorzystać z pociągu i tu był już istny cyrk. Gdy poszliśmy na stacyjkę (jest kolej wybudowana w latach 70. przez Francuzów), ważny pan powiedział, że będzie pociąg, ale trzeba przyjść za 3 godziny. Po 3 godzinach powiedział, że za wcześnie i żebyśmy poszli coś zjeść, bo dopiero za godzinę będą sprzedawać bilety. O umówionej godzinie (była 4 po południu) kupiliśmy bilety i czekaliśmy cierpliwie na pociąg. Gdy do 22 nic się nie działo, postanowiliśmy pójść na piwo. Gdy odeszliśmy niedaleko, na dworcu zaczął się podejrzany ruch i szum. Myśleliśmy, że wjechał pociąg. Nie zdążyliśmy dopić piwa pędząc z powrotem. Okazało się jednak, że porządkowy na dworcu zaczął formułować kolejkę. Przedtem wszyscy koczowali przed budynkiem, bo do środka nie wpuszczali. W pociągu były miejsca lepsze i gorsze, więc robili wstępną segregację, kogo gdzie przydzielić. Daliśmy wcześniej łapówkę i mieliśmy niby lepsze (z miejscówką), ale to było pojęcie względne. Całą noc stał ten pociąg na dworcu. Wyjechaliśmy dopiero o 8 rano. To lepsze miejsce polegało na tym, że nie padało nam na głowy (bo lał deszcz akurat) i trochę tylko zacinało po nogach. Dzieci w pociągu kichały, smarkały - było makabrycznie. U nich ludzie cierpliwie to znoszą, uznają za coś normalnego.
Pociąg przyjedzie za 20 godzin

- Czyli podróż w Afryce to nie jest przejażdżka z wygodami?
- Zdecydowanie nie, ale to jest podróżowanie w pełnym sensie znaczenia tego słowa. Ludzie przemieszczają się na różne sposoby. W górzystej Etiopii widzieliśmy całe duże grupy (rodziny z dziećmi) idące drogami. To powszechny widok. Tam się chodzi od wioski do wioski, a odległości są nieraz ogromne.
Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. J. Bylińska, B. Skórzewski

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska