Nie tylko we Lwowi (3)
Zaduma i refleksja
Dziś trzecia część refleksji z wycieczki do Lwowa i obwodu lwowskiego
Ten piękny zadumany, smutny anioł jakby przewidział los Lwowa
|
Opisane wcześniej perturbacje nie mogły nam przesłonić zasadniczego celu wyprawy do Lwowa i... chyba nie przesłoniły. Pooddychaliśmy klimatem przedwojennej świetności tego miasta, jego kulturą. W niektórych miejscach wprost czuło się ducha polskości. Pani przewodnik (chyba większość jest takich we Lwowie) miała niesamowitą wiedzę, a jednocześnie była rodowitą lwowianką - Polką, natchnioną patriotką - taką, jaką można spotkać tylko poza granicami kraju. Takiej lekcji i dawki patriotyzmu u nas już nie ma szans otrzymać. Na koniec serdecznie jej za to dziękowaliśmy.
Nie sposób wspomnieć o wszystkich miejscach godnych zwiedzania. Polskie wycieczki chodzą utartymi, znanymi szlakami (Cmentarz Łyczakowski, starówka, przepiękne zabytkowe świątynie różnych wyznań, pomnik Mickiewicza, cudo architektoniczne - Teatr Opery i Baletu, Kopiec Unii Lubelskiej, skąd rozciąga się piękny widok na całe miasto.
Cmentarz Łyczakowski to miejsce szczególne - jedna z najstarszych, najpiękniejszych i najbardziej znanych nekropolii europejskich. Spoczywa tam około pół miliona osób różnych narodowości. Położeniem na wzgórzu i wartością artystyczną przypomina słynny wileński cmentarz na Rossie. To swoista galeria sztuki. Rzeźby, pomniki, grobowce usytuowane na wzniesieniu w cieniu drzew tworzą niepowtarzalny klimat. Mnóstwo polskich nazwisk - także znanych osób. Przypomnę, że spoczywają tu m.in.: Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Artur Grottger, Julian Ordon, Stefan Banach i wielu innych. Łatwo tam trafić, bo palą się lampki i jest dużo świeżych kwiatów. Cmentarz to "aglomeracja" różnych narodowości - są Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy, Ormianie, Austriacy. Nikt nikomu nie przeszkadza i sąsiadują ze sobą w zgodzie i niezmąconej harmonii. Jakiż kontrast z burzliwą niedawną przeszłością.
Polacy oczywiście spieszą obowiązkowo zobaczyć nową, wschodnią kwaterą Łyczakowa, czyli Cmentarz Obrońców Lwowa. Pamiętamy perturbacje i kontrowersje związane z tym miejscem i usilne starania polskiej dyplomacji, aby cmentarz-pomnik Lwowskich Orląt (doszczętnie zrujnowany przez władze radzieckie) mógł być odbudowany. Udało się. Odbudowę rozpoczęto w 1989 roku, a dokładnie 3 lata temu uroczyście otwarto. Spoczywa tu 2859 poległych. Zwiedzającym z naszego rejonu przypomina on nieco cmentarz w Siekierkach (podobnie usytuowane mogiły, pięknie utrzymana zieleń, kwiaty). Spotkaliśmy tam polskich robotników, wykonujących prace remontowe.
Z otwartymi ustami
Teatr Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej we Lwowie
|
Z cmentarza przenosimy się do świata żywych. W alei Swobody (dawniej Wały Hetmańskie) natrafiamy na jedną z najpiękniejszych budowli na Ukrainie, czyli Teatr Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej, wybudowany w 1900 roku przez słynnego lwowskiego architekta Zygmunta Gorgolewskiego. Podobno wówczas włodarze Lwowa, ogłaszając przetarg na projekt, sugerowali, że musi to być teatr piękniejszy od krakowskiego (im. Słowackiego). I tak też się stało. Cudo architektoniczne było zarazem jak na owe czasy supernowoczesną budowlą (oświetlenie elektryczne, szybko opuszczana kilkutonowa ognioodporna kurtyna skutecznie oddzielająca widownię od sceny, a także w razie zagrożenia system szybkiej ewakuacji). Zarówno bryła zewnętrzna, jak i wnętrze zapierają dech w piersiach. Czterokondygnacyjna widownia może pomieścić ponad 1000 osób. Sala lustrzana (na I piętrze to arcydzieło dużego formatu - rzeźby, malowidła, złocenia, cenne płótna, ornamenty). Teatr-opera obecnie robi tak duże wrażenie, bo u schyłku komunizmu w latach 1978-1984 (czasy ZSRR) zdołano go gruntownie i starannie wyremontować. (cdn.)
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik