Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 21 z dnia 26.05.2009

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Czy utajniać wyniki?
Region ma pomóc Szczecinowi
Noch ist Polen nicht verloren
Nie mam się czego wstydzić
Odnowa ratusza w Trzcińsku
Znają swój kraj
Program Dni Trzcińska-Zdroju
Tam, gdzie pieprz rośnie (10)
Sport

Tam, gdzie pieprz rośnie (10)

Mogą konkurować z Chińczykami Jeszcze o wojnie domowej i rodzącym się kapitalizmie w socjalistycznym Wietnamie w rozmowie z Andrzejem Kordylasińskim

- Przebywałeś w Wietnamie w czasie Bożego Narodzenia. Czy tam są oznaki naszej tradycji?
- Trzeba pamiętać, że nie jest to kraj chrześcijański. Większość stanowią wyznawcy buddyzmu. Tam przede wszystkim obchodzi się święto Nowego Roku Księżycowego, czyli Tet. Tuż przed odjazdem z Wietnamu, a potem już na terenie Chin, obserwowałem, jak ludzie z Azji jadą do domu, czyli na wieś, aby przez kilka lub kilkanaście dni świętować. Na dworcach wtedy panuje ogromny tłok. Kupić bilet to cud. Trzeba znaleźć "pośredników", którzy dodatkowo kosztują... W czasie Bożego Narodzenia przebywałem akurat w górach wśród plemienia Hmongów i tam szczególnie trudno byłoby natknąć się na tradycje chrześcijańskie - chyba tylko to, że przed kościołem rozdawali dary. W dużych miastach, np. w Hanoi, to co innego. Były przystrojone choinki, ale na ich modłę i przypuszczam, że raczej pod turystów. W kościele widziałem natomiast szopkę urządzoną podobnie jak u nas.

Pomarańczowe drzewka na święto Tet z owocami niczym nasza choinka

- No to świętowałeś rok kalendarzowy i księżycowy.
- Sam początek święta złapał mnie już w Hongkongu, gdy szykowałem się do odlotu. Obserwowałem gorączkowe przygotowania w Wietnamie. To takie Boże Narodzenie, Nowy Rok i Wielkanoc w jednym. Data się zmienia, bo zależy od fazy księżyca i wypada pod koniec stycznia lub na początku lutego. Święto Tet obchodzone jest bardzo hucznie. Duże miasta wtedy pustoszeją, bo wszyscy biorą urlopy i gdzieś wyjeżdżają - na tydzień lub dłużej. Świętują podobnie jak u nas: zabawy, fajerwerki, ucztowanie do późnej nocy. Podczas Tet stroi się też drzewka pomarańczowe z owocami na wzór naszej choinki.
- Święto Tet zasłynęło z największej ofensywy podczas wojny wietnamskiej.
- I jej nazwa pochodzi właśnie od tego święta. W historii były dwie ofensywy o tej nazwie. Pierwsza, gdy u nas rozpoczęła się rewolucja francuska, czyli w 1789 r. -wtedy Wietnamczycy przegonili chińskich okupantów. Sytuację powtórzyć chciano 30 stycznia 1968 r. Ofensywę przygotował Vietcong, czyli wietnamscy komuniści z północy. Na Wietnam Południowy.
- Wspomagany przez Amerykanów.
- I to bardzo. Ale wtedy trwał rozejm. Komuniści użyli podstępu, bo żołnierze południowowietnamscy na święto Tet pojechali do domów na przepustki, a oni przez Laos i Kambodżę przerzucili broń i zaopatrzenie. Propaganda głosiła, że taka ofensywa zdarza się raz na tysiąc lat. Przekonywano, że zwycięstwo jest tuż tuż i tym szczęśliwym okresem jest święto Tet.
- Ale okazało się, że w tej okrutnej batalii stracili tysiące żołnierzy, nie mówiąc o gehennie ludności cywilnej.
- Ślady ofensywy oglądałem jeszcze trzy miesiące temu.
- Co konkretnie? Ruiny?
- Nie, ale puste place. Przykładowo w cesarskim mieście Hue. Zdobyto je w dwie godziny, a odbito w trzy tygodnie. Walczono jak o Berlin: o każdy dom i ulicę. Pałac cesarski był ostatnim punktem oporu komunistów. To była najkrwawsza bitwa ofensywy Tet. Dziś po Zakazanym Mieście (gdzie przebywały m.in. liczne cesarskie żony) nie ma prawie śladu.
- Wojna jest zawsze okrutna, a gdy dodamy przymiotnik "domowa", to do okrucieństwa dochodzi tragizm bratobójstwa.
Hue słynie z cesarskiej architektury i zniszczeń wojennych, które jeszcze nie zostały zabliźnione

- Tak było. W tysiącach rodzin jedno dziecko walczyło po stronie południa, a drugie - północy. Nie zapominajmy, że była to również wojna ideologiczna.
- Czy zauważyłeś odrębność południowców i tych z północy?
- Swą odrębność czują sajgończycy. Tu bije gospodarcze serce Wietnamu. Dla kogoś takiego jak ja, z zewnątrz, różnice między południem i północą są wyraźne. Ci z południa są mniejsi, bardziej ruchliwi. Jest inny klimat, otoczenie... Na północy marzłem w górach, a na południu pociłem się z gorąca. To, co łączy wszystkich Wietnamczyków, to powszechna korupcja. Niby kraj komunistyczny, a panuje dziki kapitalizm. Pewien chiński biznesmen, z którym jechałem pociągiem, stwierdził, że korupcja w Wietnamie rozpowszechniła się na dużo większą skalę niż Chinach. Zwrócił uwagę, że na wizytówkach wietnamskich oprócz adresu służbowego podaje się także domowy. - Po to, abyś wiedział, gdzie przynieść łapówkę - stwierdził. Mówił, że w Chinach dają pod stołem, po kryjomu, natomiast w Wietnamie oficjalnie. Potwierdzał to również Kanadyjczyk, który zajmował się tamtejszą oświatą.
- A co robią chińscy biznesmeni w Wietnamie?
- Pracują, produkują. W Wietnamie jest taniej niż w Chinach. Do tej pory myślałem, że Chińczycy są najtańsi. A tu proszę!
Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. A. Kordylasiński

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska