Chojeński spacerniak
Któż z nas nie słyszał o dworcu kolejowym w Koluszkach albo o peronie we Włoszczowej? Może niebawem też będziemy mieć taki unikalny obiekt. Chodzi o dworzec w Chojnie. Już teraz wyróżnia się na tle innych dworcowych przytułków. Latem wandale połamali siedzenia. Była to wersja kinowa siedzisk - pewnie z odzysku, ale można było usiąść. Po dewastacji patrzyliśmy na ten dowód przestępstwa kilka tygodni, zanim gospodarz dworca go usunął. Zabrali połamańce i kropka. Pewnie był komentarz: "Jak chamy nie potrafią uszanować, to niech nie siedzą, tylko chodzą!". I chodzą. Kto wejdzie do poczekalni, przemierza z nudów jak na więziennym spacerniaku odległość od ściany do ściany. To kilkanaście kroków. Trzeba chodzić, bo jest cholernie zimno. Kaloryfery są tylko dekoracją, bo już chyba od dwóch lat nie grzeją. Ale nie wymagajmy luksusów.
|
Mamy też inną dekorację - z walorami nie tylko wizualnymi, ale i zapachowymi. Pod ścianami często można natrafić na kocie kupy. A fe... Może to i dobrze, bo jak ktoś zobaczy, to wpadnie na pomysł, żeby od czasu do czasu spacerniak ścierką przelecieć?
Na koniec coś optymistycznego. Niedawno, nie wiadomo dlaczego, dworzec wewnątrz został odmalowany. Wygląda całkiem, całkiem, ale malkontenci twierdzą, że tylko do czasu odwilży, bo podobno dach przecieka. A może tylko wybrzydzają?
(tekst i fot. tw)