Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 18 z dnia 29.04.2008

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Chojna bez kuratorium
Likwidacja i przekazanie
Konflikt we władzach Chojny coraz głębszy
Jednogłośnie w powiecie
DNI GRYFINA 2008
Działają transgranicznie
Film o Hawryle kręcony także w Moryniu
Międzynarodowa afera w Lisim Polu
Afryka nie jest dzika (5)
Sport

Afryka nie jest dzika (5)

Jak w Afryce dają "czatu"
Kolejne wrażenia z 9-tygodniowej wędrówki po krajach afrykańskich. Rozmowa z Joanną Bylińską i Bartoszem Skórzewskim.

"Gazeta Chojeńska": - Afryka kojarzy się z tropikalnymi upałami. Jak znosiliście ten klimat? Joanna: - Oj, tu można się pomylić. Czasami w strefie równikowej w Ugandzie zastanawiałam się, czy gdzieś na rynku nie kupić kurtki.
- To chyba jakiś żart? W lecie w pobliżu równika marzłaś?
- W pasie równikowym gdzieś od maja do października jest strefa deszczowa, a gdy pada i nie widać słońca przez 10 lub więcej dni, to wcale nie jest ciepło. Ludzie zachowują się wtedy tak jak my podczas zimy: marudzą, narzekają na pogodę, przeziębiają się. Byliśmy też np. w Etiopii na znacznych wysokościach i tam odczuwało się wyraźny chłód, szczególnie nocą. Z kolei w Egipcie w dzień trudno funkcjonować. Życie zaczyna się po zachodzie słońca. W Kairze ogromne meczety to nie tylko świątynie - domy modlitwy, lecz miejsca wypoczynku. Przychodzi się tam, żeby odpocząć w chłodnych pomieszczeniach. Zainstalowane są duże wentylatory nadmuchujące schłodzone powietrze.
Bartosz: - W maleńkim Dżibuti z kolei można natknąć się na ogromne skoki temperatury. W głębi lądu klimat suchy, prawie pustynny (znaczne wysokości), a na wybrzeżu typowy tropik z dużą wilgotnością. Odnotowują tam rekordowe temperatury.
- Oglądając zdjęcia, podziwiałem was, że potrafiliście z takim bagażem wędrować. Niemożliwe, żeby tak objuczone wielbłądy mogły marznąć.

Bartek w przydrożnej herbaciarni w Etiopii

- To prawda. Było tego trochę i im dłużej przebywaliśmy, tym więcej upychało się do plecaków. Chcieliśmy przywieźć trochę oryginalnych pamiątek. Ale spotkaliśmy też osobliwego turystę - Anglika, który wędrował prawie bez niczego. Miał tylko miniaturowy plecaczek. Mówił, że oprócz dokumentów i drobnych osobistych niezbędników, ma 6 tabletek na malarię, aby w razie czego przetrwać kryzys ataku tej paskudnej choroby.
- Na co natknęliście się oryginalnego, u nas nieznanego?
B.: - U nas zupełnie nieznany jest czat (pisze się khat). To jest środek pobudzający (ma składnik podobny do amfetaminy), tamtejszy narkotyk, który jest powszechnie stosowany szczególnie w krajach muzułmańskich, gdzie jest zakaz spożywania alkoholu.
- Czyli zamiast drinka dają czatu?
J.: - Oj dają, dają. Żują bez przerwy.
- I co?
- To jest środek pobudzający i mężczyźni zamiast piwka żują w towarzystwie khat. Na początku nie wiedzieliśmy, co oni tak żują. Myśleliśmy, że może tytoń. To jest krzew - zrywa się listki, robi kulkę i żuje. Najlepsze są młode, prosto z krzaczka, żeby nie obeschły. Aby dłużej zachowały świeżość, zawijają je w liście bananowców. We wschodniej Etiopii, gdy jechało się autobusem, to cała podłoga była zielona, bo żuli khat, a gałązki po oberwaniu liści rzucali na ziemię. Tam podobno wprowadzono zakaz uprawy tego krzewu, bo rolnicy zamiast warzyw czy zboża, sadzili dochodowy khat, ale robił się problem z żywnością.
- Jak się zachowują gdy "dadzą czatu"?
Wreszcie rodzimy trunek

- Na początku są pobudzeni, gadatliwi, a potem jakby odrętwieni, jest im wszystko jedno. Tak podobno działa ten narkotyk. To uzależnia, bo widzieliśmy po zachowaniu kierowcy, który nas wiózł do pewnej miejscowości. Na początku był jakiś nerwowy, nie chciał się zatrzymywać, mówiąc: "A tutaj nic nie ma ciekawego, nie ma co oglądać, jedziemy, jedziemy!". W pewnym momencie sam stanął i gdzieś wyskoczył. Gdy wykombinował paczuszkę khatu, już był super. Nigdzie mu się nie spieszyło, pozwalał nam iść gdzie chcemy i powiedział, że możemy zwiedzać nawet godzinę. Miał swój khat i nic już do szczęścia nie potrzebował.
- Czyli wygląda na to, że chłopy gdy nie mają trunku, muszą się czymś ratować? A tytoń?
- Palą, ale dużo mniej niż u nas.
- A kawa, herbata?
- Kawy dużo pije się w Etiopii. Jest bardzo popularną używką. Z kolei w Sudanie delektują się herbatą. Są uliczne herbaciarki. Czajnik, kuchenka na drzewo, a obok stoliczek, szklanki czy kubki i to wystarcza.
- Piwa wam nie brakowało?
- Oj, po Egipcie i Sudanie, gdy znaleźliśmy się w katolickiej części Etiopii, poczuliśmy się jak w kraju. Wreszcie można pozwolić sobie na piwko. Tego nam brakowało. Poczuliśmy jakiś luz, normalność. (cdn.)
Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. J. Bylińska, B. Skórzewski

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska