Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 51 z dnia 16.12.2008

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Cedynia murem za Żymierskim i Świerczewskim
Co widać ze Szczecina?
Morzycko czystsze
Kredyt w Chojnie w końcu będzie
Spotkanie z reżyserem "Małej Moskwy"
Mała rewolucja w wuefie

Mała rewolucja w wuefie

Do częstych zmian w oświacie zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Obecnie także szykuje się mała rewolucja dotycząca programów. Sprawy są tak zaawansowane, że prawdopodobnie już z nowym rokiem szkolnym wejdą w życie. Dziś rozmowa z dyrektor Szkoły Podstawowej w Chojnie Edytą Kalarus, która była uczestniczką konferencji w Gdańsku, poświęconej wychowaniu fizycznemu.

"Gazeta Chojeńska": - Przybliż nam cel wyprawy do Gdańska.
Dyr. Edyta Kalarus: - Ministerstwo Edukacji Narodowej zorganizowało na terenie całej Polski 16 konferencji przedmiotowych (w każdym województwie inny przedmiot), gdzie przedstawiono projekty reformy podstaw programowych. To dotyczyło wszystkich poziomów edukacji: od przedszkola do szkół ponadgimnazjalnych. Już na miejscu organizowano spotkania panelowe, gdzie w grupach spotykali się zainteresowani z poszczególnych typów szkół. Oprócz wychowania fizycznego w Gdańsku była jeszcze edukacja dla społeczeństwa, czyli nowy przedmiot, który będzie zastępował przysposobienie obronne. Konferencje organizowano przede wszystkim dla wizytatorów kuratoriów oraz konsultantów i doradców metodycznych. Gdy były wolne miejsca, to dołączano nauczycieli danego przedmiotu. Mieliśmy szczęście, bo z naszej szkoły oprócz mnie zakwalifikowano wicedyrektor Danutę Antoniewicz i nauczycielkę historii Wiesławę Koladyńską.
- Czy jest szansa, że zmiany wejdą w życie 1 września?
- W zasadzie tak, bo projekt podstawy programowej jest zmieniany na bieżąco. Z chwilą, gdy minister Hall zbierze wnioski od konsultantów, zespół zajmujący się reformą nanosi je, aby miały już odpowiednią formę. Szkoda, że ruszyło to tak późno, bo obawiam się, że te wszystkie nowinki nie dotrą na czas do nauczycieli. Jednak jest tu o tyle łatwiej, że reforma wchodzić będzie sukcesywnie, począwszy od I klasy podstawówki i I kl. gimnazjum. Reforma obejmie wszystkie etapy dopiero w 2015 r. Jednak są trzy przedmioty, które mogą wprowadzać nowe programy od razu. Dotyczy to wychowania fizycznego, języków obcych i etyki. Tu system organizacyjny jest inny, więc zmiany można wprowadzić już teraz. Np. w językach obcych proponuje się prowadzenie zajęć w grupach zaawansowania, a nie w systemie klasowo-lekcyjnym.
- To sensowne i wręcz konieczne, ale nie wyobrażam sobie, jak to ma funkcjonować w małych szkółkach.
- Ano właśnie. W mojej szkole jest to możliwe, ale w małych może być niewykonalne (kadra, odpowiednia ilość dzieci, plan zajęć itp.). Na marginesie chciałabym zauważyć, że w województwie pomorskim nie ma tak małych szkółek jak u nas. Tam w pojęciu "mała" mieści się placówka dwustuosobowa. Nie chciano wierzyć, że u nas są szkoły nawet trzykrotnie mniejsze.
- Dotychczasowa reforma wychowania fizycznego nie spełniła oczekiwań. Chodzi mi o zwiększenie liczby godzin. Może zbyt ostro to oceniam, ale według mnie skutek jest odwrotnie proporcjonalny do zamierzeń: więcej godzin, mniejsza sprawność i aktywność młodzieży. Czy na konferencji też były takie głosy?
- Oczywiście i wiele osób potwierdzało taką tezę, dlatego między innymi projekt zmian. Zwiększanie ilości godzin nic nie da, jeżeli nie przebudujemy świadomości społeczeństwa. Nie jest tajemnicą, że w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych połowa młodzież nie ćwiczy na lekcjach wf. Przyczyny są różne: warunki w szkole, bierna postawa nauczycieli ("dla mnie lepiej jak nie ćwiczą, bo mam mniej uczniów"), fikcyjne zwolnienia lekarskie, zwolnienia z byle powodu od rodziców, lenistwo i wygodnictwo uczniów itp. Temat złożony i niezwykle szeroki. O tym się mówiło na konferencji. Dyskusja była momentami bardzo ostra i nauczyciele nieraz mocno oberwali.
- To dobrze, że się o tym mówi, bo to pierwszy krok w kierunku pozytywnych zmian. Ale przejdźmy do konkretów. Co ministerstwo proponuje?
- Tam, gdzie są cztery godziny wf, będą dwie godziny w systemie klasowo-lekcyjnym i dwie w systemie fakultatywnym, ale też jako zajęcia obowiązkowe. Przy trzech godzinach tylko jedna będzie w dotychczasowej formie, a pozostałe dwie w ramach czterech profilów: sportowego, rekreacyjno-sportowego, turystycznego i tanecznego. W ich zakresie uczeń wybiera (oczywiście mając na względzie możliwości szkoły, warunki bazowe itp.), gdzie chciałby się doskonalić. Zajęcia prowadzone będą w grupach specjalistycznych bez podziału na klasy. Np. u nas można byłoby zaproponować wyjazdy na basen, turystykę, lekkoatletykę czy gry sportowe. W dużej szkole da się to zorganizować, ale w malutkiej oferta może być dużo uboższa.
- Powiedziałaś to bardzo delikatnie, bo według mnie w małej placówce będzie to kolejna fikcja, czyli zadanie niewykonalne, bo wuefista dojeżdża na parę godzin, uczniowi odjeżdża autobus itp.
- Zdaję sobie sprawę, że nie wszędzie da się to sensownie zorganizować, ale w większych szkołach czy tam, gdzie funkcjonują kluby sportowe, to jest niezłe wyjście. Rozmawiałam z kolegami w Gryfinie i są bardzo zadowoleni z takiego rozwiązania, bo przecież uczeń w ramach fakultetu może trenować w klubie. Tam ma bogatą ofertę i zawsze dla siebie coś znajdzie. W krajach wysoko rozwiniętych tak właśnie jest, że prawie 100 proc. uczniów coś uprawia w klubie. Nie są to ściśle treningi wyczynowe, bo nie każdy ma talent, ale każdy może znaleźć coś, co go interesuje: kręgle, szachy, turystykę, pływanie, kometkę, tańce itp. Obliczono, że u nas na obowiązkowe zajęcia wf średnio dla ucznia przeznaczonych jest 140 minut tygodniowo, a w krajach wysoko rozwiniętych tylko 90. A jakie mamy efekty? 70 proc. dorosłego społeczeństwa nie uczestniczy w żadnej formie aktywności fizycznej. Tak więc nie tędy droga. Inni się już dawno o tym przekonali. Gdy nie dotrzemy do świadomości i nie przekonamy do potrzeby ruchu, nie powiążemy aktywności fizycznej ze zdrowiem, to żadna reforma nic nie da. Ja np. nie wyobrażam sobie pozytywnych efektów tej reformy bez współpracy z lekarzami i rodzicami. Teraz, gdy chce się jesienią wyprowadzić dziecko na boisko, to jest wielki raban i zaraz rodzice produkują zwolnienia, bo Jasio złapał katar, a Zosi zmarzły ręce. Nieraz dochodzi do paradoksalnych sytuacji, że w sali ćwiczą po cztery zespoły, bo nikt nie ma ochoty wyjść na dwór. To niedopuszczalne i powinno być wręcz zakazane. Właśnie na konferencji dużo mówiło się o hartowaniu, zajęciach na dworze bez względu na pogodę, zróżnicowanych formach ruchu. Nauczyciele też nie są bez winy, bo idą na łatwiznę.
Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

Za tydzień dalsza część rozmowy

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska