Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 07 z dnia 17.02.2009

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Włóczykij
W niedzielę wybory w Chojnie
Sąsiedzi czy wrogowie?
Niech weryfikują mieszkańcy
Szkoła już ministerialna
Remontują i budują
Filia zamiast poradni
Jeszcze Polska nie zginęła w Schwedt
Ciekawe plany rowerzystów
Sport

Niech weryfikują mieszkańcy

Rozmowa z burmistrzem Chojny Adamem Fedorowiczem

"Gazeta Chojeńska": - Jak doszło do powstania dwumilionowej dziury w ubiegłorocznym budżecie gminy?
Burmistrz Adam Fedorowicz: - Niedobór pojawił się kilka lat temu, a więc dużo wcześniej. Tylko że wcześniej istniały jeszcze tzw. naturalne zapasy, którymi łatano dziury budżetowe, np. sprzedaż gminnego majątku pozwalała na zachowanie płynności i pokrycie braków. Natomiast dzisiaj drastycznie wzrastają wydatki, a dochody (także odpisy z podatków) są z roku na rok mniejsze. Wydatki na od lat niezreformowaną oświatę pochłaniają lwią część budżetu i są coraz większe. Pierwszy problem na starcie tej kadencji zaczął się już na początku 2007 r., kiedy musieliśmy podjąć decyzję, czy przy przebudowie ul. Klasztornej, Malarskiej i Piekarskiej nie rozdzielać kanalizacji na sanitarną i deszczową (bo taki był projekt), czy poszukać w budżecie ok. 1,2 mln i zrobić to porządnie, by po latach nie poprawiać. Rada podjęła taką decyzję i myślę, że innej być nie mogło. Znaleźliśmy te pieniądze, ale to był nieplanowany wydatek w budżecie na 2007 r. Nie planowaliśmy również wydatków związanych z koniecznością zwrotu powiatowi kary za wycinkę drzew na Barnkowie. Przypomnijmy, że poprzedni burmistrz Wojciech Konarski w 2006 r. wyegzekwował od Powiatowego Zarządu Dróg, czyli od powiatu karę za wycinkę drzew i gmina zdążyła wydać te pieniądze w całości przed wyborami w 2006 r. Potem W. Konarski, już jako starosta, po likwidacji PZD zażądał od gminy zwrotu tych pieniędzy na rzecz powiatu, jako... bezprawnie pobranych! Okazało się, że decyzja burmistrza Konarskiego była błędna, a gmina ściągnęła pieniądze zbyt wcześnie, przed ostatecznymi rozstrzygnięciami sądowymi. Powiat odwoływał się i w 2007 r. wygrał procesy. Skutki błędnych decyzji byłego burmistrza dodatkowo obciążyły naszą gminę nieplanowanymi wydatkami. Teraz musimy oddać powiatowi w ratach wcześniej niesłusznie ściągnięte ok. 600 tys. zł. Co prawda my się też odwoływaliśmy, ale w międzyczasie przestała istnieć jedna ze stron, czyli PZD.
Poza tym musieliśmy po części spełnić niezbędne, ale kosztowne oczekiwania mieszkańców, np. wykonując wcześniej nieplanowane remonty gminnych ulic i chodników. Kompleksowo zmodernizowaliśmy szkołę w Grzybnie. Jak to wszystko dodamy, to wychodzi ok. 2 mln zł, czyli dokładnie tyle, ile nam w 2008 r. zabrakło. Jako nowe władze Chojny musieliśmy się zmierzyć także z tym, że w latach 2005 i 2006 nasza gmina jako jedyna w powiecie miała ujemny wynik operacyjny netto (w 2005 minus 264 037 zł, w 2006 r. minus 574 859 - dane Ministerstwa Finansów). Wartość tej nadwyżki świadczy o możliwościach realizacji przez gminę inwestycji. Dopiero w 2007 r. udało się nowym władzom odbić od tego dna i osiągnąć dodatni wynik operacyjny netto: plus 55 559 zł.
- Ale bezpośrednią przyczyną dziury było zaplanowanie zbyt wysokich dochodów ze sprzedaży nieruchomości.
- Tylko w pewnym sensie, obok innych przyczyn. Ale wobec tylu "niespodzianek" z poprzedniej kadencji nie mieliśmy innej alternatywy, dlatego w tym roku jesteśmy mniejszymi optymistami, jeśli chodzi o możliwość zbycia nieruchomości i planowaliśmy ostrożniej.
- Chojna raczej nieciekawie wygląda pod względem wykorzystania środków zewnętrznych na tle niektórych innych okolicznych gmin, gdzie planowane są np. hale sportowe, przy udziale gminy remontowane są drogi, Banie mają boisko w ramach "Orlika".
- Chojna też będzie miała Orlika, chcemy go wybudować jeszcze w tym roku przy gimnazjum.
- Ale na razie druga co do wielkości gmina w powiecie nie błyszczy.
- Nie tylko Chojna nie błyszczy, ale cała południowa część województwa. Duża część funduszy jest kierowana na północną i wschodnią część województwa, gdzie kiedyś było dotkliwe bezrobocie, a dochód na mieszkańca bardzo niski. Niestety, my jesteśmy w tym przedziale gmin, które według unijnych kryteriów często nie kwalifikują się do dofinansowania.
- A mówiło się o wielkich pieniądzach.
- Tak. Poza tym coraz częściej mówi się o finansowaniu 50% na 50%, a wcześniej planowano wkład własny gmin na poziomie 15-20%. Dzisiaj jest tak, że im więcej gmina zaplanuje wkładu własnego, tym szybciej może otrzymać dofinansowanie. Zapowiadane zaliczki ze strony państwa zależały będą od jego kondycji finansowej. Jednak cały czas intensywnie pracujemy nad kilkoma projektami w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego i Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Wszystko zależy od tego, czy nasze wnioski zostaną przyjęte. Lada moment złożymy wniosek na budowę kanalizacji we wsi Godków i w Godkowie Osiedlu, a następnie w Jeleninie. Pewne inwestycje chcemy zrealizować z partnerem niemieckim - miastem Schwedt. Drugi etap rewitalizacji parku Dolina Miłości w Zatoni bezpośrednio ma wykonać Federacja Zielonych Gaja, a my dołożyliśmy wszelkich starań, by ponad 70 ha terenu pozyskać od Lasów Państwowych i przekazać w zarząd stowarzyszeniu Gaja. Chcemy też we wspólnym projekcie z organizacją EJF Lazarus z Gross Pinnow urządzić Centrum Spotkań i Kształcenia w byłej szkole w Krajniku Górnym. Powstałaby tam baza noclegowa na ok. 30 miejsc dla potrzeb grup turystycznych, spotkań, konferencji. Ponadto w ramach Interregu IVA zamierzamy przebudować ulicę Podmurze, urządzając tam ciąg pieszo-rowerowy.
- A co z drogami? Najważniejsze, przelotowe ulice w Chojnie są krajowe lub powiatowe. Ich stan jest miejscami tragiczny.
- Zgadzam się. Z utęsknieniem czekamy na zaplanowaną przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad modernizację ul. od Wojska Polskiego do Barwickiej wraz z dwoma rondami. Okazuje się, że dokumentacja nadal nie jest gotowa, bo GDDKiA nie uzgodniła tej inwestycji ze wszystkimi użytkownikami ani z gminą. Dopiero w ostatnich dniach dostaliśmy dokumentację do zaopiniowania. Konieczne są poprawki, bo w wielu miejscach nie uwzględniono wjazdów na posesje.
- Inny kluczowy ciąg komunikacyjny miasta to ulice powiatowe: Jagiellońska i Słowiańska, a także Ogrodowa. Tu również duże fragmenty są straszne. Od dawna słychać o porozumieniu powiatu z gminą w sprawie remontu, lecz nic się nie dzieje.
- Dziękuję za podkreślenie, że chodzi o powiatowe drogi. Inwestycję miał wykonać powiat przy 50-proc. udziale gminy. Jednak powiat zrezygnował z tego zadania i chciał przekazać je w całości gminie, jak również same ulice, ale na warunkach nie do przyjęcia. Bieżące utrzymanie powiatowych ulic w mieście kosztuje ok. 200 tys. rocznie, a powiat proponuje nam jednorazową dopłatę 100 tys. Gminy nie stać na dopłacanie do powiatowych zadań. Podobnie z remontem Jagiellońskiej i Słowiańskiej: zaproponowano, by gmina to wykonała, a powiat da nam 100 tys. zł. Przypuszczam, że koszt całości zadania to ok. 3-4 mln. Czyli nie ma co mówić o koncepcji pół na pół, bo powiat nie proponuje nawet 10 procent. Ale oczekujemy od władz powiatu - jako właściciela i zarządcy - większej aktywności w dziedzinie poprawy stanu dróg powiatowych, które służą przecież nie tylko mieszkańcom gminy Chojna.
- Dlaczego opóźnia się budowa nowego przedszkola?
- Nie chciałbym, żeby czytelnicy po raz kolejny odebrali moje słowa jako zarzut pod adresem poprzedniej ekipy, ale przygotowana przez nią dokumentacja okazała się niedoskonała, a zwłaszcza kosztorys. Źle oszacowano całą inwestycję: będzie kosztowała nie ok. 3 mln, tylko ok. 4 mln zł. Dlatego musieliśmy w tegorocznym budżecie te pieniądze znaleźć. 2,4 mln zł pochodzi z kredytu, a resztę dokładamy z własnych środków, pozostawiając ostatnią ratę na rok 2010. Chcemy w tym roku to zadanie zrealizować.
- Jest to możliwe?
- W specyfikacji istotnych warunków zamówienia, jako ostateczny termin zapisaliśmy 31 stycznia 2010 r. W połowie lutego jest otwarcie ofert i myślę, że wyłonimy wykonawcę, który zacznie od wyburzenia dotychczasowego, opuszczonego już przez dzieci obiektu. W oświacie zaplanowaliśmy też dwie inne poważne inwestycje. Jedna to remont dachu w SP na Lotnisku z jednoczesną adaptacją poddasza. Jeśli się to uda i konstrukcja budynku pozwoli, to zlikwidujemy w szkole dwuzmianowość. Jeśli ekspertyzy będą niekorzystne, to będziemy chcieli jak najszybciej wyremontować tzw. sztabowiec, który w części jest już wyremontowany i mają tam zajęcia dzieci z oddziału przedszkolnego. Druga inwestycja to termomodernizacja SP w Krzymowie.
- Z reguły burmistrz mający przeciw sobie na początku kadencji wielu opozycyjnych radnych, stopniowo przeciąga na swoją stronę przynajmniej ich część, bo dysponuje rozmaitymi przydatnymi do tego narzędziami. Tak było też w Chojnie w poprzedniej kadencji. Tymczasem teraz dzieje się odwrotnie: ma Pan przeciw sobie więcej radnych niż na początku. Czym to wyjaśnić?
- Rzeczywiście, w wielu gminach mamy do czynienia z takimi niepisanymi paktami, zawiązywaniem grup koalicyjnych.
- Niektórzy mówią, że to "kupowanie" radnych.
- Nie chciałem tego nazwać po imieniu, ale bardzo często kojarzy mi się to z takim nieczystym układem "coś za coś". Daleki jestem od tego, żeby służyć wyłącznie radnym, bo staram się służyć 14 tysiącom mieszkańców gminy i wsłuchiwać się w ich głosy. Nie wszystkim radnym podoba się taki styl rządzenia i często "są za, a nawet przeciw". Ale niezależnie od tego, kto jest radnym, pewne zadania należy realizować. Może nie zawsze są one popularne z punktu widzenia jednego, dwóch czy trzech radnych, no ale przecież my nie chcemy troszczyć się tylko o interesy grupy radnych, lecz większości mieszkańców. Po dwóch latach nabieram coraz bardziej przekonania, że niektórzy radni traktują swoje posłannictwo jako możliwość wyłącznie politycznego zaistnienia w środowisku, a nie wypełniania służebnej roli wobec mieszkańców. "Im gorzej, tym lepiej" - to dewiza niektórych radnych, co najbardziej mnie martwi.
- Czy radni stawiali Panu warunki natury personalnej, których nie chciał Pan spełnić?
- Przypuszczam, że w dużej części obecna postawa niektórych radnych wynika właśnie z tego, że nie wykonałem pewnych personalnych zaleceń. Stawiano mnie pod ścianą m.in. z propozycją odwołania mojego zastępcy Wojciecha Długoborskiego. Miało to poprawić relacje z radnymi. Uważam, że W. Długoborski wykonuje swoje obowiązki rzetelnie, bo jest doświadczonym samorządowcem, ale przede wszystkim jest uczciwy i lojalny. Nasza współpraca układa się dobrze i myślę, że mieszkańcy-wyborcy to zweryfikują już za niespełna dwa lata. Wielu radnych w głębi serca ma często inne zdanie na temat np. niektórych uchwał, ale jest coś, co sami nazywają dyscypliną klubową. Dla mnie kampania wyborcza zakończyła się dwa lata temu, a teraz jest praca. Nie wszyscy radni są tego zdania i dla nich kampania trwa nadal. To przykre, że w służbie publicznej nie przebiera się w środkach i pojawiają się publiczne kłamstwa i oszczerstwa. Myślę, że już niedługo niezawisły sąd zajmie się tym. Zawiadamianie o niepopełnionych "przestępstwach" jest przecież przestępstwem, o czym niektórzy zdają się zapominać. Przez dwa lata wykazywałem benedyktyńską cierpliwość, znosząc różne niegodziwości, ale cierpliwość też ma swoje granice. Na razie wszystkie zarzuty są weryfikowane na korzyść obecnych władz gminy. Aktualnie Samorządowe Kolegium Odwoławcze oddaliło wszelkie zarzuty w sprawie rzekomego "pozyskania żwiru" w związku z porządkowaniem terenu pod tor motocrossowy, a Regionalna Izba Obrachunkowa nie znalazła podstaw do ukarania mnie w związku z zarzutami grupy radnych ChIS w sprawie o naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Również prokuratura oddaliła zarzut mobbingu, który podobno stosowałem wobec dyrektora gimnazjum. Chciałbym współpracy wszystkich ze wszystkimi, nawet mimo różnicy poglądów na niektóre sprawy. Chojna i jej mieszkańcy nie zasługują na trwonienie czasu na wojenki podjazdowe. Nasza gmina potrzebuje pozytywistycznej pracy i na tym zamierzam się koncentrować wraz z zespołem moich współpracowników.
Rozm. i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska