Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 26 z dnia 30.06.2009

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Sami nie wiemy, co posiadamy
Cudowny świat białej mocy
O naszej gazecie na innych łamach
Nasze panie na kongresie
Muzeum w młynie
Litwini w Chojnie
Tam, gdzie pieprz rośnie (12)
Sport

Tam, gdzie pieprz rośnie (12)

Urzekająca wietnamska kultura Dziś kończymy rozmowę z Andrzejem Kordylasińskim z Cedyni o jego wyprawie do Wietnamu

- Na koniec swej wietnamskiej epopei powiedz, co oryginalnego, osobliwego tam spotkałeś, czego nie można u nas zobaczyć, np. w kulturze.

- Jeśli chodzi stricte o kulturę, to niewątpliwie jest nią teatr lalek na wodzie, którego początki sięgają XI w. Nigdzie indziej na świecie tego nie spotkasz. Zawsze były tłumy turystów. W Hanoi na spektaklach byłem trzy razy i raz w Sajgonie. Tylko w tych dwóch miastach zobaczysz takie przedstawienia.
- Jak to wygląda?
- Duże, drewniane lalki na tafli wody. Niektóre ważyły kilkanaście kilo i musiały być prowadzone przez 3-4 lalkarzy. Aktorów nie widać, a lalki wykonują niesamowite akrobacje, sterowane pod wodą czterometrowymi bambusowymi prętami. Niesamowite przeżycie: tyle sztuki, muzyki, opery i to w krótkim czasie. To istna uczta duchowa. A wszystko za kilka złotych.
- W PRL kultura też była dotowana...

Lalkowy teatr na wodzie to unikat w skali światowej
- Nie tylko wtedy, bo przecież u nas dziś też dziedziny wysokiej kultury są dotowane. W Wietnamie poszli podobną drogą. W 1987 r. złagodzono cenzurę, a rok wcześniej wprowadzono reformę pod nazwą "doi moi", czyli wielka odnowa. Poparto drobną inicjatywę, dlatego kraj ten to czołowy eksporter ryżu, kawy czy tytułowego pieprzu. Zmieniono też finansowanie kultury, obcinając dotacje.
- To dlaczego jest tak tanio?
- Są rzeczy finansowane przez UNESCO. Tak jest z dworskimi tańcami, które widziałem w cesarskim mieście Hue. Ale jak jest mało publiczności, to nie grają. W Hanoi byłem w teatrze cai luong. To taka muzyczna farsa, krytykująca dawnych mandarynów. Jak powiedział mi znawca, w tych niby starych tekstach aktorzy robią aluzje polityczne do współczesności.
- To tak jak u nas za komuny.
- Owszem. Na sali było tylko kilkunastu cudzoziemców i jeden autochton, który tłumaczył nam, o czym są te sztuki - chociaż jaskrawe kostiumy i mimika są tak wyraziste, że nie trzeba rozumieć języka, aby wiedzieć, kto dobry, a kto zły.
- Grali dla kilkunastu osób?
- Było po sezonie turystycznym. Ale to jeszcze nic, bo w okolicy Sapa w teatrze mniejszości narodowej Hmongów na widowni byłem sam!
- Nie zasnąłeś?
- Zawsze z ciekawością oglądałem te cuda. Sam się zdziwiłem, ale kilkunastu aktorów grało tylko dla mnie. Kupiłem wcześniej bilet, więc nie mogli zawieść cudzoziemca. Pod koniec weszła tylko para Francuzów. Dreszczyk emocji był jeszcze, gdy np. w okolicach Hue szukałem ruin areny, gdzie dla cesarza walczyły ze sobą słonie z tygrysami. No i muzea! Miałem tam wrażenie odkrywania tamtejszej historii. Och, te zakurzone eksponaty, które można było dotykać rękami.
Teatr cai luong gra farsy wyśmiewające feudalnych mandarynów
- To chłonąłeś kulturę przez skórę?
- Największą ucztę miałem jednak u antykwariusza w Hanoi. Czego ja nie miałem w ręku! Zaprowadził mnie do tajemnych pokoi i proponował różne cudeńka.
- I co - pohandlowałeś? - No nie, bo wiedziałem, że na lotnisku miałbym problemy. Wielu frajerów tak się nacięło. Celnicy dokładnie wiedzą, czego szukać. Nie handluję nielegalnymi dziełami sztuki.
- Nie wierzę, że jakiegoś starocia nie przemyciłeś.
- Do kolekcji kamiennych klamer do pasków, oprócz kolejnego smoka, kupiłem też sfinksa.
- Podczas prezentacji na gryfińskim "Włóczykiju" mówiłeś o następnej wyprawie.
- Zmontowałem już ekipę na Jedwabny Szlak. Jedziemy do Xi'an - dawnej stolicy Chin
- Ale byłeś już w tamtym rejonie!
- Teraz ruszam inną nitką. Właśnie od Cedyni do samego Xi'an chcę prześledzić tę handlową trasę. Afganistan odpada, ale Ukraina, Kirgistan, Kazachstan itd.
Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. A. Kordylasiński

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska