Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 11 z dnia 17.03.2009

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Pierwsi wśród najlepszych
Laguna wreszcie gminna
Swobodnie o Swobnicy (2)
Czy Chojnę stać na muzeum, a jeżeli tak, to na jakie?
Naszej Odry ziemia odzyskana
Roszady w radzie
Turystyczna „Szarotka”
Tam, gdzie pieprz rośnie (3)
Niezbędnik sportowca: dieta

Tam, gdzie pieprz rośnie (3)

Czym się można objadać w Wietnamie?
Wrażenia z podróży do Wietnamu przekazuje cedyński globtroter Andrzej Kordylasiński

"Gazeta Chojeńska": - Znalazłeś w Sajgonie złodzieja, ale nie mogłeś go zmiękczyć. Jak się to skończyło?
A. Kordylasiński: - Czekałem na jego ruch i jednocześnie przez pośredników namierzyłem już kierowcę autobusu, w którym mnie okradziono. Postanowiłem zatem wrócić do Nha Trang, gdzie jeszcze w sylwestra kąpałem się w ciepłym Morzu Południowo-Chińskim. Jednak nie mogłem przeżyć tych utraconych zdjęć na kartach pamięci. Zły nastrój próbowałem zrekompensować jedzeniem.

- Nie wiem, co jadałeś, bo nie spasłeś się za bardzo. Oceniam, że ze 20 funtów masz na minusie.
- Jadłem głównie owoce. Smakowo ekstra, a do tego dostarczały wody w gorącym styczniu. Niektóre pierwszy raz widziałem na oczy. Trudno było odróżnić warzywo od owocu. I do tego różnego rodzaju koktajle owocowe.
- Dziś wiele egzotycznych owoców można kupić i u nas.
- Pomelo czy pitaję kupisz, ale tam są inne. Karamboli czy orzechów mlekowca u nas nie widziałem. A najbardziej kontrowersyjny owoc świata - durian - śmierdzi, ale jak smakuje!
- Chiny słyną z herbaty, a sąsiedni Wietnam z kawy. Z czego to wynika: z tradycji, możliwości uprawy, klimatu?
- Mnie bardzo tam kawa smakowała, bo tradycyjnie jest robiona na słodko. Miłość do tego trunku zaszczepili Wietnamczykom misjonarze w połowie XIX w. W eksporcie kawy wyprzedza ich tylko Brazylia.
- A dziś dużo piją tej używki? Po naszemu w szklankach czy tak jak Włosi - mocną siekierę w porcelanowych malutkich czarkach?
- Ca phe to wietnamska aromatyczna robusta, do której dodają mleko. Latem podają ją z lodem. Jest bardzo mocna. Parzy się ją w małych metalowych sitkach, nałożonych na szklankę.
- A jak ostatecznie zakończyła się twoja przygoda z paszportem? Złodziej odezwał się?
- Niestety, zapadł się jak kamień w wodę. W Nha Trang czekałem w biurze na szefa firmy transportowej, a tu podszedł do mnie gość i zapytał, ile dam za te karty pamięci.
- Ale kto to był, że taki zorientowany?
- Nie wiem. Pierwszy raz widziałem go na oczy. Kiedy podałem cenę, powiedział, że za mało. Odpowiedziałem, że możemy się potargować. Wtedy zniknął. Kiedy zadzwoniłem do znajomego hotelarza, aby opowiedzieć o tej niespodziewanej propozycji, po 15 minutach dostałem sms-a po angielsku: "Przestań się bawić".
- Należy sądzić, że jakieś służby miały cię na celowniku. Ale dlaczego?
- Chodziło o zdjęcia. Zastanawiali się, dlaczego tak mi na nich zależy i co na nich może być. Albo chcieli wybadać, ile są dla mnie warte i chcieli je odsprzedać.
- Więc zakończmy definitywnie ten temat, bo jak wrzucimy tę rozmowę do internetu, to już na zawsze będziesz miał szlaban do Wietnamu, a zapewne kiedyś chciałbyś tam wrócić. Ogólnie historia jest bardzo pouczająca, szczególnie z tym jedzeniem w stresie owoców. Dużo, zdrowo i w dodatku się chudnie. Jak zgubię (odpukać) klucze lub prawo jazdy, to lecę po skrzynkę jabłek.
Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. A. Kordylasiński

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska