Chcemy lepiej znać swą historię
Michał Majerski podczas rozmowy z widzami w Chojnie. Na pozostałych zdjęciach niektórzy bohaterowie filmu
|
Aż blisko 150 osób przyszło 27 stycznia do Centrum Kultury w Chojnie na dokumentalny film pt. "Dom mojego ojca". Nakręcił go w ub. roku mieszkający w Berlinie reżyser Michał Majerski. Na film składają się rozmowy z Polakami i Niemcami, którzy od połowy 1945 roku na ziemiach przechodzących wtedy w nasze ręce mieszkali przez jaki czas tuż obok siebie, nierzadko w jednym ciasnym mieszkaniu. Były to dla obu stron bardzo trudne przeżycia, o których jeszcze dziś nie jest łatwo mówić. Autor dedykował film swemu zmarłemu ojcu - Polakowi. Wyświetlany dwa lata temu w Chojnie "Kraj mojej matki" kręcony był z myślą o matce - Niemce. Wypełniały go rozmowy z niemieckimi kobietami, które po wojnie zostały na polskim już Pomorzu i wrosły w jego nowy krajobraz kulturowy.
Po seansie, odpowiadając na pytania widzów, reżyser oznajmił, że żadnych wypowiedzi swych bohaterów nie wygładzał ani nie cenzurował i nawet żałował, że są zbyt łagodne. W filmie o kobietach wypowiedzi były bardziej spontaniczne i szczere, zaś mężczyźni nie do końca chcieli się odkrywać. Niektórzy Polacy mówili poza kamerą, że się boją reperkusji i kłopotów. Natomiast część chojeńskich widzów wcale nie odebrała wypowiedzi Niemców jako łagodnych. Kolejny raz silny okazał się nasz klasyczny syndrom: chcemy się dowiedzieć, jak widzą nas inni, ale zaraz żywo reagujemy, gdy słyszymy opinie rozbieżne z naszymi oczekiwaniami...
|
|
Mile zaskoczony wysoką frekwencją Majerski powiedział, że w Chojnie już tradycyjnie ma najwięcej widzów. Podobnie było dwa lata temu, gdy prezentował u nas swój poprzedni film. Zapowiada, że chce teraz nakręcić trzeci dokument, który wraz z dwoma poprzednimi tworzyć będzie swoistą triadę. Ma opowiadać o Śląsku (matka Majerskiego była śląską Niemką). Ta kojarząca się nam wyłącznie z węglem kraina pełna jest zagadek trudnych do pojęcia dla nie-Ślązaków.
Nie będzie to łatwe przedsięwzięcie, podobnie jak tworzenie poprzednich filmów. Problemem jest bardzo niedoskonały system wspierania i finansowania twórczości filmowej, także ze strony polskiej telewizji publicznej. Nawołuje nas ona do płacenia abonamentu, a w zamian najczęściej oferuje bardzo tanią rozrywkę, przeplataną masą reklam. A chciałoby się częściej oglądać na szklanym ekranie ważne filmy. I nie tylko o drugiej w nocy.
Organizatorami pokazu w Chojnie byli: Towarzystwo Niemiecko-Polskie w Brandenburgii, Centrum Kultury i "Gazeta Chojeńska". Dzień później film można było obejrzeć w teatrze w Schwedt.
Robert Ryss